Szczypiorniści radomskiego AZS-u czekają na lidera

Chyba żaden z pierwszoligowców rywalizujących dotychczas ze Stalą Mielec nie miał złudzeń, że może urwać jej punkty. Na srogie lanie nie zgadzają się jednak radomianie, którzy z dna tabeli pędzą w stronę jej czuba bez względu na wyniki rywali.

Sobotni pojedynek wywołuje emocje w Radomiu już od tygodnia. Wszak po sensacyjnej wyjazdowej wygranej radomian z Miedzią Legnica, obserwatorzy spotkania z Radomia wysnuli tezę, że w takiej dyspozycji akademicy są w stanie sprawić psikusa nawet Stali. A przecież jeszcze trzy tygodnie temu, po porażkach z MTS-em Chrzanów, StalProduktem Bochnia i Olimpią Piekary Śląskie, walczyli o honor z AZS-em AWF Biała Podlaska, a ewentualne dywagacje na temat konfrontacji z liderem były szybko urywane. - Wykorzystaliśmy jednak tamten mecz do odbudowania naszych morale i nastrojów. Siłą rozpędu odprawiliśmy Miedź i teraz czekamy na lidera - mówi trener AZS-u Karol Drabik.

Szkoleniowiec i jego podopieczni nie podchodzą jednak do potyczki z pewniakiem do awansu w tak optymistycznych nastrojach, jak kibice. - Mamy bowiem świadomość, że czeka nas mega trudny bój, w którym musimy być gotowi na wszystko - przekonuje Krzysztof Jaworski, kierownik zespołu. - Szlifujemy ostro formę, żeby nie dać w tym meczu plamy. Mamy również swój plan na ten pojedynek, ale nie możemy go zdradzić przed pierwszym gwizdkiem - dodaje.

Z podobnym nastawieniem radomianie przystępowali do pojedynku z Miedzią. Czy lider ma więc czego obawiać się w Radomiu? - Każdy zna wartość Grzegorza Sobuta, najskuteczniejszego zawodnika w lidze. Na pewno więc to na nim będzie skupiona nasza defensywa, tak jak w Legnicy uważaliśmy na poczynania Artura Szabata. Na rywali czekamy więc z niecierpliwością, ale i chłodnymi głowami. Po przegranej w sparingu z Azotami Puławy wiemy, że w sporcie każdy może wygrać z każdym - kończy Jaworski.

Komentarze (0)