Bartosz Iwan: Kontaktowy gol dla Warty był momentem przełomowym

GKS Katowice prowadził w Poznaniu z Wartą 2:0 i 3:2, a mimo to nie zdołał zainkasować kompletu punktów i musiał zadowolić się remisem. Po ostatnim gwizdku sędziego przebieg zawodów ocenił zdobywca dwóch goli dla drużyny Adama Nawałki, Bartosz Iwan.

- Nie da się ukryć, że czujemy niedosyt. Duży wpływ na wynik wywarła końcówka pierwszej połowy. Mając przewagę dwóch bramek, daliśmy się zaskoczyć tuż przed przerwą. Marcin Klatt sprawił, że Warta uwierzyła w swoje możliwości i od początku drugiej części spotkania ruszyła do zdecydowanych ataków. Przed meczem remis bralibyśmy w ciemno, ale ze względu na okoliczności bardzo żałujemy, że nie udało nam się wygrać. Myślę, że zasłużyliśmy na komplet punktów - powiedział Bartosz Iwan w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

W sobotniej potyczce oba zespoły popełniały sporo prostych błędów w defensywie. Z czego to wynikało? - Jeśli chodzi o nas, to wydaje mi się, że obrońcy mieli nieco słabszy dzień. Straciliśmy głupie bramki. Takie pomyłki nie mogą zdarzać się drużynie występującej w I lidze. Rywal wiedział jak to spożytkować. Gospodarze wykorzystali nasze słabości, w efekcie musieliśmy zadowolić się jednym oczkiem - dodał 25-letni pomocnik.

Ekipa z Górnego Śląska nie zdołała zainkasować w stolicy Wielkopolski pełnej puli, ale wciąż legitymuje się bardzo dobrym bilansem w pojedynkach z zespołem Bogusława Baniaka. Dość powiedzieć, że po powrocie na zaplecze ekstraklasy Zieloni nie pokonali GKS ani razu. - Mamy jakiś patent na tego rywala. Podobnie jak rok temu, znów zremisowaliśmy w Poznaniu 3:3, tyle że tym razem było nieco trudniej, bo musieliśmy zagrać w "ogródku". Wiadomo, że na tym obiekcie Warta czuje się zdecydowanie lepiej niż na stadionie przy ul. Bułgarskiej. Panują tutaj specyficzne warunki, a boisko nie jest zbyt dobre. Nie można jednak narzekać na takie rzeczy, trzeba się z tym zmierzyć i walczyć o punkty wszędzie - stwierdził Iwan.

Mimo że przy Drodze Dębińskiej wszystkim przyjezdnym drużynom gra się trudno, Gieksa rozpoczęła sobotni mecz bardzo dobrze. Zupełnie zdominowała rywali i do momentu kontaktowej bramki strzelonej przez Marcina Klatta panowała na boisku. - Zakładaliśmy, że musimy wyjść na murawę z agresywnym nastawieniem i nie możemy pozwolić rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Warta ma przecież bardzo groźnych zawodników w ofensywie. Przez większą część pierwszej połowy neutralizowaliśmy atuty poznaniaków, ale po golu na 1:2 wszystko się odmieniło. To był moment przełomowy, który miał decydujący wpływ na rezultat - zakończył pomocnik katowickiego zespołu.

Komentarze (0)