Musimy mierzyć swoje siły na zamiary - rozmowa z Michałem Szolcem, managerem NMC Powen Zabrze

Michał Szolc w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, ujawnia szczegóły swojej pracy w roli managera NMC Powenu, opowiada o handballu w Zabrzu i w Polsce. Zawodnik beniaminka obstawia również zwycięzców zbliżających się mistrzostw Europy.

Jak ocenia pan zainteresowanie piłką ręczną w Polsce, a jak w Zabrzu?

- Zainteresowanie piłką ręczną wydaje się być "od imprezy do imprezy" i mówimy tu zarówno o reprezentacji pana Wenty, jak i o naszej, zabrzańskiej. Przy okazji tych meczów zainteresowanie jest na pewno duże i wygląda to bardzo fajnie. Później jest taki okres posuchy, mecze ekstraklasy wyglądają już troszeczkę inaczej, szczególnie, jeśli chodzi np. o takie ośrodki jak Zabrze czy Wrocław lub Gdańsk. Spowodowane jest to tym, że są to duże miasta i ludzie mają co robić. Jest kilka klubów sportowych, między innymi Górnik Zabrze, są to widowiskowe mecze, które chce się oglądać. Piłka ręczna jest wciąż zbyt mało popularna i myślę, że zawsze tak będzie, ze względu na to, że jest to sport "brutalny". Ciężko jest wymagać od dzieci w wieku 10-12 lat żeby spotykały się na boisku przed domem i grały znając zasady w piłkę ręczną, przy tym same sobie sędziowały... Mogłoby być to dosyć niebezpieczne. Ale przecież można to popularyzować w troszkę odmienny sposób, organizując tę piłkę ręczną innymi metodami, np. mam na myśli piłkę plażową, jakieś mini turnieje. Myślę że w tym jest szansa. Jeśli chodzi o Zabrze, mam nadzieję, że naszą grą w jakiś sposób zachęcimy widzów do odwiedzania hali. Było to widać na meczach z Kielcami czy Płockiem, że kibice są, teraz to zadanie zawodników, aby swoją grą skuteczniej zachęcić kibiców do odwiedzin.

Jak ocenia pan szanse reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy?

- Polacy mają bardzo trudną grupę. Niemcy - to zawsze bardzo niebezpieczny zespół; Szwedzi - młoda drużyna, ale już bardzo doświadczona, ma w swoich szeregach zawodników, którzy grają w najlepszych klubach na świecie; Słowenia - dosyć nieobliczalna, z bardzo dobrym trenerem. Oczywiście i my, Polacy, nie mamy się czego wstydzić i nasza drużyna, biorąc pod uwagę pozycję rozgrywających, czy bramki, jest to najwyższa światowa półka, tak więc jeżeli zagrają na swoim dobrym poziomie, to możemy myśleć o jakichś wysokich pozycjach.

Jak obstawia pan top 3?

- Hmm...To jest pytanie! Powiem szczerze, nie zastanawiałem się nad tym. Myślę jednak, że będą to Francuzi, Polacy i Chorwaci.

Na czym polega pana praca jako managera?

- Nie jestem odpowiedzialny stricte za np. szukanie sponsorów. Moja praca to jest całe zarządzanie klubem, na dzień dzisiejszy są to sprawy administracyjne, czyli księgowość, zaopatrzenie, po części spełniam też obowiązki dyrektora sportowego, czyli przyglądam się zawodnikom, którzy biegają po boiskach w Polsce, staram się coś podpatrzeć, podpowiedzieć zarządowi z myślą o przyszłych transferach. Jestem oderwany od obowiązków związanych z funkcjonowaniem, z tym co się dzieje w zespole jako takim, bo jestem jego częścią i ciężko by mi było samego siebie oceniać, samemu sobie coś narzucać. Na pewno byłoby to też niemile widziane przez kolegów w zespole, takie rzeczy powinien robić ktoś z dystansem.

Jaka jest polityka klubu na przyszłość?

- Z pewnością na razie jesteśmy raczej "ubogim klubem", niektóre rzeczy są jeszcze niedostatecznie rozwinięte, tak jak np. administracja - na dzień dzisiejszy zatrudnione są dwie osoby w klubie, pozostałe jedynie pomagają klubowi. Ale powoli, spokojnie, wszystko to będziemy rozwijać. Z pewnością dużym krokiem do przodu było założenie w zeszłym roku strony internetowej zespołu, są zatrudnione osoby na akord, które wykonują nam prace fotograficzne... Tak więc coś się dzieje, to jest najważniejsze. Na dzień dzisiejszy najistotniejszy jest cel stricte sportowy, czyli utrzymanie się w ekstraklasie. Jak widać po kibicach w hali te wyniki są dla nich sprawą priorytetową i co byśmy marketingowo nie zrobili, to jeżeli nie będzie wysokich wyników, kibice będą powoli się odwracać. Było to widać na ostatnich meczach, gdzie była duża frekwencja np. z Płockiem, Olsztynem czy Kielcami. Później słaba gra zespołu w Gdańsku i automatycznie mniej widzów na meczu z Puławami... Dlatego mamy nadzieję, że to ostatnie zwycięstwo zmotywuje również troszkę kibiców i po nowym roku, w lutym, w meczu z Lubinem ta frekwencja będzie wyższa.

Awans do ekstraklasy dał drużynie dużo nowych możliwości?

