W Zabrzu czuję się jak w domu - rozmowa z Alesem Bestą, napastnikiem Górnika Zabrze

Kiedy czeski napastnik Ales Besta pojawił się na testach w Górniku Zabrze jego nazwisko mało któremu pasjonatowi futbolu cokolwiek mówiło. Jak się potem okazało przejście walecznego snajpera do zabrzańskiego klubu było strzałem w dziesiątkę. Już w pierwszym meczu w trójkolorowych barwach strzelił debiutancką bramkę, a w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała zapewnił zabrzanom trzy punkty. Jak mówi w rozmowie z naszym portalem, nie zamierza na dwóch trafieniach poprzestać i zrobi wszystko by sezon zakończyć z dwucyfrowym licznikiem bramek.

Marcin Ziach: Do Zabrza trafiłeś ni stąd, ni zowąd. Byłeś postacią anonimową dla kibiców, ale zapisałeś się w ich serca już po pierwszym meczu.

Ales Besta: Mecz z GKS Katowice rozpocząłem na ławce rezerwowych. Kiedy jednak tam siedziałem nie umiałem oderwać oczu od trybun. Były szczelnie wypełnione, a atmosfera znakomita. Modliłem się w duchu żeby trener dał mi szansę pojawienia się na boisku w tym spotkaniu. Czułem, że będzie to dla mnie dobry mecz i tak się stało. Zmieniłem kontuzjowanego kolegę jeszcze w pierwszej połowie i zaliczyłem asystę i bramkę. To było świetne uczucie. Zdobyliśmy trzy punkty w derbach, a to przecież szczególne mecze dla kibiców. W Zabrzu publika jest znakomita.

A jak wygląda to w Czechach? Byłeś przecież zawodnikiem mistrza kraju, Slavii Praga.

- W Czechach na stadiony nie przychodzi aż tak wielu kibiców. Wyróżnia się pod tym względem jedynie Banik Ostrawa i drużyny z Pragi. Tam trybuny się wypełniają. Kibice nie są jednak tak żywi jak w Polsce. Tutaj wchodząc na boisko czujesz, że kibice są z tobą i swoim dopingiem prowadzą drużynę do zwycięstwa. W Czechach nie wygląda to tak dobrze, chociaż wszyscy są dumni z osiągnięć naszej reprezentacji, która jest jedną z najlepszych w Europie. W piłce klubowej nie osiągamy jednak wielkich sukcesów i być może dlatego nasze rozgrywki nie cieszą się tak dużym zainteresowaniem fanów.

Przeszedłeś z czeskiej ekstraklasy do polskiej pierwszej ligi. Co sprawiło, że zdecydowałeś się na ten krok?

- Przede wszystkim to, że w Slavii nie miałem zbyt wielu szans na grę. Trener układał sobie kadrę pod styl gry, jaki preferował, a ja do jego koncepcji nie pasowałem. Kiedy otrzymałem ofertę przyjścia na testy do Górnika Zabrze nie zastanawiałem się zbyt długo. Wiem, że klub ma duże ambicje, które zakłócił spadek z ekstraklasy. W piłce tak bywa, że nie zawsze wszystko układa się według planów. Udało mi się wywalczyć uznanie trenera i przeszedłem do Zabrza z jednym celem. Chcę pomóc Górnikowi w awansie do ekstraklasy. Drużyna jest silna, mamy wielu bardzo dobrych piłkarzy i powinniśmy w tym sezonie awansować.

Jak długo trwała twoja aklimatyzacja w nowym klubie?

- Przebiegła szybko. W kadrze Górnika jest inny zawodnik z Czech, Michal Vaclavik. W ostatnim czasie leczy kontuzje, ale bardzo mi pomógł w aklimatyzacji. Drużyna przyjęła mnie też bardzo ciepło. Widzę, że koledzy mają do mnie zaufanie, bo często zagrywają do mnie piłkę, a ja muszę ich zagrania jak najlepiej wykorzystać. Już dwa razy mi się to udało, ale nie chcę na tym poprzestać. Marzy mi się jeszcze większa liczba bramek, nawet dwucyfrowa. Najważniejsze jednak jest to, by Górnik awansował. Ja w Zabrzu czuję się jak w domu. Ludzie są serdeczni, kibice mnie doceniają, a trener na mnie stawia. Czuję się tutaj potrzebny.

Sezon rozpoczął się po waszej myśli, bo wygraliście większość spotkań i jesteście liderem tabeli. Gra jednak nie wygląda najlepiej.

- Liga jest wbrew pozorom bardzo trudna. Dla nas jest to nowość, bo ekstraklasa i pierwsza liga bardzo się od siebie różnią. Rywale często kryją bardzo blisko i nie pozwalają nam rozgrywać piłki. Pierwsze mecze były dla nas trudne, bo uczymy się nowego stylu gry. Nie mamy dużo czasu i swobody na grę kombinacyjną. Tutaj mecze wygrywa ta drużyna, która pokaże na boisku więcej walki i lepszą skuteczność. My wygraliśmy kilka ważnych meczów i jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Mam nadzieję, że uda nam się szybko przystosować do trudnych warunków i wywalczymy awans.

Udało ci się dla Górnika strzelić już dwie bramki. Oba trafienia padły w meczach w Zabrzu. W meczach wyjazdowych nie masz zamiaru strzelać?

