Brutalny faul Kokoszki. Co na to Ćwielong?
W 35. minucie meczu Śląska Wrocław z Polonią Warszawa Adam Kokoszka brutalnie sfaulował Piotra Ćwielonga. Kokoszka twierdzi jednak, że... to nie jego wina! Co na to poszkodowany?
Dochodziła 35. minuta meczu we Wrocławiu, gdy Adam Kokoszka w bezpardonowy sposób, wyprostowaną nogą, zaatakował Piotra Ćwielonga. Arbiter meczu długo się nie zastanawiał i od razu obrońcę Polonii Warszawa wyrzucił z boiska. - Co do czerwonej kartki, to szedłem do końca, wybiłem piłkę. Ofensywny zawodnik też równie dobrze mógł odpuścić, to by na mnie nie wpadł - dość niespodziewanie wypalił zawodnik.
Naciskany przez dziennikarzy nie chciał się jednak przyznać, że jego zagranie było brutalne. - Ile było do tego zawodnika? Pół metra? Kiedy ja miałem nogę schować? Wydaje mi się, że jakby on też liczył się z tym, że jest na przegranej pozycji, mógłby stanąć, to bym go nie zahaczył - komentował.
- Wydaje mi się, że żółta kartka może była zasłużona, bo był kontakt, ale czerwona... Tak jak mówię - zawodnik ofensywny też mógł widzieć, że jest spóźniony i po prostu do końca nie biec. Jako obrońca zawsze muszę iść do końca. Tym bardziej, że byłem pierwszy przy piłce - dodał.
O zachowaniu swojego zawodnika nie chciał się zbytnio wypowiadać Piotr Stokowiec, trener Czarnych Koszul. - Byłem trochę zasłonięty i nie chcę na forum publicznym rozliczać się ze swoimi zawodnikami. Nie wiem, czy była to interwencja na tyle ostra, że zasługiwała na czerwoną kartkę - skomentował szkoleniowiec.
Polonia w niedzielę przegrała 1:2, chociaż to drużyna ze stolicy pierwsza wyszła na prowadzenie. - Wydaje mi się, że to któryś taki mecz, gdzie tracimy bramkę zaraz po jej strzeleniu. To jest chyba drugie albo trzecie takie spotkanie. Wszyscy wiedzieliśmy o tym, że jak prowadzimy, to musimy przetrwać. Mariusz Pawełek może popełnił błąd, tak ja z Injacem mogliśmy biec do końca, to byśmy tę piłkę wybili i napastnik Śląska nie byłby pierwszy przy niej - powiedział Kokoszka, który znajduje się na liście rezerwowej reprezentacji Polski.
W końcówce potyczki zawodnicy z Warszawy mogli doprowadzić do wyrównania. Świetnej okazji nie wykorzystał jednak Edgar Cani. - Akurat drugiej połówki nie widziałem, bo siedziałem w szatni. Z tego co wiem, to Edgar Cani miał sytuację. Mógł trochę lepiej strzelić. Jeszcze przy wyniku 1:1 mieliśmy okazję. Mieliśmy swoje sytuacje i pokazaliśmy, że też w osłabieniu potrafimy grać. Szkoda, że nie mamy punktów, bo na pewno na koniec sezonu zawsze to jedno oczko choćby z remisu w tabeli by nas lepiej układało - podsumował Kokoszka.
Co o tej sytuacji sądzi sam główny poszkodowany?