- Z pewnością ekstraklasa to jest inna bajka. Poziom sportowy jest całkiem inny, podobnie poziom organizacyjny. Musimy mierzyć swoje siły na zamiary, znać swoje możliwości. Nie ma mowy np. o lataniu samolotami na mecze... Bo jednak ogranicza nas budżet, w ramach którego musimy sobie wszystko organizować.

Czy obcokrajowcy w drużynie to wyzwanie?

- Aktualnie w zespole jest jeden obcokrajowiec, Aleksander, on tak naprawdę rozumie po polsku. Tak nam się przynajmniej wydaje(śmiech). Miał już wcześniej kontakt z językiem polskim, na początku miał problem z naszymi skrótami myślowymi, potrzebował czasu, wytłumaczenia. Ale jeśli chodzi o porozumiewanie się na boisku, to nie ma z tym najmniejszego problemu.

Czy w którymś zawodniku drzemie potencjał, co pomoże mu się wybić wyżej?

- Moje myśli na początku sezonu skierowane były na Olka Kryszenia, który bardzo dobrze spisywał się w zeszłym roku (2008), w tym (2009) miał również bardzo dobry okres - miesiąc, w którym zagrał ok. 5 spotkań na wysokim poziomie. Potem przyszło takie troszkę załamanie, słaby mecz w Piotrkowie, potem u siebie z Nielbą Wągrowiec, Gdańskiem. Tak więc myśląc o dobrze zapowiadającym się zawodniku, myślę o Olku Kryszeniu, a wydaje mi się, że te jego wahania formy związane są z wiekiem - nie można wymagać od 19-latka, żeby grał cały sezon równo i to jeszcze na dobrym poziomie. Naprawdę parę meczy zagrał bardzo fajnie - np. ostatnie spotkanie z Puławami. Pokazuje tymi zagraniami, że drzemie w nim potencjał, tylko trzeba go wydobyć i trzeba pracować - osiadając na laurach nie osiągniemy za wiele.

Jakie widzi pan mankamenty gry NMC Powenu? Jakie są sposoby, by temu zaradzić?

- Z pewnością jest dużo mankamentów. Musimy poprawić skuteczność ataku - w niektórych meczach wychodzi nam to fajnie, w innych kiepsko. Mamy czasami problemy z taką konsekwencją - wykonujemy niektóre założenia techniczne bardzo dobrze, a potem, w ferworze walki, nie wiadomo czemu, przez parę minut odchodzimy od tej taktyki i wtedy przeciwnik nas z łatwością dogania. Nie za dobra taktyka, brak konsekwencji w rzutach są naszą największą bolączką. Troszkę lepiej wygląda to jeśli chodzi o obronę i tutaj przy naszych warunkach fizycznych myślę, że spisujemy się nawet dobrze. Tak więc te dwie pierwsze rzeczy które zostały przeze mnie wspomniane są dla nas największym problemem, możliwość ich usunięcia jest jedna - trening, trening i jeszcze raz trening.

Jak pan ocenie pracę trenerów?

- Myślę, że relacje z drużyną są dobre. Konfliktów nie było i na razie o tym się nie słyszy, tak więc kontakty są w porządku, zarówno z trenerem Nowakowskim jak i Kąpą. Cel był postawiony przed sezonem jasny - chcemy się utrzymać. Myślę, że oni podejmują się tego widząc w drużynie potencjał. O jakimś podsumowaniu czy ocenie pracy trenerów będziemy mogli mówić gdzieś pod koniec roku. Jest takie stare powiedzenie, że jak się rzuca piłkę, to nie ważne jak, ale ona musi być w bramce. Ta sama zasada obowiązuje tutaj - nie ważne jak, mamy się utrzymać. Czy to będzie w barażach, czy rzutem w ostatniej sekundzie... Wynik jest wynikiem i dopiero gdy to wszystko się skończy, będzie można mówić czy trenerzy wykonali polecone im zadanie, czy nie.

Czy wiadomo już coś o powrocie do gry Łukasza Kulaka?

- Ostatnio Łukasz Kulak robił badania, zaczerpnął konsultacji lekarskich, które potwierdziły wcześniejszą diagnozę, czyli jest zerwane czy naderwane jakieś małe wiązadło w barku. Do gry można wrócić tylko i wyłącznie po rehabilitacji, zabiegach fizjoterapeutycznych. Nic złego się nie dzieje, ale ile to jeszcze potrwa ciężko jest powiedzieć. Widać, że Łukasz powoli, powoli zaczyna operować tą piłką... Kontuzjowaną ręką jest ręka rzutna więc nie ma mowy o jakichś półśrodkach, musi być sprawna na 100 procent.

Jaki ma Pan pomysł na bardziej aktywne Zabrze?

- Zabrze ogólnie stara się bardzo dużo o tym mówić, zresztą nawet chyba hasłem naszego urzędu miejskiego jest "aktywne miasto". Wydaje się, że urząd stara się coś w kierunku sportu robić, z tym, że może na razie jest to bardziej ukierunkowane w stronę Górnika Zabrze, ponieważ piłka nożna jest bardziej znana i lubiana przez dzieci. Należy też na pewno doceniać wszelkie place zabaw, boiska, które rzeczywiście powstają i może to zaowocować tym, że dzieci będą zdrowsze, sprawniejsze i być może bardziej zainteresują się sportem.

Komentarze (0)