Michał Jankowski: W niedzielę zremisowaliście z Lechem 2:2. Jesteście zadowoleni czy rozczarowani tym wynikiem?
Maciej Małkowski: Uczucia są mieszane. Z jednej strony, jak się prowadzi na Lechu 2:0, to trzeba zdobyć trzy punkty, ale z drugiej strony Lech, przy wyniku 2:2, miał kilka dobrych sytuacji i mógł ten mecz wygra. Bardziej zadowoleni jesteśmy z tego, że w końcu zaczęliśmy jakoś grać w piłkę i mieliśmy więcej sił.
Do 59. minuty graliście dobrze, ale potem rozruszał się Lech. Co się z wami stało, że daliście sobie wyrwać prowadzenie 2:0?
- Ciężko powiedzieć. Po zdobyciu gola na 2:0 za szybko straciliśmy bramkę, co było decydującym momentem. Lech dostał wiatru w żagle i zaczął atakować, a my nie potrafiliśmy się przeciwstawić. Po bramce na 2:0 powinniśmy się dłużej utrzymywać przy piłce i gdyby wynik nie zmienił się przez 10-15 minut, to Lech nie byłby wstanie nic już zrobić. Niestety strzelili gola, uwierzyli w możliwość wygranej i skończyło się tak, jak się skończyło.
Nie było czasem tak, że poczuliście się zwycięzcami?
- Wydaje mi się, że nie. Lech jest klasową drużyną i w niejednym spotkaniu wychodził z gorszych opresji. O takim czymś nie ma więc mowy. Tak jak mówię, powinniśmy utrzymywać się przy piłce i wtedy byśmy wygrali. Teraz nie ma już co gdybać, mecz zakończył się wynikiem 2:2 i zdobyliśmy jeden punkt.
Mimo wszystko remis z Lechem nie jest najgorszym wynikiem. Czy to będzie dla was przełomowe spotkanie?
- Na pewno remis nie jest najgorszym wynikiem, ale liczyliśmy na trzy punkty, bo wiadomo jak wygląda nasza sytuacja w tabeli. Oby był to przełomowy moment w tej rundzie. Pozostaje niedosyt, że nie wygraliśmy, ale pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra. Po przerwie było trochę gorzej, jednak i tak lepiej, niż w poprzednich spotkaniach. Teraz możemy spokojnie przygotowywać się do następnego meczu z Ruchem Chorzów, bo wiemy, że stać nas na dobrą grę.
Po meczu z Lechem trener Rafał Ulatowski mówił, że wróciła wam radość z gry w piłkę. Czy właśnie tego brakowało w ostatnich meczach? W jakich nastrojach byliście?
- Jeżeli się przegrywa mecz za meczem i nie zdobywa punktów, to na pewno gdzieś to w gdzieś to w głowie siedzi i ciężko nastawić się na dobrą grę. W poprzednim tygodniu trener Ulatowski zrobił wszystko, abyśmy poczuli głód piłki. Na pewno to było widać w niedzielnym spotkaniu.
Teraz ekstraklasa ma dwa tygodnie przerwy. Nad czym głównie musicie pracować w tym okresie?
- Ciężko powiedzieć. W meczu z Lechem wyglądaliśmy lepiej niż w poprzednich kolejkach. Nie w mojej głowie siedzi, co powinniśmy jeszcze poprawić. Na pewno trenerzy wymyślą taki plan, żeby wszystko wyglądało dobrze.
Przed sezonem do GKS Bełchatów trafiłeś z Odry Wodzisław. Jesteś zadowolony z transferu?
- Na pewno jestem zadowolony z przenosin. Początek jest trudny, bo nie tak to sobie wyobrażaliśmy, ale mimo nieudanych spotkań i małej ilości punktów, atmosfera w klubie jest bardzo dobra. Wiemy na co nas stać i seryjne zdobywanie punktów jest kwestią czasu.
Jak przebiegła aklimatyzacja w drużynie?
- Bez problemu. Początki na boisku, a nie w drużynie, zawsze są trudne, ale z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Z Lechem również nie zagrałem dobrego spotkania. Czułem się jednak już zdecydowanie lepiej i myślę, że wszystko będzie coraz korzystniej funkcjonować.
Gdy grałeś w Odrze sporo mówiło się, że jesteś blisko powołania do reprezentacji Polski. Teraz, gdy grasz w silniejszym klubie, a trenerem jest Rafał Ulatowski, asystent Leo Beenhakkera, powinno być łatwiej trafić do kadry.
- Cały czas mówiłem, że nie przychodzę do Bełchatowa, bo mam bliżej do reprezentacji. To jest nieprawda. Chciałem zmienić klub, a GKS daje mi większe możliwości. O kadrze nie myślę, bo wiem ile mi brakuje, co widać było w pierwszych meczach tego sezonu. Trzeba cały czas ciężko pracować i może kiedyś się uda. Na dzień dzisiejszy skupiam się na powrocie do optymalnej formy.
A jak byś ocenił szanse reprezentacji w meczach z Irlandią Północą i Słowenią?
- Na pewno musimy te spotkania wygrać. Wydaję mi się, że awansujemy do Mistrzostw Świata, czego wszyscy byśmy bardzo chcieli. Trzeba być optymistą i wierzę w końcowy sukces.