W ramach 21. kolejki ORLEN Superligi mężczyzn Orlen Wisła Płock zawitała do Kalisza, by zmierzyć się z miejscowym Energa MKS-em. Nafciarze w tym sezonie mają spore szansę na mistrzostwo Polski po tym, jak ograli Industrię w Kielcach (29:28). Z kolei ich niedzielni rywale zajmują wysokie, 6. miejsce i gonią KS Azoty Puławy, który w ostatnich meczach zawodzi.
Trudno jednak było oczekiwać, by MKS miał zapunktować w starciu z jednym z potentatów w lidze. Trzeba przyznać, że gospodarze zaliczyli udany start, bo byli w stanie odskoczyć na dwa trafienia (4:2). Chwilę później zaczął się jednak koncert rywali.
Od stanu 5:4 kaliszanie zatrzymali się w ataku, a równie słabo funkcjonowała ich defensywa. To oczywiście wykorzystała Wisła, która nie marnuje przestojów przeciwników. Szybko odskoczyła na 9:5 i praktycznie jasne stało się, że może być to koniec emocji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękny gest tenisisty. Kamera wszystko wyłapała
Szczególnie, że na przerwę wicemistrz Polski zszedł z jeszcze lepszym dorobkiem (13:8). Co prawda nie była to przewaga nie do odrobienia, ale po zmianie stron faworyt szybko pokazał, że MKS nie ma co liczyć na sensację.
Kolejna seria bramkowa sprawiła, że Nafciarze prowadzili już 18:10. I właśnie seryjne trafienia były kluczem do tego, by bez żadnych problemów ograł zespół z Kalisza. Po kolejnej było już 27:15 i można było zastanawiać się jedynie, czy Wisła na tym poprzestanie.
W samej końcówce przewaga lidera ORLEN Superligi mężczyzn wzrosła do 13 bramek i na tym poprzestała. Faworyzowani płocczanie zanotowali łącznie 32 trafienie, a MKS jedynie 19. Tym samym pewnie odprawiony został kolejny rywal.
ORLEN Superliga mężczyzn, 21. kolejka:
Energa MKS Kalisz - Orlen Wisła Płock 19:32 (8:13)