Tutaj nie pogram, trener mnie nie chce - rozmowa z Aleksandarem Vukoviciem, piłkarzem Iraklisu Saloniki

Nie pojechał na letni obóz przygotowawczy z drużyną, potem został odsunięty do rezerw. Dziś dyskutuje w klubowych gabinetach na temat rozwiązania umowy z pracodawcą. Tylko że, jak sam mówi, do porozumienia jeszcze daleko. - Trudno, najwyżej będę ćwiczył z drugim zespołem. A jeśli uda się odejść, to niewykluczone, że powrócę do Polski - przyznaje Aleksandar Vuković, były piłkarz Legii Warszawa.

W tym artykule dowiesz się o:

Piotr Tomasik: Chyba nie tak pan sobie wyobrażał przygodę z Iraklisem. Na brak problemów w klubie narzekać pan bowiem nie może...

Aleksandar Vuković: Nie spodziewałem się, że będę miał tutaj tak ciężko. Ale wypłakiwać się na łamach mediów nie zamierzam. Staram się wywiązywać ze swoich obowiązków, robić to, co do mnie należy, ponieważ wciąż mam ważny kontrakt.

Jak na razie, bo przecież rozmawiacie na temat możliwości rozwiązania go.

- Zgadza się, cały czas prowadzone są rozmowy w tej kwestii. Nie ukrywam, że ich przebieg uzależniam też od propozycji z innych klubów. Otrzymałem ostatnio kilka ofert, ale żadna z nich nie była na tyle dobra, abym zdecydował się podpisać kontrakt. Nie ukrywam, że czekam na znacznie lepsze propozycje.

Nie pojechał pan na letni obóz przygotowawczy z drużyną, został odsunięty do rezerw. Dlaczego tak się stało? Zadecydowały o tym tylko i wyłącznie względy sportowe?

- Szczerze? Nie wiem i nie zamierzam w to wnikać. Przyszedł do klubu nowy trener, nie zabrał mnie na zgrupowanie. To była tylko jego decyzja i ją szanuję. Żałuję natomiast, że nie miałem szansy, aby pokazać się przed szkoleniowcem. Protasov już na wstępie powiedział, że zamierza budować zespół beze mnie. Rozumiem tę sytuację i teraz szukam dla siebie najlepszego rozwiązania.

Rozmawiał pan w cztery oczy na ten temat z trenerem?

- Krótko. Bardzo krótko. Zaraz po przyjściu do klubu przedstawił mi w kilku słowach, jak wygląda sytuacja. Dowiedziałem się tylko tyle, że nie widzi mnie w zespole na ten sezon i żebym się liczył z tym, iż nie będę grał.

Domyślam się, że rola rezerwowego pana nie zadowala. Co dalej z Aleksandarem Vukoviciem?

- Na razie to sam nie wiem. Jak już wspomniałem, otrzymałem kilka propozycji, ale z żadnej z nich nie zamierzam skorzystać. To zupełnie inna sytuacja, niż pół roku temu, kiedy mogłem przebierać w ofertach. Było kilka klubów, które proponowały podobne warunki do tych, które mam w Iraklisie. Teraz mógłbym odejść, ale grałbym w słabszym zespole i zarabiał dwa razy mniej. A to by mi się w ogóle nie opłacało. Cały czas rozmawiam z władzami Iraklisu na temat rozwiązania kontraktu, ale jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, to zostanę w Salonikach. Wówczas będę trenował z drugą drużyną dopóki nie dostanę szansy gry w pierwszej.

Kontaktował się ktoś z panem z Polski?

- Tak, ale nie chcę zbyt wiele zdradzać w tym temacie. To były raczej luźne rozmowy, na razie bez oficjalnych propozycji.

Rozważa pan w ogóle powrót do naszego kraju?

- A dlaczego nie? Pobyt w Polsce wspominam bardzo dobrze, spędziłem tam miłe chwile. Jeżeli pojawiłaby się ciekawa opcja gry w waszej ekstraklasie, chętnie bym skorzystał. Ale do tego jeszcze daleka droga. Przede wszystkim najpierw muszę rozwiązać kontrakt z Iraklisem, a rozmowy do najprostszych nie należą. Jeśli chodzi o tę kwestię, to jestem dość pesymistycznie nastawiony.

Nasze kluby byłoby stać na pana? Skoro oczekuje pan warunków takie, jak ma w Grecji, to może być ciężko.

- To jeden z czynników, który świadczy o tym, że moja droga do Polski nie jest krótka. Ale też nie możemy przesadzać, moje żądania nie są takie duże. Jeżeli obie strony będą chciały dojść do porozumienia, to nam się uda.

Zanim trafił pan do Iraklisu, miał kilka ciekawych propozycji z naszego kraju, m.in. Jagiellonii Białystok i Górnika Zabrze. Jak to dokładnie wówczas było?

- Rzeczywiście, wówczas było spore zainteresowanie moją osobą. Propozycję podobną, do tej którą otrzymałem z Grecji, złożył GKS Bełchatów. Byłem już prawie zdecydowany na transfer, miałem umowę gotową do podpisania, ale w ostatniej chwili się wycofałem. Dobrą ofertę złożyło także Energie Cottbus i tylko te trzy warianty brałem pod uwagę. Ostatecznie zdecydowałem się na Iraklis i chyba popełniłem błąd.

Bełchatowianie teraz też złożyli ofertę?

- Teraz akurat telefonu od nich nie otrzymałem. Być może dlatego, że tam sytuacja się trochę zmieniła. Wszystko dlatego, że wówczas chciał mnie sprowadzić trener Paweł Janas, którego w Bełchatowie już nie ma.

Jakiś czas temu mówił pan, że w Grecji atmosfera na trybunach jest bardzo napięta, czasem kibice wbiegają nawet na murawę.

- Rzeczywiście, dzieją się tutaj różne dziwne rzeczy. Ale to dlatego, że fani szaleją na punkcie swoich ukochanych drużyn, kochają futbol. Widać to na każdym kroku, rozgrywki ligowe cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Drużyny piłkarskie mają na ogół wielu kibiców. Podobnie jest z Iraklisem, który ma liczną grupę wspaniałych kibiców.

Zapewne w klubie trzyma się pan razem z Wojciechem Kowalewskim.

- Zgadza się, utrzymuję bliski kontakt z Wojtkiem. Ostatnio rzadziej widujemy się jednak na treningach, a częściej poza nimi.

Komentarze (0)