W środę o 16:30 Czesław Michniewicz poprowadzi Legię Warszawa w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Europy w Moskwie przeciw Spartakowi, ale czy może być pewny posady? Ostatnie słabe wyniki w lidze, w powiązaniu z kiepskim stylem prezentowanym przez mistrzów Polski na krajowym podwórku, spowodowały, że atmosfera w Legii zrobiła się nerwowa.
Czy jednak w jakikolwiek sposób może to wpłynąć negatywnie na przyszłość Michniewicza? Na najbliższą na pewno nie, a wygląda na to, że jest wprost odwrotnie! Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii, jeszcze przed odlotem do Moskwy, na spotkaniu z dziennikarzami, uchylił rąbka tajemnicy odnośnie tego, co się może wkrótce wydarzyć. Przypomnijmy: kontrakt Michniewicza z warszawskim klubem kończy się po zakończeniu obecnego sezonu.
- Przede wszystkim trzeba podkreślić, że Czesław Michniewicz odniósł z Legią sukces, bo za taki trzeba uznać awans do fazy grupowej Ligi Europy - powiedział Mioduski. - A co do przedłużenia kontraktu... W najbliższym czasie zaczniemy rozmowy z Mariuszem Piekarskim, agentem Czesława Michniewicza. Bo tak się umawialiśmy. Nie wiem, jakie są oczekiwania trenera, nie wiem, czy się dogadamy, ale usiądziemy do takich rozmów - zapewnił prezes Legii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie można się nie wzruszyć. Reakcja ojca znanego piłkarza mówi wszystko
Mioduski przy okazji wyjaśnił, jak to jest z transferami do klubu, bo to też budziło ostatnio duże emocje. Czy Michniewicz ma na nie jakikolwiek wpływ? Czy trener może na przykład odrzucić piłkarza, którego nie chce?
- Generalnie to my budujemy klub. Chcemy, żeby kadra była jakościowa, ale i zbilansowana, żeby w przyszłości zawodnicy przedstawiali określoną wartość - mówi Mioduski. - Oczywiście, ustalamy z trenerem profil gracza, jakiego ten oczekuje. Generalnie chcemy i będziemy dążyć do tego, żeby wizja szkoleniowca była spójna z wizją klubu. To się dociera i z każdym kolejnym trenerem będzie się docierało bardziej - tłumaczy Mioduski.
A przekładając to na obecne realia transferowe w Legii? - Zanim podpiszemy umowę z piłkarzem albo gdy na finiszu jest dwóch graczy do wyboru, to trener dostaje informację i ma wybór. Nie ma sytuacji, że ściągamy piłkarza do pierwszej drużyny wbrew woli trenera - przekonuje prezes mistrza Polski.
- To byłoby skazaniem gracza na niebyt, bo wszyscy wiemy, że trener Michniewicz lubi grać tymi, którym sam ufa. Jedyny przypadek, jaki mogę sobie wyobrazić, że bierzemy kogoś wbrew opinii szkoleniowca, to taki, że chcemy ściągnąć utalentowanego nastolatka, bo widzimy w nim duży potencjał na przyszłość, a trener go nie chce, bo zawodnik nie jest gotowy na już – tłumaczy Mioduski.
W Legii były też niedawno "dyskusje", kto za jaki transfer odpowiada. Mówiło się, że lwią część transferów tego lata dokonał dyrektor Radosław Kucharski, ale jeden z najbardziej udanych, czyli sprowadzenie Maika Nawrockiego, był przypisywany trenerowi Michniewiczowi.
- No właśnie. "Słynny" Maik Nawrocki. On byłby w Legii nawet bez trenera Michniewicza - ucina dyskusję Mioduski.
Tak czy inaczej, mimo pewnych tarć współpraca Legii z Michniewiczem dała sukces na europejskim podwórku. I oby w fazie grupowej Ligi Europy mistrzom Polski też poszło jak najlepiej.
Michniewicz wie jak zażegnać kryzys