Chciałbym żeby Beenhakker sobie o mnie przypomniał - rozmowa z Pawłem Golańskim, obrońcą Steauy Bukareszt

Porto dawało za niego trzy miliony euro, Napoli pytało kilkukrotnie o możliwość transferu. Za każdym razem Steaua odpowiadała: Golański nie jest na sprzedaż. Mimo, że dziś Paweł Golański zyskał uznanie w oczach trenera Christiana Bergodiego i jest podstawowym zawodnikiem zespołu z Bukaresztu wciąż omijają go powołania. - Szkoda, ale płakać nie będę - mówi "Golo".

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Przed meczami z Irlandią Północną i Słowenią znalazłeś się w gronie zawodników powołanych do szerokiej kadry. Wracasz wreszcie do łask Beenhakkera?

Paweł Golański: - Nie mam pojęcia. Przed meczem z Grecją również mocno liczyłem na powołanie. Odzyskałem miejsce w mocnej drużynie, miałem zaufanie trenera Bergodiego. Znalazłem na liście rezerwowej, ale się przeliczyłem i tam już pozostałem. Teraz jest tak samo, ale może tym razem uda się pojechać na zgrupowanie. Ja jak najbardziej na to liczę.

Powołania dla Golańskiego przestały przychodzić po meczu z Ukrainą, zaraz po EURO 2008. Miał tam miejsce jakiś incydent, o którym nie wiemy?

- Nie przypominam sobie, żebym coś przeskrobał. Przed tamtym meczem zerwałem więzadła w kolanie i to pewnie miało duże znaczenie. Po tym jak się wyleczyłem w lidze zagrałem trochę ponad 50 proc. spotkań. Więc wielkich powodów do powołań nie dawałem. Ale z drugiej strony moje umiejętności w ciągu roku chyba nie zmalały do tego stopnia, żeby nawet nie dostać szansy. Trochę to dla mnie niezrozumiałe. Mam jeszcze przed sobą parę lat grania. I chciałbym w takcie tych lat grać w kadrze.

Rozumiem, że Leo już do ciebie nie dzwoni.

- Nie. Kilka razy rozmawiałem z trenerem Ulatowski, który od czasu do czasu dzwoni. Z Leo nie gadałem od czasu EURO

Nie masz pretensji do Beenhakkera, że tak nagle o tobie zapomniał?

- To decyzje trenera. Mi, jako piłkarzowi pozostaje tylko te decyzje uszanować. Mam w sobie tylko tą sportową złość. Chciałbym przypomnieć się polskim kibicom, ale nie mam na to szansy. No może w meczach ze Słowenią i Irlandią się uda. A jeżeli nie to i tak będę trzymał za chłopaków kciuki.

Głównym celem reprezentacji jest awans do mistrzostw świata. Za to w jednym z wywiadów prezes Steauy Gigi Becali powiedział, że chce, aby jego zespół powtórzył sukces Szachtara Donieck i wygrał Ligę Europa, czyli dawny Puchar UEFA.

- Spokojnie. My chcemy najpierw awansować do fazy grupowej. Postaramy się grać jak najlepiej i wygrywać, co się da. Trzeba jednak spojrzeć na to chłodno, z dystansem. Prezes pewnie marzy o takich wyczynach, ale my powinniśmy skupić się na każdym, najbliższym rywalu i starać się go eliminować. Jak już mówiłem: cel podstawowy: awans do fazy grupowej. Jak awansujemy do fazy pucharowej, można będzie pokusić się o wyznaczanie kolejnych celów.

W czwartej rundzie eliminacji trafiliście na irlandzki Saint Patrick. Pierwszy mecz i wasze zwycięstwo 3:0 ustawia chyba wszystko. Cel można uznać za osiągnięty.

- Tak trzeba sobie powiedzieć. Do awansu znacznie bliżej jest Steaule. Piłka poszła jednak do przodu i nawet z teoretycznie słabszym rywalem można przegrać. Przykładów nie musimy szukać daleko. Popatrz na Wisłę i Levadię. Tu też zwycięzca był znany przed meczem i co? Jeżeli zagramy swoje nic złego stać się nam nie powinno. Ale zlekceważyć Irlandczyków nie wolno.

Mówisz bardzo dyplomatycznie, ale Becali chyba naprawdę liczy na wasz triumf w Lidze Europa.

