W tym artykule dowiesz się o:
Maciej Gostomski (Lech Poznań)
Nie jest nowicjuszem w klubie ekstraklasy - w latach 2006-2010 był zawodnikiem Legii Warszawa, ale nie doczekał się debiutu w najwyższej klasie. Później zrobił dwa kroki w tył, do II-ligowego Bałtyku Gdynia i II-ligowej Bytovii Bytów, z której Lech ściągnął go minionego lata na Bułgarską.
Pewnie nie trafiłby do Kolejorza, gdyby nie przewlekła kontuzja Jasmina Buricia. Zaczął sezon jako rezerwowy, a słabo spisującego się Krzysztofa Kotorowskiego zastąpił dopiero, gdy ten doznał urazu w meczu z Wisłą Kraków. "Gostek" wszedł do bramki i w dużym stopniu Lech też jemu zawdzięcza marsz w górę tabeli pod koniec rundy. W 4 z 13 występów zachował czyste konto, ale na uwagę zasługuje wysoka, 80-procentowa, skuteczność w interwencjach na linii - obronił 47 z 59 oddanych na jego bramkę strzałów. Pod tym względem ustępuje tylko Michałowi Miśkiewiczowi.
Andre Micael (Zawisza Bydgoszcz)
Radosław Osuch mówi o nim, że tak dobrego stopera w ekstraklasie nie było od dekady i nie będzie przez następnych kilka lat. Właściciel Zawiszy ma styl bycia "Mirka sprzedawcy samochodów", więc pewnie "Portugalczyk płakał, jak oddawał" Micaela do Polski.
Na razie 24-latek nie mieści się naszym zdaniem w czołowej "5" stoperów ekstraklasy, ale jest najlepszym spośród debiutantów. Gra dość pewnie, choć niekiedy bardzo brutalnie i jest oszczędzany przez sędziów. Jest typem nowoczesnego środkowego obrońcy, który potrafi wprowadzić piłkę do drugiej linii.
Utrzymanie miejsca w składzie Zawiszy ułatwiła mu kontuzja kapitana drużyny Łukasza Skrzyńskiego, dzięki czemu przez dużą część rundy był z Pawłem Strąkiem jedynymi stoperami w talii Ryszarda Tarasiewicza, który wiosną będzie zmuszony do rezygnacji jednego z trzech dobrych środkowych.
Dossa Junior (Legia Warszawa)
Portugalczyk w służbie Cypru miał być dużym wzmocnieniem Legii w walce o Ligę Mistrzów. Wojskowi do wymarzonych rozgrywek nie awansowali, ale akurat do niego nie można za to mieć pretensji. Był podstawowym zawodnikiem w drużynie Jana Urbana, o ile był dyspozycyjny, bo stosunkowo często wypadał ze składu z powodu kontuzji lub kartek.
Największym mankamentem 27-latka jest złe obliczanie toru lotu piłki, przez co przegrywa proste pojedynki główkowe lub w ogóle mija się z piłką, co jest dość dużym minusem jak na środkowego obrońcę, ale na jego szczęście nie zdarza się to notorycznie.
Daniel Dziwniel (Ruch Chorzów)
Niebiescy wyciągnęli go z niemieckiej III-ligi, ale nie był "nołnejmem" - w końcu regularnie grał w juniorskich reprezentacjach Polski i postawił na niego też Marcin Dorna w kadrze U-21.
W ekstraklasie pojawił się dopiero teraz i od połowy rundy jesiennej prezentował wysoki, równy poziom, błyszczał w ofensywie Ruchu, dogrywając kolegom i samemu też potrafiąc wykończyć akcję. Miał udział w dobrych wynikach "młodzieżówki" w el. MME. Nie jest przypadkiem, że wskoczył na wyższy szczebel, gdy Ruch przejął Jan Kocian.
Herold Goulon (Zawisza Bydgoszcz)
Zawodnik z innej bajki i nie chodzi wcale o "Guliwera". Widać, że 25-letni pomocnik piłkarskie wychowanie odebrał we francuskiej narodowej akademii piłkarskiej w Clairefontaine, a w Polsce znalazł się tylko i wyłącznie przez życiowy zakręt, w który wpadł.
Zawisza ściągnął go do siebie z półrocznego bezrobocia i jego transfer był bodaj najbardziej udanym transferem letniego okienka transferowego. Goulon nie potrzebował czasu na aklimatyzację - już od debiutu przewyższał T-Mobile Ekstraklasę kulturą gry i wyszkoleniem technicznym. Niby ociężały, a kiedy włączy opcję drybling, ciężko mu odebrać piłkę albo choćby go zatrzymać. Czołowy pomocnik T-Mobile Ekstraklasy.
Krzysztof Danielewicz (Cracovia)
Jestem multimistrzem Polski z Zagłębiem Lubin w kategorii U-19 i Młodej Ekstraklasy, ale szansy w seniorskiej piłce w miedziowych barwach się nie doczekał. W rundzie wiosennej sezonu 2011/2012 sam skierował się do I-ligowego Ruchu Radzionków (- W Młodej Ekstraklasie czułem się już jak oldboj), a pół roku później Cracovia wykorzystała fakt, że Zagłębie zwlekało z przedstawieniem mu oferty nowego kontraktu i wykupiła go za bezcen.
