Lechia Gdańsk. Europejskie puchary? Im dalej od nich... tym lepiej

PAP/EPA / Marcin Gadomski / Na zdjęciu od lewej: Jarosław Kubicki i Yaw Yeboah
PAP/EPA / Marcin Gadomski / Na zdjęciu od lewej: Jarosław Kubicki i Yaw Yeboah

Po sobotnim remisie z Cracovią drużyna Lechii Gdańsk ma już tylko matematyczne szanse, żeby w przyszłym sezonie zagrać w eliminacjach do europejskich pucharów. I, patrząc na styl gry biało-zielonych, lepiej, żeby sił w Europie spróbował ktoś inny.

W tym artykule dowiesz się o:

Można odnieść wrażenie, że trener Piotr Stokowiec w ostatnim czasie mocno się pogubił. Lechia Gdańsk spisuje się w tym sezonie przeciętnie, a pozostawała w grze o czwarte miejsce tak długo wyłącznie przez słabość pozostałych ekip w PKO Ekstraklasie. Po sobotnim remisie z Cracovią (1:1) od gdańszczan nic już nie zależy. Jeśli Piast Gliwice wygra w poniedziałek z Rakowem Częstochowa, biało-zieloni stracą już nawet matematyczne szanse na europejskie puchary.

Warto jednak zastanowić się nad jedną rzeczą - czy Lechia miałaby jakiekolwiek szanse w Lidze Konferencji Europy UEFA? Patrząc na grę Lechii w tym sezonie - raczej niekoniecznie.

Trudno doszukać się bowiem jakiegokolwiek stylu w zespole Lechii. Jasne, kadrowo nie jest to zespół na europejskie puchary. Ba, gdyby nie Dusan Kuciak w wielu meczach, Lechia mogłaby mieć spory problem, by w ogóle załapać się do górnej ósemki. I takie miejsce byłoby adekwatne do potencjału tego zespołu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!

Tym niemniej, oceniając wyłącznie to, co można było zaobserwować na boisku, otrzymujemy niezbyt korzystny obraz. Lechia jest jednym z najnudniejszych zespołów w lidze, który w ofensywie nie ma absolutnie nic do zaproponowania, a obrońcy praktycznie co kolejkę wcielają się w rolę świętego Mikołaja i rozdają prezenty rywalom. Ci czasem z nich korzystają, czasem nie, natomiast pomyłek jest tak wiele, że można by nimi rozdzielić parę zespołów, a nie tylko jeden.

Weźmy pod lupę ostatnie spotkanie z Cracovią. Zespół przeciwny nie grający w zasadzie o nic, Lechia walcząca o czwórkę. I ta sama Lechia od pierwszych minut chowa się za podwójną gardą, wyczekuje na ruch przeciwnika, ustawia się pod kontratak. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Niewielki progres w grze pojawia się dopiero wtedy, gdy zespół przeciwny strzela gola. Tak też było z Cracovią. Pierwsza połowa była mdła, w drugiej trochę się to rozruszało, ale do fajerwerków i tak było daleko.

- Jeśli chcemy grać o europejskie puchary, to nie możemy tak przespać pierwszej połowy - mówił po spotkaniu trener Piotr Stokowiec.

Zresztą, nie jest to kwestia jednego meczu. A nawet jednego sezonu. To trwa już kilkanaście miesięcy. Gdańszczanie zdecydowanie nie są gotowi na europejskie puchary. Nie są nawet gotowi na Puchar Polski, z którego odpadli w kompromitującym stylu. Później wydawało się, że trener Stokowiec potrafił wyciągnąć zespół z kryzysu, lecz nie trwało to zbyt długo i drużyna bardzo szybko wróciła do marazmu.

A wydostać się z niego jest bardzo trudno. Co gorsze dla gdańskich kibiców, Lechia przez ostatnie kilka, nawet kilkanaście miesięcy nie zanotowała żadnego progresu. Zaryzykujemy, że wręcz się cofnęła.

I na dziś chyba byłoby lepiej, jeśli w pucharach zagra inny zespół niż Lechia.

CZYTAJ TAKŻE:
Legia Warszawa dopina transfery. Król strzelców bardzo blisko Łazienkowskiej!
Najlepszy piłkarz zniknął. Polityka niszczy jego karierę

Źródło artykułu: