Piotr Tomasik: Czy to oznacza, że nie znajduje pan uznania w oczach trenera Zico?
Dawid Janczyk: Nie mam pojęcia, tak naprawdę to z trenerem w ogóle się nie widziałem. Nie było okazji ani do rozmowy, ani tym bardziej do rozpoczęcia współpracy. Wszelkie ustalenia na temat mojej osoby zapadły zanim jeszcze szkoleniowiec trafił do klubu. Na razie jestem więc w Lokeren i mam nadzieję, że będę dużo grał. Chciałbym mieć pewne miejsce w składzie, zdobyć kilka goli, co zapewne dobrze wpłynęłoby na rozwój mojej kariery.
W Belgii ma pan zdecydowanie większe szanse na grę niż w Rosji. Nie da się ukryć, że siła ataku CSKA jest bardzo duża.
- Zgadza się. W napadzie jest przede wszystkim Vagner Love, którego nie byłbym w stanie wygryźć ze składu. Zwłaszcza że drużyna gra obecnie jednym napastnikiem i bardzo ofensywnymi bocznymi pomocnikami. O regularne występy byłoby szalenie ciężko, o czym przekonałem się już wcześniej będąc w CSKA. Mam nadzieję, że w Lokeren nabiorę pewności siebie, zdobędę doświadczenie i po powrocie do Rosji podejmę rękawicę.
Łatwo jednak nie będzie...
- Oj, to na pewno. Jeśli nic się nie zmieni, to znaczy Vagner zostanie w klubie, choć coraz więcej mówi się o jego sprzedaży do Anglii, będę musiał poszukać sobie nowego pracodawcy. Na razie nie wybiegam jednak tak daleko w przyszłość, koncentruję się na swoim pobycie w Lokeren. Jak już wrócę do Rosji, to na pewno usiądę do stołu z przedstawicielami klubu i zdecydujemy, co dalej.
Tego sezonu nie zaczął pan najlepiej, bo zaledwie od ławki rezerwowych.
- Zgadza się. W pierwszym spotkaniu nie grałem, w drugim w ogóle nie znalazłem się w kadrze meczowej, a w trzecim wszedłem na ostatnie pół godziny. Zaprezentowałem się jednak z dobrej strony, zebrałem pozytywne opinie. Nie chciałbym mówić o powodach, dlaczego nie grałem od początku, bo sytuacja była taka, a nie inna. Mam nadzieję, że teraz już wyjdę w pierwszym składzie.
Mam rozumieć, że coś pan przeskrobał?
- Nie, nie... Po prostu pewne okoliczności złożyły się na to, że nie grałem. Jestem tutaj tylko wypożyczony, a klub chce dawać szansę także swoim młodym zawodnikom. Pojawił się więc pewien problem, ale już jest wszystko w porządku. W tej kolejce powinienem zagrać. Tak właściwie to nawet na sto procent.
Belgia to dobre miejsce, aby się odbudować po nieudanej przygodzie w Rosji?
- Myślę, że dobre. Nawet bardzo dobre. Zamierzam tutaj powrócić do wysokiej formy i nabrać większej pewności siebie.
Wiosną wystąpił pan w kilku spotkaniach, zdobył pięć bramek w lidze. To przyzwoity rezultat.
- Zgadza się, z pierwszej połowy tego roku mogę być zadowolony. Od pierwszej minuty grałem w dziesięciu meczach, dołożyłem pięć goli. Kilkukrotnie wchodziłem na boisko także jako rezerwowy. Od razu po transferze do Lokeren nie grałem, ponieważ miałem pewne zaległości treningowe, a ich nadrobienie zabrało trochę czasu.
Ponoć tak spodobał się pan w Belgii, że ofertę złożył nawet Anderlecht Bruksela.
- Słyszałem o tej sprawie. Pisały o tym media, mówił mi też mój menedżer, że pojawiła się taka propozycja. Niestety, do transferu ostatecznie nie doszło.
Dlaczego?
- Nie znam dokładnych przyczyn. Wiem tylko, że taki temat istniał i była oferta z Brukseli. Pewnie jakaś luźna propozycja bez konkretów. Nie koncentrowałem się jednak na tej sprawie, nie wiem o niej zbyt wiele.
Jakieś inne opcje transferowe?
- Nie, był tylko temat Anderlechtu. Ale to nie dziwi, bo nie szukałem klubu i od dłuższego czasu było wiadomo, że najbliższe pół roku spędzę w Lokeren.
Wciąż pan pracuje w Belgii nad swoją formą strzelecką wspólnie z Włodzimierzem Lubańskim?
- Tak, nic w tej kwestii się nie zmieniło. Trenujemy, również poza zajęciami w klubie, bardzo ostro. Myślę, że to daje mi naprawdę wiele. Dzięki temu na boisku czuję się pewniej, co ma znaczenie przy ilości zdobywanych bramek. Liczę, że moja forma z każdym tygodniem będzie zwyżkowała.
Jeszcze kilka słów o lidze rosyjskiej, w której polskich piłkarzy jest coraz mniej. Co prawda ostatnio trafił tam Rafał Murawski, ale nie może przebić się do pierwszego składu. Czyżby poziom rozgrywek był już dla nas za wysoki?
- Ciężko jest mi powiedzieć, dlaczego Rafał nie gra, dlaczego nie ma tam zbyt wielu Polaków. Jak spojrzymy na wyniki rosyjskich drużyn w europejskich pucharach, widać, że z roku na rok są one coraz lepsze. Poza tym jest kilka niezłych zespołów, a Spartak, Lokomotiv czy CSKA to tylko przykłady. Poziom się podniósł, wpływ na to ma również fakt, że kluby są bardzo bogate. Sprowadza się gwiazdy, bardzo dobrych Brazylijczyków - zarówno pod względem piłkarskim, jak i mentalnym.
Ostatnio był pan na zgrupowaniu reprezentacji Polski w RPA. Czy fakt, że zabrakło pana w szerokiej kadrze na spotkanie z Grecją czy jesienne eliminacje Mistrzostw Świata jest zaskoczeniem?
- Raczej nie. Odczuwam jednak pewien niesmak, że nie dostałem większej szansy w RPA. Gdybym otrzymał szansę gry przez dłuższy czas, to niewykluczone, iż dziś znajdowałbym się w innym miejscu. Ale nie załamuję się, jestem młodym zawodnikiem i w reprezentacji zdążę jeszcze pograć. Jeśli będę miał pewne miejsce w składzie Lokeren i szybko dojdę do wysokiej formy, to wkrótce znów otrzymam powołanie.
Czyli po RPA spodziewał się pan, że wyleci z kadry?
- Miałem takie przeczucia, iż tym razem się nie uda. Nie zacząłem tego sezonu najlepiej w klubie, więc nic dziwnego.