Przepisał Messiemu 1500 zastrzyków. "Gdy do mnie trafił, miał tylko 125 cm wzrostu. Był poniżej skali"

Getty Images / Nur Photo / Leo Messi przeszedł w dzieciństwie kurację hormonalną
Getty Images / Nur Photo / Leo Messi przeszedł w dzieciństwie kurację hormonalną

Leo Messi wygrał Copa America z Argentyną, co może oznaczać koniec marzeń Roberta Lewandowskiego o Złotej Piłce w tym roku. - Dla mnie jest jasne, komu należy się wygrana - mówi nam Diego Schwarzstein, lekarz, który uratował karierę Messiego.

Większość kibiców futbolu tę historię zna bardzo dobrze. Mały Lionel Messi, dosłownie mały, potrzebował lekarskiej pomocy, aby dorosnąć. Wtedy w jego życiu pojawił się doktor Diego Schwarzstein. Argentyński endokrynolog najpierw zdiagnozował niedobór hormonalny u przyszłego sześciokrotnego laureata Złotej Piłki, a następnie przeprowadził terapię hormonem wzrostu.

Dzięki temu Messi nadrobił braki we wzroście, a z resztą poradził sobie sam. Niemniej do dziś pojawiają się opinie, że to był doping, że bez tej kuracji Messi nie byłby tak dobry jak jest teraz. Co na to doktor Schwarzstein? Argentyńczyk na te supozycje reaguje bardzo nerwowo.

Byłego lekarza Messiego zapytaliśmy o najświeższy triumf piłkarski Leo, o to czy ten gracz powinien dostać Złotą Piłkę kosztem Roberta Lewandowskiego, a także o to jak doktor wspomina początek kuracji malucha, który stał się gigantem światowego futbolu.

ZOBACZ WIDEO: Anglicy mogą zapomnieć o kolejnej wielkiej imprezie? "Marzy mi się wielki turniej w Danii"

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Nie wiem, od czego zacząć. Czy zapytać pana najpierw jako doktora, czy Argentyńczyka, czy może fana futbolu? Jak pan odebrał zwycięstwo Argentyny w Copa America?

Diego Schwarzstein, argentyński lekarz, który przeprowadził kurację hormonalną Leo Messiego: Tego wszystkiego nie da się oddzielić! Wiadomo przecież, że praktycznie każdy Argentyńczyk kocha piłkę. A ta wygrana?! Nie będę ukrywał: smakuje wyśmienicie! Nie pokonaliśmy, z całym szacunkiem, Kolumbii. Wygraliśmy z Brazylią na ich terenie, na ich Maracanie. Nie wiem do czego można to porównać. Nie jestem może wielkim specem od europejskiej piłki, ale to chyba tak jakby Polska pokonała w najważniejszym meczu Niemcy! Właśnie tak czuje się teraz argentyński kibic, w tym ja!

Praktycznie cały świat ucieszył się z tego, że Messi wygrał w końcu coś z Argentyną. Wielu Polaków zarwało noc, żeby to zobaczyć na żywo...

Szanuję ich za to! Sam dostałem wiele wiadomości od znajomych z Hiszpanii, którzy też oglądali ten finał i mieli podobne odczucia. A to ta sama strefa czasowa co Polska. Ależ przyjemnie się to czytało. A co do Messiego. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale po ostatnim gwizdku inni piłkarze podbiegli właśnie do niego. Nie do najbliższego kolegi, ale do niego. I śpiewali na jego cześć. To bardzo, bardzo symboliczne, bo nawet w 1986 roku, gdy Maradona doprowadził nas do mistrzostwa świata, takich scen nie było. Te obrazki pokazały jak bardzo wszystkim zależało, żeby Messi miał ten puchar. Mimo że, umówmy się, finał nie był jego popisem. Leo miał w tym turnieju lepsze mecze.

Dla nas, Polaków, ten finał Copa America  może być ważny z jeszcze jednego powodu. Zdaniem niektórych ekspertów przesądzi tym, że to właśnie Messi, a nie Lewandowski zgarnie Złotą Piłkę...

Pewnie nie jestem obiektywny, ale spójrzmy na fakty. Leo Messi był najlepszym strzelcem Copa America, miał też najwięcej asyst. Doprowadził swój zespół po wielu latach do mistrzostwa kontynentu. Z całym szacunkiem dla Lewandowskiego, ale na Euro z Polską mu nie poszło. Do tego Messi, mimo że nie był to udany sezon Barcelony, miał w klubie bardzo dobre indywidualne statystyki. Po prostu, mówiąc brutalnie, trochę brakło mu wsparcia kolegów. Natomiast co do najważniejszych piłkarzy świata. Nie jestem może wybitnym ekspertem, ale kibicem na pewno i moje zdanie jest takie: w pierwszej linii Messi, Ronaldo, Neymar, Mbappe... Za nimi Lewandowski, Kane, Sergio Ramos i tak dalej. Tak to widzę. Włosi? Zdobyli mistrzostwo Europy grą kolektywną, tam nie ma jednej, dominującej gwiazdy. Mogę cię zapewnić, że w Argentynie, kraju wybitnie piłkarskim, wielu kibiców na przykład miałoby problem odpowiedzieć na pytanie, jak w ubiegłym sezonie klubowym poszło Chiesie. A ja mam taki sam problem z Lewandowskim. Nie śledzę Bundesligi na przykład. Nie odbierz tego źle, ale globalny odbiór według mnie jest właśnie taki: Messi, Ronaldo, Neymar, Mbappe.

