W tym artykule dowiesz się o:
Co prawda Legia Warszawa straciła w meczu w Kielcach z Koroną trzy gole i ostatecznie przegrała 2:3, ale bramkarza drużyny ze stolicy trzeba pochwalić za jego postawę. Malarz kolejny raz w tym sezonie bronił w sytuacjach, w których wydawało się, że piłka po prostu musi wpaść do bramki. Już w 10. minucie spotkania zatrzymał groźny strzał głową. Chwilę później popisał się dwoma fantastycznymi interwencjami strzegąc tym samym swój zespół przed stratą gola. To był naprawdę wyczyn nie dać się pokonać w tej sytuacji. W 27. minucie Malarz znów zademonstrował swoje umiejętności. Mimo porażki Legii, był to bardzo dobry występ tego bramkarza.
Prawy obrońca Korony chciałby pewnie co kolejkę mierzyć się z Legią Warszawa. Bo w bojach z mistrzami Polski prezentował się znakomicie. W stolicy strzelił bramkę gwarantującą remis, a na własnej murawie zaliczył dwie asysty w spotkaniu wygranym 3:2. Był pewny pod własną bramką, biegał od szesnastki do szesnastki, a jego rajd przy zwycięskim golu na długo zostanie w pamięci kieleckich kibiców.
Odkrycie kolejki. W jedenastce na derbowy mecz z KGHM Zagłębiem Lubin znalazł się tylko z powodu kontuzji i zawieszeń za kartki innych zawodników. 19-latek, z zaledwie jednym występem w Ekstraklasie, wyłączył z gry reprezentanta Polski Jakuba Świerczoka. Nie spuszczał snajpera z oka, dobrze się ustawiał, nie panikował w trudnych sytuacjach. Zagrał jak ligowy wyjadacz. I być może wkrótce na stałe wywalczy miejsce w składzie.
ZOBACZ WIDEO: Sławomir Majak: Piłka w Łodzi się odradza
Po jego zagraniu sędzia odgwizdał rzut karny dla Arki, który na gola zamienił Mateusz Szwoch. Podobna sytuacja miała miejsce pod koniec pierwszej połowy. Zbozień zaliczył także asystę po wyrzucie piłki z autu. Jego zespół wygrał 5:0, a on jako obrońca na pewno może być zadowolony z takiego wyniku.
Obrońca Górnika Zabrze zaliczył dobre spotkanie z Jagiellonią Białystok (3:1). Przy samobójczym golu Piotra Wlazło to on naciskał zawodnika rywala. Kilka minut później Koj odebrał piłkę na własnej połowie i zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Igora Angulo. Ten sytuację wykorzystał.
Kilka miesięcy temu rozstała się z nim Wisła Płock. Trafił do Arki, potrzebującej rasowego rozgrywającego. W Gdyni Kriwiec odżył. W poprzedniej kolejce we Wrocławiu dorzucał piłki "na nos". Z Sandecją (5:0) pokazał, że wciąż potrafić prowadzić grę. Razem z Mateuszem Szwochem w kilkanaście minut rozmontowali obronę beniaminka. Białorusin swój występ zwieńczył bramką po akcji Zarandii.
Już w 2. minucie popisał się świetnym dośrodkowaniem w pole karne Korony Kielce, po którym Jarosław Niezgoda strzelił gola. To nie był jednak koniec jego dobrego występu, bo Hamalainen sam również zdobył bramkę. W 52. minucie zachował zimną krew i w sytuacji sam na sam pewnie pokonał bramkarza kieleckiego zespołu. Kilka minut później musiał opuścić boisko.
Przed tygodniem we Wrocławiu raczej zawiódł trenera Ojrzyńskiego. Słaba forma Szwocha irytowała kibiców, którzy dawali mu odczuć, że nie jest ich ulubieńcem. Winy (z nawiązką) odkupił przeciwko Sandecji Nowy Sącz (5:0). Popisał się doskonałym prostopadłym podaniem do Rubena Jurado, bez cienia wątpliwości wykorzystał dwa rzuty karne. Szwoch złapał nić porozumienia z Siergiejem Kriwcem i we dwójkę zupełnie zdominowali środek pola.
Po przejściu do Termaliki grał niemal od deski do deski, ale daleko mu było do Pawłowskiego z najlepszych sezonów w Lechu. Na pierwszą bramkę czekał do 17. kolejki i meczu z Wisłą Kraków. Pawłowski wykorzystał świetne dogranie od Samuela Stefanika. Byłoby jednak sporym uproszczeniem, gdybyśmy chwalili go tylko za gola. Były reprezentant Polski często gościł w polu karnym Białej Gwiazdy, po jego podaniach blisko trafień byli Łukasz Piątek i Martin Miković.
Nie zwalnia tempa napastnik Górnika Zabrze i w meczu z Jagiellonią Białystok swoje konto strzeleckie w tym sezonie Lotto Ekstraklasy powiększył o kolejne dwa gole. Hiszpan najpierw zdobył bramkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a później pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Jagiellonii.
Jego gole zapewniły Cracovii zwycięstwo z Lechią Gdańsk (2:1). Napastnik zespołu z Krakowa dwukrotnie pokonał bramkarza przeciwnika. Piątek najpierw oddał świetny strzał głową, a w samej końcówce pewnie wykorzystał rzut karny. Spora odpowiedzialność ciążyła w tym momencie na zawodniku Cracovii, ale ten doskonale sobie z nią poradził.