W tym artykule dowiesz się o:
Tottenham Hotspur zatrudnił Juande Ramosa [na zdjęciu z Pepem Guardiolą], który z Sevillą dwukrotnie wygrał Puchar UEFA. Hiszpański klub grał ładną dla oka piłkę i te same wzorce Ramos miał przenieść na White Hart Lane. O tym jak bardzo zaufano jego umiejętnościom menedżerskim, świadczy roczna pensja Hiszpana, która oscylowała między sześcioma a siedmioma milionami funtów. Jak na warunki z 2008 roku, to była ogromna suma.
Po tym jak Ramos objął stery w Tottenhamie, klubowi nie szło zbyt dobrze. Hiszpan tłumaczył, że w kolejnym sezonie będzie lepiej. Wierzyli mu wszyscy. Latem dokonano sporych wzmocnień, ale i wielu zawodników pożegnało się z White Hart Lane. 90 milionów euro na nowych piłkarzy robiło wrażenie na ekspertach. Także nazwiska nowych zawodników mogły takowe zrobić: Luka Modric, David Bentley czy Roman Pawluczenko coś w światowej piłce wówczas znaczyły.
Jednak od pierwszej kolejki Tottenhamowi nie szło. Porażka goniła porażkę i zajmował ostatnie miejsce w lidze, a do fazy grupowej Pucharu UEFA awansował po męczarniach z Wisłą Kraków. Kto zawinił? Niektórzy mieli jasną odpowiedź: Juande Ramos, ale zwolnienie Hiszpana oznaczałoby dla klubu wielomilionowe odszkodowanie. Na było odważnego, który podjąłby taką decyzję.
W zespole atmosfera była beznadziejna. Nowy piłkarz, Roman Pawluczenko, nie rozumiejąc decyzji Ramosa pewnego razu wściekły ruszył do domu trenera, pytając go, dlaczego nie gra. Ramos oświadczył mu, że źle współpracuje z Darrenem Bentem i będzie grał tylko wtedy, gdy Bent będzie siedział na ławce. Innym przykładem złej atmosfery w szatni była osoba Davida Bentleya. Anglik głośno o tym nie mówił, ale jego zdaniem fakt, że nie dostał powołania do reprezentacji Anglii jest winą Ramosa. Według byłego zawodnika Blackburn Rovers, Hiszpan nie wystawiał go do składu, a jeśli już to robił, to nie na takiej pozycji, na której Bentley chciałby grać.
Ramos miał coraz więcej wrogów na White Hart Lane. Śmiała się z niego prawie cała Anglia, ale kibicom Kogutów nie było do śmiechu. Hiszpan sam nie chciał zrezygnować, a niektórzy już zaczęli wierzyć w najczarniejszy scenariusz. Ponad 30 lat wcześniej Tottenham również miał bardzo dobry skład, również fatalnie zaczął nowe rozgrywki i skończyło się degradacją. Teraz nikt takiego rozwoju wypadków nie rozważał, prawie nikt: - Jesteśmy za silni, by spaść, by w ogóle myśleć o bronieniu się przed degradacją - przyznał wówczas Didier Zokora, pomocnik Tottenhamu. W końcu miarka się przebrała i Ramos został wyrzucony z White Hart Lane.
Jak w angielskich klubach radzili sobie inni znani trenerzy? Niektórzy na pewno wyobrażali sobie to inaczej.
Miał doprowadzić klub z Old Trafford do mistrzostwa Anglii. Obiecał, że zrobi to w ciągu trzech lat, a po tłustych latach z sir Alexem Fergusonem teraz było zupełnie inaczej.
Holender otrzymał mnóstwo pieniędzy na transfery, mógł kupić niemal kogo chciał. Na dzień dobry sprowadził Angela di Marię za 75 milionów euro. Nie potrafił się jednak dogadać z Argentyńczykiem i po sezonie tego już nie było na Old Trafford. Nie były to jedyne pomyłki van Gaala. Memphisa Depaya czy Morgana Schneiderlina na Old Trafford już nie ma. Obaj mocno rozczarowali i z ulgą sprzedawano ich dalej.
Czerwone Diabły pod wodzą van Gaala grały słabo, nie zakwalifikowały się nawet do Ligi Mistrzów. Po dwóch sezonach zwolniono Holendra, który nie poprowadził już żadnego klubu. Niedawno zapowiedział zakończenie trenerskiej kariery.