Messi wygrał Copa America, nie mając klubu. Pan kiedyś spędził kilka lat na praktyce w Barcelonie. Kibicuje pan temu klubowi?

Jestem przede wszystkim kibicem Newell's Old Boys. I powiem ci: gdyby w jednym pokoju był telewizor pokazujący mecz reprezentacji Argentyny, a w drugim mecz Newell's, nieważne z kim, to wielu wybrałoby ten drugi pokój. Gdybyś zapytał mnie, co bym wolał: żeby Messi wygrał z Argentyną finał mistrzostw świata 2022 w Katarze, czy Copa Libertadores z Newell's, zakładając, że wróci do klubu, w którym kiedyś grał, to ja bym wybrał to drugie. Tacy tu jesteśmy, w jakimś sensie podzieleni, choć z zewnątrz niełatwo to zrozumieć. Najważniejsze jednak, bez względu na nasze sympatie, żeby Messi odnosił sukcesy.

Wracając jednak do jego sytuacji klubowej. Co się wydarzy według pana?

Według mnie podpisze nową umowę z Barceloną. To będzie taka historia jak Tottiego z Romą. Ale gdyby na przykład polski klub miał w bramce Courtois, w obronie Ramosa, w pomocy Neymara i Kante, to... To Leo przyszedłby do tego polskiego klubu. Bo jemu nie chodzi o pieniądze, a o wygrywanie. Zależy mu na tym, aby być tam, gdzie można coś wygrać, grać z najlepszymi. Oczywiście, dla niego byłoby super, gdyby to właśnie Barcelona zapewniła mu takie warunki. I nie mówię o kasie, bo Leo według mnie jest gotowy do znacznej redukcji zarobków.

Nieuchronnie dochodzimy jednak do momentu, gdy musi paść to pytanie. To pan był lekarzem, który podawał Messiemu hormon wzrostu. Czuje pan, że ma jakiś udział w jego sukcesie?

Jestem tylko drobnym elementem, etapem na tej wspaniałej drodze. Dołożyłem może cegiełkę, ale nie piłkarską. Ja tylko pomogłem wyrównać jego szanse. Nie dałem mu żadnej przewagi nad innymi. Gdy przyprowadzono do mnie Messiego, miał bodaj 9 lat, był dużo niższy niż rówieśnicy. To nie było na zasadzie: doktorze, zróbmy z niego najlepszego piłkarza świata. No przecież tak się nie da! Chodziło o to, żeby mu pomóc. I to się udało. I tylko w tym aspekcie mogę być dumny. Że wyrównałem jego szanse pod względem fizycznym. Reszta, jego piłkarski geniusz, to żadna moja zasługa.

Pojawiały się jednak głosy, że to był doping. Wiem, że pan ostro na to reaguje...

Tak, nazywam idiotą każdego, kto tak twierdzi. To nie był żaden doping. Kiedy Messi do mnie trafił, miał zaledwie 125 centymetrów wzrostu. Nie mieścił się w żadnej skali, był poniżej. Na leczenie przysłali go działacze Newells' Old Boys. Okazało się, że organizm Messiego nie wytwarza dostatecznej ilości hormonu wzrostu. To nie jest rzadkie schorzenie, ale też nie zdarza się często. Z takim defektem rodzi się w Argentynie jedno dziecko na dwadzieścia tysięcy.

Kuracja trwała kilka lat. Jakim Messi był pacjentem?

Nie sprawiał kłopotów. Widać było, że zrobi wszystko, aby tylko grać w piłkę. A ile było zastrzyków? Przez te wszystkie lata... Licząc jeden dziennie, to ponad 1500.

Krążą legendy o tym jak to było z zapłatą za to leczenie. Który klub chciał dołożyć, a który nie...

Tak naprawdę długo nie było problemów z finansowaniem leczenia. Koszty były wysokie, 1300 dolarów miesięcznie, ale pokrywało to ubezpieczenie zdrowotne jego ojca. Niestety, kuracji Messiego zagroził kryzys w Argentynie, który nadszedł w latach 2000-2001. Wtedy kraj podupadł, wiele ubezpieczeń przestało działać, również jego ojca. Rodzina podjęła decyzję o wyjeździe do Hiszpanii. Barcelona pokrywała dalsze koszty leczenia, ale to już nie trwało zbyt długo.

A ile centymetrów mniej miałby Leo bez zastrzyków? Wiem, że nie da się zadać bardziej banalnego pytania. Ale to naprawdę istotne. Jak wiadomo, obecnie Leo ma 170 cm.

Nie da się tego określić co do centymetra, ale można założyć, że bez zastrzyków Messi miałby 10-15 centymetrów mniej. Nie zostałby pozbawiony możliwości gry w piłkę, jednak nie miałby szans, aby choć zbliżyć się do poziomu, który prezentuje.

Źródło artykułu: