Powen górą w zabrzańskim dreszczowcu - relacja z meczu NMC Powen Zabrze - AS-Bau Śląsk Wrocław

Siódma kolejka okazała się szczęśliwa dla zawodników NMC Powenu Zabrze. Podopieczni Roberta Nowakowskiego zdobyli swoje pierwsze punkty w bieżących rozgrywkach. Po sześciu porażkach z rzędu zabrzańska siódemka tym razem okazała się górą nad Śląskiem Wrocław i po niezwykle dramatycznym spotkaniu ekipa gospodarzy zwyciężyła 26:25.

Od samego początku spotkania w poczynaniach obu ekip widać było sporo nerwowości spowodowanej bardzo wysoką stawką spotkania- obie drużyny znajdują się w okolicach strefy spadkowej i punkty zdobywane w bezpośrednich spotkaniach w ostatecznych rozrachunkach mogą okazać się bezcenne. Wynik otworzył gracz Śląska Piotr Swat, jednak pierwsze minuty należały do gospodarzy, a właściwie do Michała Szolca , który bezwzględnie rządził i dzielił na parkiecie raz za razem pokonywał bramkarza rywali.

Mimo dość efektownej gry bramek było jak na lekarstwo. Po kwadransie gry na tablicy świetlnej w zabrzańskiej hali widniał wynik 6:5, a na 6 minut przed końcem pierwszej partii - 9:9, gdyż chwilę wcześniej do wyrównania doprowadził jeden z najbardziej doświadczonych graczy Śląska Adrian Marciniak.

Do końca tej części gry do siatki trafiali już tylko Zabrzanie. Dwa trafienia Michała Szolca i jedno Łukasza Kulaka wyprowadziły Powen na prowadzenie 12:9, a tuż przed syreną kończącą pierwszą połowę wynik ustalił Łukasz Kandora i to miejscowi fani mogli coraz śmielej myśleć o zwycięstwie w tym spotkaniu, a co za tym idzie pierwszych punktach w bieżącym sezonie.

Druga część spotkania to doskonała postawa bramkarza Cezarego Winklera oraz jego kolegów z zespołu, co zaowocowało powiększeniem przewagi do 6 trafień (17:11). Jednak wtedy obudzili się zawodnicy Śląska, a dokładniej jeden z nich, który nawiązał samotna walkę z Zabrzem… Michał Tórz, bo o nim mowa, wziął na siebie ciężar zdobywania bramek, raz po raz samotnie forsując defensywę rywali. Gracze z Zabrza starali się jak mogli, jednak zatrzymując rywali raz po raz lądowali na ławce kar, a w 47 minucie z boiska wyleciał Dariusz Mogielnicki.

Grający w liczebnej przewadze wrocławianie sukcesywnie odrabiali straty. Pogoń potężnym rzutem na 12 minut przed końcem rozpoczął Paweł Piętak. Jego koledzy z drużyny również imponowali skutecznością, natomiast podopieczni Roberta Nowakowskiego z każdą minuta opadali z sił…

Na 7 minut przed końcową syreną przewaga gospodarzy wynosiła zaledwie 2 bramki (24:22). Na ostatnie minuty między słupkami Powenu pojawił się Sebastian Klicki, który walnie przyczynił się do utrzymania minimalnego prowadzenia. Jednak na 2 minuty przed końcem spotkania musiał uznać wyższość Michała Tórza. Zabrzanie mieli ogromny problem ze skonstruowaniem akcji ofensywnej, co w efekcie spowodowało zbliżenie się Śląska na jedną bramkę- na 60 sekund przed zakończeniem spotkania swojego 7 gola w tym spotkaniu zdobył Tórz. Końcówka zapowiadała się niczym film Alfreda Hitchcocka.

Hala wręcz kipiała z nadmiaru emocji, dlatego też by ostudzić głowy swoich graczy czas wziął były gracz Vive Kielce, a obecnie szkoleniowiec Powenu Robert Nowakowski. Decyzja popularnego "Kosy" była strzałem w dziesiątkę, gdyż wrocławianom nie udało się już przebić przez szczelną obronę Zabrza i zdobyć bramki na wagę remisu. Po końcowej syrenie w hali zapanowała euforia, a pokonani schodzili z parkietu ze spuszczonymi głowami. Trener Śląska Tadeusz Jednoróg skwitował wynik krótko: - To nie gospodarze wygrali ten mecz, lecz to my go przegraliśmy.

NMC Powen Zabrze - AS-Bau Śląsk Wrocław 26:25 (13:9)

NMC Powen Zabrze: Winkler, Kicki - Mogielnicki, Szolc 8, Wojtynek, Chodara 1, Rybarczyk 2, Kulak 8, Kryszeń 3, Kempys 2, Chrapusta, Kandora 2.

AS-Bau Śląsk Wrocław: Banisz, Stachera - Tórz 7, Marciniak 2, Sadowski, Swat 3, Świątek 1, Frąszczak 1, Garbacz 4, Piętak 7.

Kary:

Powen- 20 minut

Śląsk - 8 minut

Sędziowali: Grzegorz Budisz, Tomasz Olesiński.

Widzów: ok. 700.

Komentarze (0)