Niespodzianka. Męczarnie Polaków w walce o MŚ

Materiały prasowe / ZPRP / Paweł Bejnarowicz / Na zdjęciu: Kamil Syprzak
Materiały prasowe / ZPRP / Paweł Bejnarowicz / Na zdjęciu: Kamil Syprzak

To nie tak miało wyglądać. Reprezentacja Polski, murowany faworyt dwumeczu, przegrała w gdańskiej Ergo Arenie ze Słowacją 28:29. Niestety, na nic zdała się doskonała forma Kamila Syprzaka, zdobywcy 11 bramek.

Dwumecz Polski ze Słowacją zadecyduje o tym, który z zespołów zagra na przyszłorocznych mistrzostwach świata. Reprezentanci Polski od początku spotkania byli mało żywiołowi na boisku i wykorzystywali to Słowacy, a przede wszystkim niezwykle skuteczny w pierwszej połowie Juraj Briatka, który w ciągu pierwszych 30 minut rzucił 7 bramek.

Właśnie po bramce Briatki, w 5. minucie, Słowacy prowadzili 4:1. Później jednak powoli Polacy zaczęli odzyskiwać inicjatywę. Od stanu 4:7 była to już dominacja Biało-Czerwonych, których zdecydowanie najlepszym pomysłem na grę w ofensywie były podania do górującego nad słowackimi obrońcami Kamila Syprzaka.

Bardzo dobre wejście miał Maciej Papina. Debiutant bardzo szybko znalazł wspólny język z Syprzakiem, a później sam rzucił 3 bramki w krótkim czasie. Właśnie po jego celnym trafieniu Polska w 24. minucie prowadziła 12:9. Przed przerwą nasi kadrowicze znów zaczęli grać tak, jak na początku spotkania i ich przewaga topniała. Szczególnie mogła boleć 28. minuta meczu, gdy Polacy po 2 prostych błędach stracili 3 bramki. W konsekwencji to Słowacja do przerwy prowadziła 16:15.

W przerwie nastąpiło oficjalne pożegnanie Michała Jureckiego, który poprosił zgromadzonych kibiców o to, by wspierali obecny polski zespół tak, jak wspierali reprezentację podczas jego kariery.

Od początku drugiej połowy obie drużyny grały bramka za bramkę. Przełamanie nastąpiło dopiero w 38. minucie, gdy po interwencji Krystiana Witkowskiego bramkę z kontry zdobył Jakub Szyszko. Wydawało się, że Polacy zaczynają nabierać wiatru w żagle, aż później... 4 bramki z rzędu rzucili Słowacy.

W polskim zespole motorem napędowym był Kamil Syprzak. Rzucał zarówno z gry, jak i z karnych. Po tym, jak kolejny raz w ataku zafunkcjonował duet Papina - Syprzak, na 14 minut przed końcem Biało-Czerwoni zmniejszyli straty do 23:24, a obrotowy miał już na swoim koncie 10 bramek.

Odpowiednikiem naszego doświadczonego kołowego w słowackim zespole był skrzydłowy Briatka. Potrafił mocno napsuć krwi polskiej obronie. Symbolicznym momentem była 53. minuta. Lewoskrzydłowy został powstrzymany przez Jakuba Skrzyniarza, a Polacy, po rzucie Jakuba Szyszki, w końcu doprowadzili do remisu.

Kadra Marcina Lijewskiego wciąż była jednak niesamowicie nieskuteczna, dodatkowo w końcówce zaliczyła 2 kary z rzędu. Gdy minutę przed końcem akcję wykorzystał David Misovych, przy stanie 27:29 trener poprosił o czas. Akcję wykończył Szyszko, jednak na doprowadzenie do remisu zabrakło czasu. Polacy przegrali 28:29. W niedzielę (12 maja) będą grali w Topolczanach pod dużą presją.

ZOBACZ WIDEO: Kwiatkowski ostro o kadrze Santosa. "Piłkarze nie wiedzieli, o co mu chodzi"

Polska - Słowacja 28:29 (15:16)

Polska: Skrzyniarz, Witkowski - Syprzak 11, Szyszko 6, Papina 4, Moryto 3, Pietrasik 2, Przytuła 1, Paterek 1, Sroczyk, Bis, Powarzyński, Gębala, Adamski, Pilitowski, Dudkowski.
Karne: 3/4.
Kary: 10 min. (Powarzyński 4 min., Paterek, Przytuła, Gębala - po 2 min.)

Słowacja: Zernovic, Chupryna - Briatka 11, Machac 5, Duris 4, Urban 3, Misovych 2, Prokop 1, Smetanka 1, Fenar 1, Hlinka 1, Kucsera, Kravcak, Toth, Mital, Moravcik.
Karne: 4/5.
Kary: 10 min. (Urban 4 min., Duris, Moravcik, Fenar, Toth - po 2 min.).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty