W 2018 roku "Los Blancos" świętowali wygranie trzeciej z rzędu Ligi Mistrzów. Po zakończeniu sezonu z klubu odeszło dwóch głównych architektów tych sukcesów - Zinedine Zidane oraz Cristiano Ronaldo. Prezes Florentino Perez nie zdecydował się kupić żadnego gwiazdora w zastępstwie za Portugalczyka. Na ławkę trenerską sprowadził Julena Lopeteguiego, który wcześniej prowadził FC Porto czy reprezentację Hiszpanii.
Obie z tych decyzji się nie obroniły. Szkoleniowiec pochodzący z Kraju Basków został zwolniony już w październiku, gdy przegrał na Camp Nou 1:5 w El Clasico. Brak wielkiego transferu również z perspektywy czasu okazał się błędem. Vinicius był jeszcze zbyt młody, by wykręcać świetne statystyki. W 31 spotkaniach trafił do siatki tylko cztery razy. Tylko trzech piłkarzy z kadry "Królewskich" strzeliło w tamtym sezonie więcej niż 6 goli. 11 z nich było autorstwa Sergio Ramosa, 15 dołożył Gareth Bale, a aż 30 uzbierał Karim Benzema.
Wyjście z cienia
To właśnie Francuz stał się liderem ofensywy madryckiego giganta. Nigdy wcześniej w takiej roli nie występował, bo trafiał do stolicy Hiszpanii w tym samym okienku co Cristiano. Był nazywany jego giermkiem, a nagle musiał stać się najważniejszym rycerzem królewskiej armii. Zawsze był ważną częścią drużyny, ale w tak duże buty jeszcze nie wchodził. W pierwszym sezonie po odejściu Portugalczyka Realowi nie udało się zdobyć żadnych istotnych rozgrywek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jedna patrzyła na drugą. Kuriozalna bramka w meczu pań
Perez zdał sobie sprawę, że Benzema jest osamotniony w ataku. Błędem było myślenie, że pozostawioną wyrwę w liczbie 50 goli na rok, którą zapewniał Ronaldo, nagle zapełnią Isco, Marco Asensio czy Lucas Vazquez. Prezes "Los Blancos" postanowił wydać 100 milionów euro na Edena Hazarda. Jego poprzednią kosztowną operacją było kupienie świeżo upieczonego króla strzelców mundialu w Brazylii, Jamesa Rodrigueza. Po pięciu latach przerwy sternik stołecznego klubu chciał dołożyć kolejny element w budowie galaktycznej linii ofensywnej. Belgijski skrzydłowy do dziś jednak częściej przesiaduje w gabinetach lekarskich, aniżeli na murawie i już raczej nikt nie ma złudzeń, że coś się w tym temacie zmieni.
W sezonie 2019/20 udało się wygrać LaLigę. Podopieczni Zidane'a zawdzięczali to jednak głównie szczelnej obronie. "Benz" zdobył 27 bramek, znów niosąc zespół na swoich plecach. Kolejny raz granicę sześciu goli przekroczyło tylko trzech graczy. Całkowicie spadła ranga Bale'a (tylko 3 w 20 spotkaniach). Vinicius w dalszym ciągu nie zdołał zrobić kroku do przodu, zatrzymując się na pięciu trafieniach. Poprzednia kampania nie przyniosła niczego nowego, jeśli chodzi o te wskaźniki. Ponad przeciętność strzelecką wyłaniał się jedynie były snajper Olympique'u Lyon. Ponownie "Królewscy" nie wygrali żadnego trofeum.
Zarząd tego lata starał się sprowadzić Kyliana Mbappe z Paris Saint-Germain, by wzmocnić siłę ognia, ale nie udało się. W normalnych okolicznościach oznaczałoby to wielki spadek szans na powiększenie kolekcji pucharów w klubowej gablocie. Istotną zmianą jest jednak postawa Viniciusa, który po 11 meczach tego sezonu ma na koncie rekordowe dla siebie 7 goli. Wyższy bieg włączył także Benzema, który ma 11 bramek - tyle samo, co meczów.
Wielki powrót
Gra tak dobrze, że we Francji wybaczono mu afery z przeszłości i ponownie powołano na zgrupowanie reprezentacji. Na Euro 2020 nie udało się osiągnąć sukcesu, ale ten przyszedł nieco później. W październikowych finałach Ligi Narodów "Les Bleus" pokonali najpierw Belgię, a potem Hiszpanię, by wygrać drugą edycję tych rozgrywek. W finale z "La Furia Roja" trafiali właśnie Mbappe i Benzema.
To wszystko sprawiło, że Benzema jest jednym z faworytów do zdobycia Złotej Piłki. Jeśli ktoś ma zagrozić Robertowi Lewandowskiemu, to właśnie on. - Od dziecka marzyłem o niej. Najważniejsza jest zawsze drużyna, ale kiedy pomagasz jej zwyciężać, masz wiele ważnych zagrań i strzelasz wiele bramek, kolejną rzeczą w umyśle jest posiadanie tej nagrody. Zrobię wszystko, co w mojej mocy i będę pracował tak ciężko, jak tylko mogę, by ją zdobyć. Mam nadzieję, że pewnego dnia to mi się uda - powiedział ostatnio.
- Ma czas na jej wygranie, bo jest jak wino: im starszy, tym lepszy - komplementował swojego zawodnika Carlo Ancelotti. Benzema ma w tym momencie 33 lata i przeżywa najlepszy moment swojej kariery: - Czuję się dobrze fizycznie. To polega na doświadczeniu i niewidzialnej pracy. Wszystkim tym, co robisz po treningu, po powrocie do domu. Powaga, profesjonalizm. Chodzi tylko o naukę. Trzeba nauczyć się też czerpać radość z całej wykonanej pracy. Nie tylko tej na boisku, ale też w siłowni. Do tego dobry wypoczynek, odżywianie, trenowanie również w dniach wolnych. Uczysz się to lubić i nie musisz się zmuszać. Mam tak z siłownią. Są chwile, kiedy czuję się zmęczony i nie mam ochoty na nią iść, ale lubię ten wysiłek i wiem, że dzięki niemu będę lepszy, więc to robię - wytłumaczył swoje nawyki sam piłkarz.
Niedzielne El Clasico będzie pierwszym bez Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. W Barcelonie muszą się uczyć, jak układa się zespół po odejściu supergwiazdy. Na Estadio Santiago Bernabeu ten etap już się zakończył. Nie było łatwo, ale jeśli ktoś pomógł Realowi w nieco bardziej miękkim lądowaniu w nowej erze, to właśnie Karim Benzema. 19 grudnia będzie obchodził 34. urodziny. Jeśli utrzyma swój progres, jego marzenie z dzieciństwa może faktycznie się spełnić.
Mecz Barcelony z Realem Madryt rozpocznie się o 16:15. Transmisja w Eleven Sports 1.