- (śmiech) Nie, to nie o to chodzi. Mecze u siebie i na wyjeździe bardzo się różnią między sobą. W Zabrzu mamy za sobą publiczność, która nas potrafi zdopingować do dobrej gry. W meczach wyjazdowych gramy nieco inaczej, staramy się grać z kontrataku. Ja lubię szybkie kontry, bo szybkość jest moją mocną stroną. Nie umiem sobie często poradzić ze zmasowaną obroną przeciwnika. Obrońcy często graja na pograniczu faulu, ale dla nich najważniejsze jest to, by przerwać akcję i nie stracić bramki.

Udawało ci się już strzelać z prawej i lewej nogi. Teraz pora na twoje trafienie głową?

- Nie ważne czym się strzela, najważniejsze żeby drużyna miała z tego korzyści. Ja nie jestem wysokim zawodnikiem. Wolę pojedynki szybkościowe, bo w tych czuję się pewniej. Jeżeli jednak piłka jest dobrze zagrana to potrafię też celnie uderzyć głową. Ciężko mi powiedzieć czy uda mi się w ten sposób zdobyć bramkę, ale będę się starał (śmiech).

Przez kibiców za sprawą swojej waleczności na boisku zostałeś okrzyknięty "Bestią".

- Podobne przezwisko nosiłem też w Czechach. Zawsze na boisku lubiłem dawać z siebie wszystko. Walczyłem o każdą piłkę, często nawet o tę, która wydawała się być stracona. Taki mam charakter. Zawsze walczę do końca. Cieszę się, że trenerzy to zauważają i nie boją się na mnie postawić. Nie chcę nigdy nikogo zawieść dlatego wychodząc na boisko zostawiam dużo sił i zdrowia. Takim jestem zawodnikiem i waleczność to moja główna cecha na boisku.

W ostatnim czasie gracie mecze co trzy dni. To spore wyzwanie dla organizmu.

- Każdy mecz jest naszą pracą, którą musimy wykonać jak najlepiej. Czasami drużyna gra lepiej, czasami gorzej. W piłce ciężko jest coś przewidzieć. Wysoka częstotliwość spotkań nie jest dla nas straszna. Jesteśmy do sezonu dobrze przygotowani i wydaje mi się, że powinniśmy dać radę zagrać w tych meczach na dobrym poziomie. Ja czuję się fizycznie dobrze i mam nadzieję, że pomogę drużynie w kolejnych zwycięstwach.

Mecz z Pogonią Szczecin pokazał, że mecze co trzy dni nie służą wam najlepiej.

- Tutaj raczej nie chodzi o zmęczenie, bo trener rozsądnie wprowadzał nas do treningu po ostatnim meczu. Zagraliśmy słabo. Może nawet najsłabiej w tym sezonie, ale wszystkich meczów nie da się wygrać. Wcześniej nie straciliśmy bramki w czterech spotkaniach, a teraz w jednym meczu aż trzy. Szkoda, bo Pogoń to drużyna w naszym zasięgu i powinniśmy to spotkanie ze spokojem wygrać. Niestety w tym meczu przeciwnik był lepszy i wygrał zasłużenie. My odkujemy się za tę porażkę na wiosnę.

W meczu z Pogonią opuściło was szczeście, które było waszym towarzyszem w ostatnich spotkaniach.

- Nie da się ukryć, że mieliśmy w poprzednich meczach dużo szczęścia, ale wygrywaliśmy je, a zwycięzców się nie sądzi. W meczu z Pogonią zagraliśmy słabo. Ja sam nie jestem z siebie zadowolony, bo miałem nadzieję, że uda mi się coś strzelić. Niestety tak się nie stało i przegraliśmy. Nie możemy się załamać, bo przed nami jeszcze wiele meczów i będziemy się w nich starali o punkty. Mam nadzieję, że już w niedzielę będziemy się cieszyli ze zwycięstwa.

Po raz pierwszy w tym sezonie przegraliście na własnym stadionie i po raz pierwszy przy Roosevelta pożegnały was gwizdy.

- Kibice mają prawo do złości, bo zagraliśmy słaby mecz i straciliśmy głupie bramki. Oni przyszli na trybuny, zmokli strasznie, a my nie potrafiliśmy ich zadowolić nawet remisem. Mówi się trudno. Było to straszne uczucie, kiedy schodzisz z murawy i wiesz, że kibic nie jest zadowolony z twojego występu. My gramy dla naszych fanów i będziemy chcieli porażkę odkupić zwycięstwem w kolejnym spotkaniu.

Przed wami bardzo ciężki wyjazd do Pruszkowa. Znicz to drużyna nieprzewidywalna i nie można jej zlekceważyć.

- Jeżeli przed meczem się zlekceważy przeciwnika to ten mecz już się przegrało. Musimy grać w każdym meczu z szacunkiem dla rywala, ale na miarę swoich możliwości. Taki mecz jak z Pogonią nie może się już powtórzyć. Jest mi wstyd za tę porażkę, ale to pomoże mi w motywacji przed kolejnym meczem. Na pewno trener dobrze rozpracuje przeciwnika, a my musimy wyjść na boisko i walczyć o zwycięstwo.

Umotywowany Besta w Pruszkowie znów trafi do siatki rywala?

- Bardzo bym chciał żeby tak było. Na razie nawet nie wiem czy trener mnie na to spotkanie wystawi. Jeżeli jednak zagram zrobię wszystko żeby Górnik zdobył trzy punkty. Nie ważne czy wygramy jedną czy trzema bramkami. Najważniejsze jest zwycięstwo. O to gramy w każdym meczu i nie inaczej będzie przy okazji następnego spotkania. Chcemy uszczęśliwić naszych kibiców.

Źródło artykułu: