Dla szkoleniowca polskiej reprezentacji to był drugi mecz na tym stanowisku. Ten pojedynek kończył w zupełnie innym humorze. - Ten mecz był naprawdę bardzo ważny dla nas. Byliśmy w stanie osiągnąć drugie miejsce w grupie. To świetne po trudnym dla nas momencie, jakim była porażka w poprzednim spotkaniu z Izraelem - powiedział Jota Gonzalez, wspominając czwartkową przegraną 31:33.
W niedzielę wszystko zostało postawione na jedną kartę. Nie każdy z polskiej kadry dostał swoją szansę. - Szkoda graczy, którzy nie mogli uczestniczyć w tym pojedynku, ale jestem szczęśliwy z powodu rezultatu. Musimy dalej pracować. Jest sporo rzeczy, które musimy przetrenować - przyznał hiszpański trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Poznajesz? Miss mundialu wszystkich zaskoczyła
Gonzalez miał swój plan na starcie z rumuńską ekipą. - Nasza obrona 5:1 radziła sobie dobrze, stanowiąc mur i zmuszając rywali do gry 7 na 6. Przeciwnicy mają jednak znakomitych graczy i trudno nam było bronić takie sytuacje, ale na koniec meczu byliśmy w stanie ich pokonać - mówił.
Losy awansu zarówno jednych, jak i drugich toczyły się do ostatnich sekund. Po końcowej syrenie w niebie byli Polacy, ale chwilę później uśmiechnąć się mogli Rumuni. Izrael przegrał bowiem z Portugalią 33:34, a to oznaczało drugie miejsce polskiej drużyny i szczęśliwe trzecie dla ich rywali.
- Będąc szczerym, kiedy zostały dwie minuty do końca, to pytałem o to i powiedzieli mi, że jest remis. Powiedziałem moim graczom, że musimy się skupić na naszym meczu i dopiero potem zobaczymy - opowiedział o nerwowej końcówce Jota Gonzalez.
Na przeciwników nie patrzeli Rumuni. - Nie wiedzieliśmy o wynikach. W ostatnich piętnastu sekundach ktoś coś do nas powiedział. Sytuacja jest taka, że przegraliśmy mecz, ale jedziemy na Euro. Nie wiemy, czy to samo się uda następnym razem. Od początku chcieliśmy ten mecz wygrać. Jesteśmy szczęśliwi, ale w środku czujemy niedosyt. Odrobiliśmy, ale teraz w piłkę ręczną gra się na takim rytmie, że robi się bardzo dużo błędów. Ten, kto robi ich mniej, zawsze wygrywa - skomentował Dan-Emil Racotea.
Lewy rozgrywający wierzy, że jego zespół stać na niespodzianki. Dla Rumunii to drugi z rzędu awans do finałów mistrzostw Europy. - Mamy nową, młodą drużynę, więc teraz się budujemy i każdy mecz będzie tylko lepszy. To drugi raz z rzędu, kiedy jesteśmy w finałach Mistrzostw Europy. To już dla nas bardzo dużo i cieszymy się z tego, ale chcemy tam iść i wygrywać - zdradził zawodnik.
Dla Polaków początek pojedynku nie był zbyt udany. Potem jednak przejęli inicjatywę i zdobyli przewagę, aby w końcówce znów dać dojść do głosu rywalom. Trzydziestą i, jak się później okazało, zwycięską bramkę dla naszej reprezentacji zdobył Andrzej Widomski. Skąd ta strata przewagi? - Trudno na gorąco powiedzieć, co było przyczyną. Trochę może przestaliśmy biegać. Są pozytywne odczucia. Wygraliśmy i awansowaliśmy na Mistrzostwa Europy. To najważniejsze - zauważył rozgrywający.
Jak on i koledzy zareagowali po wcześniejszym, przegranym meczu z Izraelem? - Był smutek, ale nie mieliśmy zbytnio czasu, żeby się smucić i o tym myśleć. Tak naprawdę mieliśmy jeden dzień na przygotowanie się, więc nie było czasu na myślenie o tym meczu - zakończył Widomski.