Dzień po wysokiej porażce ze Szwecją, reprezentację Polski piłkarek ręcznych czeka kolejne wyzwanie. Biało-Czerwone w piątkowy wieczór zmierzą się z jednym z współgospodarzy ME 2024, który został już okrzyknięty rewelacją tegorocznego Euro.
Mowa o Węgierkach, które nie zaznały w tym turnieju jeszcze goryczy porażki. Madziarki w cuglach wygrały grupę A, pokonując Szwecję, Macedonię Północną i Turcję, a fazę główną rozpoczęły od pewnej wygranej z Czarnogórą.
Węgry wiele zawdzięczają swojej kapitalnie dysponowanej bramkarce - Zsofi Szemerey, która broni z 47-procentową skutecznością. W ataku z kolei wiodą prym Katrin Klujber - zdobywczyni 23 bramek oraz Petra Vamos - autorka 19 asyst.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki
Piątkowy mecz odbędzie się w Debreczynie, co oznacza, że Polki będą musiały zmierzyć się z ogłuszającym dopingiem miejscowych kibiców. Fonix Arena, mogąca pomieścić 6,5 tysięcy widzów, ma wypełnić się po brzegi i stanie się centrum emocji.
- Mnie takie mecze napędzają. Dwa lata temu grałyśmy w Czarnogórze, a publiczność zrobiła niezłą wrzawę. Mam nadzieję, że teraz też tak będzie i my dzięki temu pobudzimy się jeszcze bardziej. Choć na pewno ciężka będzie komunikacja, bo będzie bardzo głośno - powiedziała przed meczem Sylwia Matuszczyk.
Co ciekawe, historia rywalizacji Polek i Węgierek sięga aż 82 spotkań, z których Polska wygrała 13. W ostatnim meczu towarzyskim, w marcu 2023 roku, Polki triumfowały 32:29, jednak ostatnie starcie o punkty, podczas MŚ 2017, zakończyło się porażką Biało-Czerwonych 28:32.
- Uważam, że Węgierki są w naszym zasięgu. Rok temu pokazałyśmy, że jesteśmy w stanie wygrać, a wydaje mi się, że zrobiłyśmy kilka kroków do przodu od tamtego czasu. Zrobimy wszystko, żeby te wypełnione trybuny zobaczyły, jak bardzo waleczne jesteśmy - zapowiedziała Aleksandra Olek.
Grupa 1 (Debreczyn)