Bez niespodzianki w Zabrzu. Górnik nie dał się zaskoczyć mimo kłopotów

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: radość szczypiornistów Górnika Zabrze
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: radość szczypiornistów Górnika Zabrze

W poprzednim sezonie MMTS Kwidzyn był w stanie zaskoczyć w Zabrzu miejscowy Górnik. Tym razem jednak faworyzowani gospodarze pewnie zwyciężyli 28:24, mimo sporych kłopotów po pierwszej połowie.

Po pierwszych dziesięciu minutach mieliśmy remis 4:4. Oba zespoły na przemian rzucały po dwie bramki. Górnik przy życiu utrzymywał Dmytro Artemienko, bowiem to on cztery razy z rzędu pokonał golkipera rywali.

Gdy wydawało się, że Górnik może zacząć odjeżdżać rywalom, ci zdobyli cztery bramki z rzędu. Dzięki temu MMTS z wyniku 5:7 doprowadził do prowadzenia 9:7. To spowodowało, że o czas poprosił Patrik Liljestrand.

Po nim kontakt złapali gospodarze, ale chwilę później MMTS prowadził 12:8 i był o krok od zwycięstwa w pierwszej połowie. Gorszy fragment gry miejscowych ponownie wykorzystał zespół gości, który po trafieniu Jakuba Szyszko miał sześć bramek więcej (15:9).

Po tym, jak przez dwie minuty nie oglądaliśmy trafień w Zabrzu, o czas poprosił Bartłomiej Jaszka. Ten chciał przygotować swoich podopiecznych do ataku, by na przerwę MMTS zszedł z jeszcze większą zaliczką. To jednak nie przyniosło efektu, ostatnią bramkę zdobył Patryk Mauer. Dzięki temu Górnik zszedł na przerwę ze stratą pięciu "oczek", a gdyby tego było mało, to jeszcze karę otrzymał Rennosuke Tokuda.

Drugą odsłonę tego pojedynku zdecydowanie lepiej rozpoczęli podrażnieni miejscowi. Już w 39. minucie trafienie Tokudy sprawiło, że mieliśmy remis (17:17). Następnie Piotr Rutkowski, że z przodu był Górnik (20:19).

Od 44. minuty na parkiecie zrobiło się gorąco. Najpierw w krótkim odstępie czasu ukarani zostali Dmytro Ilczenko oraz Michał Potoczny, a w tej sytuacji lepiej poradzili sobie miejscowi, którzy odskoczyli (23:20).

Ci jednak od 47. minuty grali w podwójnym osłabieniu, kiedy to karę otrzymali Miljan Ivanović i Adam Wąsowski. Chwilę później czerwoną kartkę otrzymał zawodnik gości, Jakub Szyszko. Przyjezdni zdołali jeszcze złapać kontakt po trafieniu Ryszarda Landzwojczaka (22:23), ale to był ostatni pozytywny akcent MMTS-u.

Ten przez kolejne osiem minuty nie zdobył bramki, przez co Górnik, który w tamtym fragmencie również nie błyszczał odskoczył (26:22). W końcówce oba zespoły poprawiły jeszcze swoje dorobki, przez co ostatecznie gospodarze zwyciężyli 28:24. Mimo słabej pierwszej połowy miejscowi uratowali końcowy wynik meczu.

Górnik Zabrze - MMTS Kwidzyn 28:24 (10:15)

Komentarze (0)