- Prezes jest osobą strasznie ambitną i mówi czasami rzeczy, w które pewnie nawet sam nie wierzy (śmiech). Ale on kocha Steaue i chce nas zdopingować. Zeszły rok był bardzo słaby. Szóste miejsce to tragiczny wynik. Dlatego sukcesy w Europie na pewno osłodziłyby gorycz porażki z zeszłorocznego sezonu. Ale główne siły skupiamy na lidze i pucharze Rumunii.

Europejskie puchary, liga i puchar krajowy. Sporo meczów czeka cię w tym sezonie. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że na pozycji prawego obrońcy, jak mówią rumuńscy dziennikarze, najgroźniejszym rywalem Pawła Golańskiego jest … sam Paweł Golański.

- (śmiech). Mnie to tylko może cieszyć. Rozmawiałem przed sezonem z trenerem Bergodim i wiem, że na mnie liczy. No i dziś rywalizacja trwa między mną a Emilem Ninu. Ale chyba ja jestem faworytem. Spotkań jest jednak dużo, w trakcie ligi łapie się kontuje. Pewnie więc i on i ja trochę pogramy.

Steaua nie planuje sprowadzić nowego, prawego obrońcy? Do Ajaxu wrócił Ogararu a jeden, solidny prawy defensor w zespole to bardzo ryzykowana opcja. Szczególnie, że jak wspomniałeś, zawsze przytrafić może się kontuzja.

- Był niedawno u nas Daniel Balan, ale zmienił klub. Poszedł chyba na wypożyczenie do Arisu Limassol. Dziś nie wydaje mi się, żeby klub wydał pieniądze na nowego, prawego defensora. Choć z tym nigdy nie wiadomo. Transfer Rafała Grzelaka dla wielu też był wielkim zaskoczeniem. Jakiś czas temu słyszałem o zainteresowaniu jakimś piłkarzem z ligi portugalskiej. Ale konkretów chyba brakowało.

Osoba trenera Cristiano Bergodiego nie jest dla ciebie zagadką? Choć Włoch od kilku lat pracuje w Rumunii jeszcze nie miał okazji prowadzić klubu na poziomie Steauy.

- Przyznam szczerze, że ze wszystkich trenerów, z którymi pracowałem w Steaule Bergodi jest absolutnie najlepszy. Jest znakomicie przygotowany taktycznie. I ma bardzo dobrą osobowość. Jednoczy ludzi. Stworzył bardzo dobrą atmosferę, bo Steaule tego brakowało. Za Lacatsu było z tym różnie. Bardziej na minus. Teraz mamy młodą drużynę, i wydaje mi się, że Bergodi zrobi z niej pełnokrwisty zespół stworzony do wygrywania ligi.

Jednym z pomysłów Bergodiego było sprowadzenie Rafał Grzelaka. No i Polak zaliczył wejście smoka. Każdy piłkarz chciałby mieć takie wejście do nowej drużyny jak Rafał.

- Rafał przed wszystkim świetnie wprowadził się do zespołu. I mentalnie i sportowo. Strzelił gola Ujpestowi, zaliczył dwie świetnie asysty przeciwko Szkotom w Lidze Europa. Trzeba jednak sobie powiedzieć, że dziś Rafał nie jest jeszcze przygotowany do tego, aby grać regularnie w systemie sobota-środa-sobota. Trenerzy rozsądnie dysponują jego siłami. Kiedy "Grzelu" dojdzie do pełnej dyspozycji fizycznej jego szansę na grę w pierwszym składzie na pewno znacznie wrosną.

Ciężko będzie mu jednak rywalizować z Banelem Nicolitą. A reprezentant Rumunii w Bukareszcie gra już od 2005 roku i zdążył zaliczyć prawie 150 meczów w tamtejszej ekstraklasie.

- Na pewno tak, ale Rafał jest piłkarzem, z którego klub może mieć bardzo dużo pożytku. Wszyscy tu zdają sobie sprawę, że Grzelak dysponuje świetnym dryblingiem i dokładną wrzutką. Ma bardzo dobrą lewą nogę. I w pierwszych meczach wszystkie te atuty się potwierdziły. Przyznam, że "Grzelu" zrobił tu bardzo dobre wrażenie.

Do klubu właśnie dołączył jeden Polak a wróble ćwierkają, że jeszcze w tym oknie transferowym może go opuścić drugi. Zdecydować ma się na włoski Neapol.

