Polscy szczypiorniści mieli znajdować się w zupełnie innym miejscu na tych mistrzostwach. Nie udało się i pozostała im gra jedynie o Puchar Prezydenta - w turnieju pocieszenia dla ośmiu najsłabszych zespołów mistrzostw świata.
Nie ujmując niczego klasie sobotniego rywala, zdecydowane zwycięstwo reprezentacji Polski było niemalże jak obowiązek. Tym bardziej że Biało-Czerwoni zdążyli już sobie zapewnić pierwsze miejsce w grupie, a rywale nie mieli już szans na poprawienie swojej sytuacji.
Reprezentacja Gwinei to piąta siła Afryki, zespół oparty w głównej mierze na zawodnikach naturalizowanych, grających w niższych klasach rozgrywkowych. Nigdy wcześniej ta ekipa nie rywalizowała z Polakami. Co więcej, zanotowała dotąd komplet porażek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Fury nadrabia zaległości z rodziną
Spotkanie rozpoczęło się tak, jak oczekiwano. Polacy szybko rzucili dwie bramki i wydawało się, że od razu przejmą pełną kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Co ciekawe, tak się jednak nie stało. Początkowo Gwinejczycy potrafili doprowadzać do wyrównania.
Problemy rywali rozpoczęły się po bramce na 3:4. Niefortunnie upadł Jordan Florent Pitre. Najprawdopodobniej nabawił się urazu kolana. Widać było, że wyraźnie cierpi poza boiskiem. Później problemy zdrowotne miał jeszcze potężny kołowy Sambou Sissoko.
Tymczasem między słupkami świetnie spisywał się Marcel Jastrzębski, a Biało-Czerwoni zaczęli się rozpędzać. Można było zastanawiać się, czy zdołają poprawić swój rekord strzelecki ustanowiony zaledwie dwa dni wcześniej. Polacy rzucili wtedy Kuwejtowi 42 bramki (najwięcej w historii swoich występów na MŚ).
Choć podopiecznym Marcina Lijewskiego przytrafił się w pierwszej połowie słabszy moment - kilka nietrafionych rzutów i trzy straty - Polakom udało się zanotować trzy serie strzeleckie. Potwierdzeniem był wynik 21:13 do przerwy.
Biało-Czerwoni znów nie najlepiej bronili. W ciągu piętnastu minut drugiej połowy stracili aż 9 bramek. Imponowali za to skutecznością w ataku, dzięki czemu utrzymywali bezpieczną przewagę nad rywalami.
Tym, co mogło razić, była łatwość, z jaką momentami Gwinejczycy dochodzili do bramkowych sytuacji. Imponował szczególnie Lilian Pasquet, wybrany zresztą zawodnikiem meczu. To sprawiło, że Afrykanie osiągnęli swój... najlepszy wynik na turnieju pod względem rzuconych bramek. Łącznie zgromadzili ich aż 28.
Polacy wykonali swoje zadanie i z kompletem punktów zwyciężyli w swojej grupie. Przed nimi jeszcze jeden mecz na tym turnieju. Stawką będzie 25. miejsce. Gwinejczycy natomiast zagrają o 31. lokatę.
Turniej o Puchar Prezydenta:
Gwinea: Jabea Njo, Pierre, Camara - Sissoko, Baradji, Sidibe 4, Pasquet 8, Corcher 4, Diallo 2, Doisel 3, Sawadogo 1, Toure 1, Pitre 1, Sylla, Eponouh 1, Lebon 3
Karne: 2/2
Kary: 2 min. (Doisel)
Polska: Jastrzębski, Morawski, Ligarzewski - Przytuła 1, Jędraszczyk, Olejniczak 2, Bis 6, Paterek 5, Pietrasik 4, Czuwara 4, Adamski 5, Marciniak 2, Gębala 1, Czapliński 7, Wojdan, Rogulski 3
Karne: 2/3
Kary: 8 min. (Bis, Adamski, Marciniak, Gębala - 2 min.)
Sędziowie: Denis Bolic (Austria), Christoph Hurich (Austria)
MVP: Lilian Pasquet