Pierwszy mecz reprezentacji Polski z Izraelem pokazał, że w Europie nie ma już słabych drużyn. Trzeba uważać na każdego przeciwnika, nawet tak niepozornego i mającego niewielkie tradycje w piłce ręcznej jak Izrael.
W pierwszym spotkaniu tych drużyn, rozegranym w listopadzie w Olsztynie, padł remis - co było niewątpliwie sensacją i dużym sukcesem Izraela. Na ówczesnego selekcjonera Polaków, Marcina Lijewskiego, spadła fala krytyki. Gra "Biało-Czerwonych" w tym meczu była naprawdę słaba - żeby nie użyć mocniejszych słów. Od tego czasu jednak wiele się zmieniło, między innymi trener reprezentacji Polski, którym niedawno został Jota Gonzalez. Hiszpan zadebiutuje jako selekcjoner właśnie w meczu z Izraelem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za wyczyn. I to w wieku 82 lat!
Reprezentacja Izraela co prawda zaprezentowała się z dobrej strony w Olsztynie, ale mimo wszystko to zespół, który Polacy muszą pokonać. Inny scenariusz niż zwycięstwo w Rumunii i awans na mistrzostwa Europy byłby dużym zaskoczeniem. W pierwszym meczu wiele problemów sprawił Yoav Lumbroso, ale tym razem trzeba wyciągnąć wnioski i nie pozwolić filigranowemu środkowemu rozgrywającemu się rozpędzić.
Warto również nadmienić, że choć Izrael jest formalnym gospodarzem, to mecz odbędzie się w rumuńskiej Konstancy. Jest to podyktowane sytuacją polityczną w kraju. Oznacza to, że podopieczni duetu trenerskiego Davida Pisonero i Chena Pomerantza nie będą mieli atutu własnego parkietu.
Jota Gonzalez już w swoim debiucie stanie przed szansą na awans do mistrzostw Europy, które odbędą się w 2026 roku. Aby tak się stało, Polacy muszą pokonać Izrael, a Rumunia - wygrać z Portugalią. W razie potknięcia w czwartkowym meczu lub niespodziewanej porażki Portugalii, szansą na odwrócenie losów będzie ostatni mecz z bezpośrednim rywalem o awans - Rumunią.
Nowy selekcjoner podczas majowego zgrupowania będzie musiał radzić sobie bez trzech ważnych zawodników, którzy wypadli z kadry z powodu kontuzji. Absencje Arkadiusza Moryty, Szymona Sićki i Marka Marciniaka dają szansę innym graczom na zaprezentowanie swoich umiejętności. Być może Jota Gonzalez postawi na kogoś mniej oczywistego. Jest kilku graczy, których potencjał w reprezentacji nie był do tej pory w 100 proc. wykorzystywany.
W każdym razie nawet brak kilku podstawowych zawodników nie powinien przeszkodzić Polakom w odniesieniu pewnego zwycięstwa w Konstancy. Już podczas poprzedniego zgrupowania, gdy "Biało-Czerwoni" dwukrotnie mierzyli się z Portugalią, ich gra wyglądała obiecująco - zdecydowanie lepiej niż podczas nieudanych mistrzostw świata.
Jest więc spora nadzieja, że uda się rozpocząć kadencję Joty Gonzaleza od zwycięstwa i - co najważniejsze - awansować na mistrzostwa Europy. Początek meczu Polska - Izrael o nietypowej godzinie, bo już o 15:00. Za to o 18:00 na parkiet w Konstancy wyjdą reprezentacje Rumunii oraz Portugalii.