Niewykorzystane sytuacje się mszczą - relacja z meczu Odra Wodzisław - Legia Warszawa

Piłkarze Legii udali się do Wodzisławia bez kontuzjowanego Rogera. Po ostatnim rozczarowującym remisie z Cracovią warszawianie chcieli zmazać plamę. Ta sztuka im się jednak nie udała. Pretensje po tej bolesnej porażce mogą mieć tylko i wyłącznie do siebie. Sam Sebastian Szałachowski mógł załatwić sprawę do przerwy. Zawodnicy gospodarzy swej szansy szukali w kontratakach. Jeden z nich przyniósł im powodzenie w postaci strzelenia bramki przez Piotra Piechniaka.

Piłkarze Odry mecz rozpoczęli w tym samym ustawieniu, które przyniosło im 3 punkty w Gdańsku. W Legii w miejsce słabo grającego w ostatnim meczu Wojciecha Szali zagrał Artur Jędrzejczyk, natomiast Ariela Borysiuka zmienił Szałachowski. Trener Jan Urban przed meczem był pewny wyższości umiejętności swoich podopiecznych nad piłkarzami Odry. Weteran jedenastki gospodarzy Jan Woś brał przed spotkaniem remis w ciemno, trener niebiesko-czerwonych liczył jednak, że przy łucie szczęścia uda się zgarnąć całą pulę.

Wszyscy pamiętali spotkanie z poprzedniego sezonu pomiędzy obiema ekipami. Wtedy już w 1 min. Arkadiusz Aleksander wyprowadził Odrę na prowadzenie. Piłkarze Legii pomni tamtego meczu od początku próbowali przejąć inicjatywę na boisku. Starali się jak najdłużej utrzymać się przy piłce, krótkimi podaniami i wymiennością pozycji rozbijać szeregi defensywy gospodarzy.

Pierwszą groźną sytuację stworzył aktywny w tej części meczu Jakub Rzeźniczak. W 6 min. pognał prawą stroną i przy biernej postawie obrony Odry wrzucił piłkę w pole karne, tam nikt z jego kolegów nie zamknął akcji i piłka opuściła boisko. Z minuty na minutę rozkręcał się Szałachowski, rozpoczął od dwóch niecelnych strzałów z okolic pola karnego.

W 18 min. rajd lewą stroną Macieja Rybusa, który wrzucił płaską piłkę na 5 metr bramki Stachowiaka, starał się zamykać Szałachowski, którego wślizg rozpaczy okazał się minimalnie spóźniony. Trzy minuty później miała miejsce 100 procentowa sytuacja Legii. Po podaniu Marcina Mięciela oko w oko z Stachowiakiem stanął Szałachowski. Strzelił jednak wprost w bramkarza Odry i trener Legii mógł tylko złapać się za głowę. Kolejna godna odnotowania sytuacja, to 27 minuta meczu. Mięciel na 20 metrze nieatakowany przez nikogo i mający dużo miejsca zdecydował się nadgorliwie na oddanie strzału, piłka poszybowała wysoko nad bramką Stachowiaka.

Kompletnie w I połowie w grze ofensywnej nie radzili sobie piłkarze Wieczorka. Mnóstwo strat w środku pola, które raz za razem groziły atakami stołecznych. Pomimo tego, że trener Odry zdecydował się na ustawienie z 5 pomocnikami nie przynosiło to spodziewanych efektów. Jedynym zawodnikiem, który starał się zagrażać bramce Legii był Marcin Wodecki. W swych poczynaniach był jednak osamotniony.

Kolejna świetna okazja Legii, to 35 min. i ponownie antybohater, jak się później okazało, spotkania Szałachowski. Ofensywny pomocnik gości dostał świetne podanie w pole karne od Mięciela i z najbliższej odległości trafił w słupek, po czym piłka ponownie trafiła pod jego nogi i tylko w wiadomy sobie sposób chybił nieatakowany przez nikogo mając przed sobą pustą bramkę. Gdy wydawało się, że szybki zawodnik w końcu dopiął swego w końcówce I połowy dobijając uderzenie Mięciela, sędzia liniowy zasygnalizował pozycję spaloną. Schodzący do szatni piłkarze Legii byli wściekli, nie wierząc w to, że w tym meczu jeszcze nie prowadzą.

Na II połowę drużyna prowadzona przez Urbana wyszła z jedną zmianą. Miejsce bezbarwnego w I połowie Miroslava Radovica zajął Adrian Paluchowski. Młody napastnik zajął miejsce obok Mięciela, a Szałachowski przeszedł na prawą pomoc. Druga połowa zaczyna się od niemrawych ataków gospodarzy, którzy po reprymendzie trenera w przerwie zaczęli grać wysokim pressingiem. Pierwszą groźną akcję stwarzają jednak legioniści. W 50 minucie po dośrodkowaniu Rybusa w pole karne piłka po drodze odbiła się od Rzeźniczaka i wylądowała minimalnie nad poprzeczką.

W odróżnieniu od pierwszej części spotkania piłkarze Legii nie stwarzali już sobie tylu dogodnych sytuacji do strzelenia bramki. Najlepsza z nich miała miejsce w 64 min. po rzucie rożnym wykonywanym przez Iwańskiego. Do dośrodkowania najwyżej wyskoczył Artur Jędrzejrzyk, po jego uderzeniu głową piłka wylądowała na poprzeczce próbujący wybić odbitą futbolówkę Marcin Dymkowski trafił ponownie w górną część bramki Stachowiaka - kuriozalna sytuacja.

Kluczowa dla losów spotkania sytuacja miała miejsce w 75 min., gdy w polu karnym gości Piechniak przepchnął Marcina Komorowskiego i z najbliższej odległości pokonał Jana Muchę. Był, to pierwszy stracony gol przez legionistów w tym sezonie. Piłkarze gospodarzy po wyjściu na prowadzenie poszli za ciosem. W 77 min. po strzale Aleksandra Kwieka i rykoszecie od obrońców Legii piłka minimalnie przeszła obok prawego słupka bramki.Podopieczni Jana Urbana do końca próbowali zmienić wynik spotkania czynili, to jednak na tyle nieporadnie, że 3 punkty zostały w Wodzisławiu.

Odra Wodzisław Śląski - Legia Warszawa 1:0 (0:0)

1:0 - Piechniak 75'

Składy:

Odra Wodzisław Śląski: Stachowiak - Kokoszka, Kowalczyk (63' Markowski), Dymkowski, Kłos, Wodecki (85' Chwalibogowski), Malinowski, Kuranty, Piechniak, Woś (56' Kwiek), Bueno.

Legia Warszawa: Mucha - Komorowski, Jędrzejczyk, Astiz, Rzeźniczak, Rybus, Iwański (69' Borysiuk), Giza, Radović (46' Paluchowski), Szałachowski, Mięciel (84' Smoliński).

Żółte kartki: Malinowski, Chwalibogowski (Odra) oraz Astiz (Legia).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 6000.

Komentarze (0)