Agnieszka Łazańska-Korewo: Jako trener jestem tylko na papierze

W meczu Vistalu Łączpol AZS AWFiS Gdańsk ze Słupią Słupsk wygrały gdańszczanki. Cztery bramki dla pokonanego zespołu zdobyła Agnieszka Łazańska-Korewo, która po spotkaniu wypowiedziała się na temat jego przebiegu.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Porażka w Gdańsku nie mogła cieszyć zawodniczek Słupi. - Na pewno jesteśmy rozczarowane wynikiem całego spotkania. Ze wszystkich sił starałyśmy się wygrać, jak widać jednak nie udało się. Winę tego, że przegrałyśmy upatrywałabym głównie w naszej obronie. W ataku w pierwszej i w drugiej linii jako tako szło, w obronie jednak grałyśmy słabo - powiedziała po meczu Agnieszka Łazańska-Korewo.

Słupszczanki znakomicie grały na początku drugiej połowy i gdyby utrzymały taki poziom gry, mogłyby pokusić się o zwycięstwo. - Gdybyśmy tak utrzymały całą drugą połowę, to mogłybyśmy wygrać różnicą dwóch-trzech bramek. Niestety przegrałyśmy dwoma bramkami - zauważyła rozczarowana zawodniczka, która do protokołu meczowego jest wpisana jako grająca trenerka. Jak to wygląda z jej strony? - W sumie nic się nie zmieniło, bo jako trener jestem tylko na papierze. Jestem dalej zawodniczką tak, jak byłam. Żadnej różnicy nie odczuwam - przyznała Łazańska-Korewo.

W tabeli przed spotkaniem z Gdańskiem, Słupia zajmowała drugie miejsce w tabeli. Porażka w Gdańsku na pewno komplikuje sytuację zespołu ze Słupska, który ma już sześć punktów straty do Sambora Tczew. - Teraz odskoczyły nam na sześć punktów, ale myślę, że jeszcze nie wszystko stracone i damy radę. Przynajmniej będziemy się starać - zapowiedziała ambitna zawodniczka która wypowiedziała się też o problemie ilości zawodniczek w Słupi. Do Gdańska pojechały one tylko w dziesięć osób, w tym dwie bramkarki. - Nas na razie tylko tyle jest. To i tak jest dosyć dużo w porównaniu z początkiem sezonu. Co chwilę dochodzą nowe dziewczyny, ale zanim wejdą na boisko, muszą z nami potrenować - poinformowała szczypiornistka.

Agnieszka Łazańska-Korewo wypowiedziała się też w sprawie akcji w przedostatniej minucie, kiedy to bramkarka jej zespołu zderzyła się z atakującą ją zawodniczką. - Bramkarka wyszła wcześniej i stanęła w pozycji nieruchomej, nie atakując. Zawodniczka z Gdańska biegła tyłem, trzeba się rozglądać na boisku - zakończyła Łazańska-Korewo w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×