Po tym jak wypromował się w Evertonie, wydawało się, że nadchodzi dla niego szansa życia. Przed sezonem 2013/2014 został namaszczony przez samego Alexa Fergusona i przejął po nim Manchester United. To było jednak bardzo twarde zderzenie z trudną rzeczywistością.
Wejście w buty "Fergiego" okazało się zbyt wielkim wyzwaniem i Moyes nie wytrzymał na stanowisku choćby dwunastu miesięcy. Co chwile pobijał jakiś niechlubny rekord. Odszedł na kilka kolejek przed końcem edycji, a Czerwone Diabły nie wywalczyły nawet miejsca w pierwszej czwórce.
Niedawno wyznał, że w osiągnięciu sukcesu na Old Trafford nie pomogły mu transfery, ale jego życzenia były gigantyczne: Gareth Bale, Cristiano Ronaldo oraz Toni Kroos. Żaden z tych piłkarzy nie trafił do Manchesteru United, a jedynie Marouane Fellaini, który okazał się kosztowną pomyłką.
ZOBACZ WIDEO Dublet Cavaniego i triumf PSG w Nantes [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Często porównywano go do Jose Mourinho - wszak był tej samej narodowości z łatką młodego i zdolnego. Uważano go za jednego z najlepszych trenerów młodego pokolenia. Z FC Porto powiodło mu się. Tak samo miało być na Stamford Bridge.
Przed sezonem 2011/2012 Portugalczyk trafił do Chelsea po zwolnieniu Carlo Ancelottiego. Wiązano z nim spore nadzieje, ale ten manewr Romana Abramowicza kompletnie jednak nie wypalił. Villas-Boas chciał odmłodzić zespół, co wywołało niesnaski. Chciał odstawić Franka Lamparda, ale i z Johnem Terrym nie było mu po drodze. Atmosfera w szatni gęstniała i w marcu 2012 roku - po serii słabych wyników - musiał odejść. Jego następca - Roberto Di Matteo szybko skonsolidował piłkarzy i osiągnął niesamowity sukces - wygrał z The Blues Ligę Mistrzów.
Villas-Boasowi brakowało pokory, często kłócił się z dziennikarzami, nie dopuszczał do siebie argumentów, że Chelsea gra po prostu słabo. Roman Abramowicz w końcu pozbył się go.
Na rozmowę kwalifikacyjną przyszedł z dokumentem na ponad 100 stron. W skrócie przedstawił, jak chce, żeby grali The Reds i dostał tę robotę.
Szkoleniowiec z Irlandii Północnej objął Liverpool na początku czerwca 2012 roku, mógł się cieszyć wyjątkowo dużą cierpliwością władz klubu, ale choć pracował na Anfield ponad trzy lata, to nie wygrał ani jednego trofeum. Początkowo szło mu całkiem nieźle, gdy miał do dyspozycji Luisa Suareza.
Później jednak zaczął szastać pieniędzmi. Rodgers wydał ponad 300 mln funtów, a spośród 24 zawodników, za których trzeba było płacić odstępne, odpowiednią jakość do drużyny wniosło zaledwie kilku. Właśnie tych pudeł kibice The Reds nie mogli mu wybaczyć w największym stopniu. Wyniki zespołu były coraz gorsze, a na styl nie dało się patrzeć.
Po kilkuletnim pełnieniu funkcji selekcjonera reprezentacji Portugalii, przed sezonem 2008/2009 Brazylijczyk został zatrudniony przez Chelsea. Przetrwał na stanowisku zaledwie pół roku, zostawiając drużynę na 4. miejscu w tabeli. To był czas, kiedy Roman Abramowicz chciał wyniku "na już". Nie interesowała go budowa zespołu na lata, ale żądał natychmiastowych trofeów. Rosjaninowi marzyła się zwłaszcza Liga Mistrzów, ale dopiero Di Matteo sięgnął po najcenniejsze europejskie rozgrywki.
To po Scolarim pierwszą kadencję na Stamford Bridge zaliczył Guus Hiddink, który w 23 spotkaniach zanotował zaledwie jedną porażkę, a mógł nawet wygrać z The Blues Ligę Mistrzów, gdyby nie pechowy półfinał z FC Barcelona. Londyńczycy odpadli po serii błędnych decyzji sędziego Toma Henninga Ovrebo. Holender pokazał jednak, że z tamtego zespołu dało się wyciągnąć dużo więcej niż zrobił to Scolari.