Choć transfer "Daniego" był przyklepany zanim Pasy przejął Wojciech Stawowy, wychowanek Parasola Wrocław szybko przebił się do pierwszego składu Cracovii i miał duży udział w wywalczeniu przez krakowian awansu do ekstraklasy.
W najwyższej klasie rozgrywkowej spisuje się bardzo dobrze. W 14 meczach zdobył jednego gola i zaliczył 4 asysty, ale też dwa miesiące stracił na kontuzji stawu skokowego. Choć jest graczem ofensywnym, jest bardzo pożyteczny w odbiorze. Jego najmocniejszym punktem jest gra na jeden kontakt przyspieszające akcje. On zawsze wie, gdzie zagra piłkę, którą poda mu kolega z drużyny albo w którą stronę pośle bezpańską, przejętą futbolówkę.
Michał Masłowski (Zawisza Bydgoszcz)
O "Maśle" powiedziano już jesienią tyle, że nietaktem będzie powtarzanie tego w kółko. Debiutujący w ekstraklasie 25-latek zdobył 7 bramek i zaliczył 4 asysty, ale dobre statystyki nie oddają do końca tego, ile daje Zawiszy.
Jeszcze dwa lata temu grał w III-ligowej Lechii Dzierżoniów, a Cracovia, w której był na testach latem 2011 roku, zaproponowała mu zarobki na poziomie średniej krajowej... Dziś Pasy mogą sobie pluć w brodę, a Masłowski przeszedł do historii polskiej ekstraklasy, zostając piątym w XXI wieku piłkarzem, który w meczu ekstraklasy ustrzelił czteropak: [wrzuta=3JenRpGZnP7,mmkk07]
Siergiej Pilipczuk (Korona Kielce)
Jeden z najbardziej niedocenianych ligowców. Przychodził do Korony jako lewy obrońca i na takiej pozycji był testowany przez Jose Rojo Martina, ale okazało się, że jest bardzo dobrym, czującym małą grę, przebojowym skrzydłowym.
Jego dobra gra w T-Mobile Ekstraklasie nie powinna jednak dziwić. 29-letni Ukrainiec ma w końcu na koncie blisko 100 rozegranych spotkań w rosyjskiej ekstraklasie
Jakub Wójcicki (Zawisza Bydgoszcz)
"Szukajcie, a znajdziecie" - kolejny po Masłowskim przykład na to, że w niższych ligach grają wartościowi piłkarze, których trzeba po prostu umieć dostrzec. Wójcicki nie grał nawet na zapleczu ekstraklasy, dopóki nie wywalczył do niej awansu z Zawiszą.
Jesienią jako jedyny zawodnik Zawiszy wystąpił w każdym z 21 spotkań, zdobył 2 bramki i zaliczył 6 asyst. Dziwimy się, że jego wysokiej formy nie dostrzegł selekcjoner Adam Nawałka , który wolał sięgnąć po zgraną kartę w osobie Łukasza Madeja.
Marco Paixao (Śląsk Wrocław)
W końcówce rundy jego strzelba się zacięła, ale jego dorobek strzelecki i tak jest imponujący. Licząc wszystkie rozgrywki, zdobył jesienią dla Śląska 16 goli i zaliczył 3 asysty. Jeden z najlepszych letnich transferów w ekstraklasie. Od czasu Artioma Rudneva nie było tak mocnego wejścia do polskiej ligi.
Portugalczyk ma łatwość dochodzenia do sytuacji podbramkowych, a potrafi je wykorzystać prawą i lewą nogą, a także głową. Nie jest mu obca gra kombinacyjna - gdyby jego koledzy mieli lepszą skuteczność, Paixao miałby z 5, 6 asyst na koncie więcej.
Eduards Visnakovs (Widzew Łódź) Łotysz, którego Widzew ściągnął z Kazachstanu na spółę z Grzegorzem Waraneckim zaczął w równie dobrym stylu, co Paixao i również zgasł pod koniec rundy, aczkolwiek 8 bramek w słabiutkim Widzewie to dobry wynik.
"Wiśnia" potrafi zaskoczyć bramkarza z każdej pozycji w polu karnym, a także w każdej pozycji - kilka razy pokazał, że golkiper rywali musi mieć się na baczności nawet, gdy Łotysz leży już na boisku.
Widzew traktuje go jako polisę na życie. Jeśli znajdzie się chętny na 23-latka, zarobek rzędu miliona euro nie będzie marzeniem ściętej głowy, a realną sumą. Tym bardziej, że niedawno przedłużył kontrakt z Widzewem.
Ławka rezerwowych: Pavels Steinbors (Górnik Zabrze), Barry Douglas (Lech Poznań), Ostoja Stjepanović (Wisła Kraków), Luis Carlos (Zawisza Bydgoszcz), Bartłomiej Babiarz (Ruch Chorzów), Bekim Balaj (Jagiellonia Białystok), Mateusz Piątkowski (Jagiellonia Białystok).