Remigusz Jezierski (Jagiellonia Białystok): Wisła na początku nas "stłamsiła", miała przewagę i mogła prowadzić wyżej, ale mogliśmy utrzeć jej nosa. Szkoda, że nie strzeliliśmy na 2:2. Nie wiem czego nam zabrakło, może agresywności, a może piłkarskiej jakości, żeby się przy piłce utrzymać, wyprowadzić jakieś akcje i przestraszyć tym Wisłę. Przy bramce to nie była wina Mariusza Pawełka. Miał udział przypadkowy. Ja mogę podziękować losowi, bo strzał był niecelny. Piłka odbita od słupka wracała w pole i odbiła mu się od pleców. Na razie ustępuję miejsca w zespole Frankowskiemu i Grosickiemu, ale staram się bez złości pomagać zespołowi w takiej roli, w jakiej jestem. Oczywiście zawsze chcę dać sto procent, w każdej okoliczności.
Rafał Gikiewicz (Jagiellonia Białystok): Słabo graliśmy w pierwszej połowie. Przegraliśmy ją w szatni, wychodząc na murawę, bo nie podjęliśmy walki. Przy pierwszej bramce wyszedłem i piłkę trąciłem, choć wydaje się, że mogła być już poza boiskiem. Gra się jednak do gwizdka i Díaz w zamieszczaniu piłkę dobił. Przestraszyliśmy się i potem czekaliśmy, aż strzelą nam drugiego i trzeciego gola. Na drugą połowę wyszliśmy tak, jakby było 0:0 i pokazaliśmy charakter. Choć nie mieliśmy klarownych sytuacji, ale też sami do nich nie dopuszczaliśmy. Przy odrobinie szczęścia mogło być 2:2 i wtedy cieszylibyśmy się z remisu. Teraz jest przerwa na reprezentację, musimy popracować i jak najlepiej przygotować się do meczu z Lechem.