Początek pojedynku zapowiadał, że będzie on niezwykle wyrównany. Wszak do stanu 6:6 żadna z drużyn nie potrafiła uzyskać znaczącej przewagi. Wtedy sygnał do agresywniejszych ataków radomskiego teamu dał Paweł Przykuta. To właśnie między innymi jego trafienia pozwoliły akademikom osiągnąć pięciobramkową przewagę.
Gdy radomianie prowadzili 13:9, wydawało się że nie tylko do przerwy, ale i do końca pojedynku dowiozą co najmniej taką przewagę. Ich szkoleniowiec Karol Drabik zdecydował się wówczas na serię zmian, co znacznie wpłynęło na styl gry zespołu. Zamiast prowadzić, na przerwę schodzili przegrywając 13:14. W ostatniej części pierwszej połowy bramkarzom AZS-u dali się we znaki zwłaszcza Krzysztof Klimek i Kamil Zawada.
Wysoka obrona, jaką zastosowali szczypiorniści z Bochni także w drugiej odsłonie przynosiła niespodziewany efekt. Po kilku minutach podopieczni Jana Sowy prowadzili już 26:19. I po raz kolejny w tym pojedynku nastąpił niezwykły zwrot akcji. Trener radomian posłał do boju najmocniejszą siódemkę. W bramce AZS-u cuda wyczyniał Łukasz Kowalski. Snajperzy tymczasem co chwila notowali kolejne celne trafienie na swoim koncie. W 57 minucie na tablicy wyników widniał już wynik 29:30. Kuczyński wciąż bronił jak w transie, a radomianie rozpoczęli seryjne marnowanie kontr. Ostatnią szanse na 15 sekund przed końcem radomianie zmarnowali tracąc piłkę w rozegraniu. Tym samym pozbawili się nawet jednego punktu.
AZS Politechnika Radomska - BKS Bochnia 29:30 (13:14).
AZS: Kuczyński, Skowron, Kowalski - K. Misiewicz 7, Przykuta 5, Świeca 4, Cupryś 3, Kulik 3, Mroczek 3, Sieczka 1, Kalita 1, P. Misiewicz 1, Guzik, Rurarz.
Bochnia: Węgrzyn, Szczecina - Balicki 9, Chrabota 8, Zacharski 4, Zawada 3, Kubisztal 2, Klimek 2, Charuza 1, Rakoczy 1.