- Mam jeszcze roczny kontrakt ze Steauą. Faktycznie było zainteresowanie ze strony Napoli, ale dziś odejście chyba nie wchodzi w grę. Poczekam do zimy i wtedy będę mądrzejszy. Jeżeli klub będzie zainteresowany przedłużeniem kontraktu to ja też jestem na tak. Kilka dobrych spotkań tu zagrałem, mam dobrą markę, więc nie ma co odchodzić na siłę.

Masz jakieś specjalne preferencje odnośnie nowego pracodawcy?

- Na pewno w grę wchodzi tylko dużo lepszy klub, niż Steaua. Kiedyś były propozycje z Porto i z Herthy Berlin. Oferta z klubu o takiej marce mnie interesuje. Inne rzekome możliwości odejścia to tylko jakieś spekulacje medialne. Założyłem sobie, że lepiej poczekać i nie napalać się. Jeżeli ktoś będzie chciał kupić Golańskiego to najpierw musi dogadać się ze Steauą. Ze mną rozmowy pewnie będą prostsze (śmiech).

Nie żal ci zmarnowanej szansy? Chyba każdy polski piłkarz chciałby trafić do takiego klubu jak Porto. Świetne zarobki, znakomita pogoda i coroczne występy w Lidze Mistrzów.

- Może i żal, ale przecież nie będę rozpaczać. Wydaje mi się, że nie jestem słabszym piłkarzem niż wtedy, więc kto wie? Może pojawi się jeszcze lepsza oferta? A jeżeli nie do bez żadnego problemu mogę zostać w Bukareszcie.

A ile potencjalny kontrahent musiałby dziś za ciebie zapłacić? Rumuńscy dziennikarze wyceniają cię na ponad cztery miliony euro.

- Porto dawało chyba trzy miliony, ale to było za mało. Chociaż Becali mógł rzucić cenę zaporową. A teraz nawet nie zastanawiałem się nad kwotą, jakiej zażąda prezes. Może znów nie będzie chciał mnie puścić? Ale sądzę, że jeżeli jakiś klub byłby naprawdę konkretny to z prezesem mógłby się dogadać.

Inni Polacy mieli szansę trafić na stadion Ghencea. Do mediów raczej takie informacje nie dotarły.

- Nic o tym nie wiem. Chyba żadnej propozycji dla Polaka z Bukaresztu klub nie wysyłał. Wiem, że jakiś czas temu, chyba półtorej roku, pewien menadżer zastanawiał się czy nie zaproponować działaczom Marcina Robaka. Nic jednak z tego nie wypaliło. Wiem też, że teraz Steaua chciała bardzo mocno środkowego pomocnika. Zaproponowałem Przemka Kazimierczaka. Klub nie chciał jednak płacić pieniędzy a Porto żądało jakiejś sporej kwoty. No i niestety Przemek do nas nie dołączył.

A jak wyglądają twoje stosunki z Gigim Becali. Wszyscy, który mieli z nim styczność powtarzają, że to fanatyk, ale też furiat i człowiek nieprzewidywalny.

- Do tej pory wszystko układało się bardzo dobrze. Na początku gazety pisały, że prezes mnie nie chce, że nie był za tym transferem. On to podłapał i od tamtego momentu stałem się piłkarzem, o którym zawsze wypowiada się bardzo pochlebnie. Zawsze umieszczał mnie w trójce zawodników, z którymi wiąże największą nadzieję. Do dziś nasze stosunki są bardzo dobre. No i moja pozycja jest teraz mocniejsza, bo nie ma się, co oszukiwać. Obecnie jestem jednym z najbardziej doświadczonych piłkarze Steauy.

Szkoda tylko, że tak ceniony zawodnik wciąż pozostaje poza kręgiem powoływanych regularnie do reprezentacji Polski piłkarzy.

- Takie jest życie. Trener Beenhakker ufa komu innemu. Dla mnie to tylko sygnał, żeby starać się jeszcze bardziej. Nie będę jednak chodzić, narzekać i pytać się:, dlaczego on a nie ja. Każdy trener ma swój plan i odpowiada za wyniki. Także trener Beenhakker. Jeżeli jednak zostanę obdarzony zaufaniem bez szemrania przyjadę na obóz kadry i dam na nim z siebie wszystko. Bo gra dla Polski to nie wielki honor.

Źródło artykułu: