Marcin Brosz (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała): W myślach szukaliśmy dna, zastanawialiśmy się czy nasza gra to już to dno czy jeszcze nie. Po pierwszych 40 minutach wydawało się, że najgorsze jeszcze przed nami. Uważam, że sięgnęliśmy tego dna, ale udało nam się od niego odbić. Wszyscy cierpliwie czekali, stali za nami murem. Potrzebowaliśmy takiego meczu. Teraz myślę, że przyjdą lepsze dni dla klubu i dla miasta.
Dariusz Kołodziej (Podbeskidzie Bielsko-Biała): Początek był ciężki, ale pokazaliśmy charakter. Udało się ten mecz wygrać dość wysoko. Uważam, że nie podlega dyskusji, kto tutaj był lepszym zespołem.
Piotr Rocki (Podbeskidzie Bielsko-Biała): W końcu wygraliśmy. Nie było to łatwe spotkanie. Boisko nie było przygotowane tak jak byśmy sobie tego życzyli. Graliśmy do końca i opłaciło się to nam. We wcześniejszych meczach mieliśmy dużo sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystywać. W sobotę mieliśmy chyba 5-6 i aż z czterech udało się trafić do siatki.
Przemysław Cecherz (trener Stali Stalowa Wola): Mecz się ułożył po naszej myśli. Lepiej już chyba nie mógł. Prowadziliśmy 2:0, ale dostaliśmy bramkę do szatni ze stałego fragmentu gry. Potem rzut karny i mój zespół nie wytrzymał tej presji i oddał grę przeciwnikowi. No i tym samym przegraliśmy.
Krzysztof Trela (Stal Stalowa Wola): Prowadziliśmy 2:0. Po tych ostatnich niepowodzeniach myślałem, że w końcu się uda. Mimo tej bramki do szatni wierzyliśmy głęboko w zwycięstwo. Nie wiem co to się stało. Graliśmy w środę, zmobilizowaliśmy się, widać było, że każdy ma siłę. Ambicji nie można nam odmówić. Szkoda tak głupio straconych bramek.
Jacek Maciorowski (Stal Stalowa Wola): Trzeba pytać sędziego, co to się stało na boisku. Gdy my zagraliśmy ręką, arbiter zagwizdał. Potem trzy razy ponownie były zagrania tą częścią ciała i gwizdek milczał.