Wisła z drugim zwycięstwem w Lidze Mistrzów. Wydawało się, że pójdzie łatwiej mistrzom Polski

PAP / Szymon Łabiński  / Na zdjęciu: Michał Daszek
PAP / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Michał Daszek

Orlen Wisła Płock dobrze wchodzi w sezon 2025/2026 Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Druga połowa z pewnością nie toczyła się po myśli "Nafciarzy", ale najważniejsze jest to, że udało się dowieźć do końca drugie zwycięstwo.

Drugą przeszkodą na drodze Orlen Wisły Płock w fazie grupowej Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych był HC Zagrzeb - zespół, który spokojnie powinien być do pokonania. Zwłaszcza jeśli "Nafciarze" chcą realnie bić się o Final Four. Starcia z takimi rywalami trzeba wygrywać i to najlepiej bez większej nerwówki. A polskie kluby w ostatnich latach miewały spore problemy z łatwym pokonywaniem teoretycznie słabszych przeciwników.

HC Zagrzeb to może nie jest drużyna z europejskiego topu, ale wciąż mówimy o zespole, który regularnie gra w Lidze Mistrzów. Szacunek był więc wskazany, choć trudno nie zauważyć, że to jedna z najsłabszych ekip obecnej edycji. Zresztą porażka w pierwszym meczu z HC Eurofarm Pelisterem Bitola mówiła dużo.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"

Co mogło cieszyć kibiców w Płocku, to fakt, że Wisła od samego początku dyktowała warunki gry. Nie było momentu, w którym można było pomyśleć, że chorwacka drużyna sprawi sensację. Wszystkie elementy układanki Xaviera Sabate działały jak należy, a efektem było prowadzenie 10:5 po pierwszym kwadransie.

Zgodnie z planem liderami "Nafciarzy" byli Melvyn Richardson i Mitja Janc, ale dobre słowa należą się całej drugiej linii. W defensywie Wisła również wyglądała bardzo solidnie, skutecznie utrudniając Zagrzebiowi atak pozycyjny. Swoje dokładał też w bramce Mirko Alilović - tego elementu brakowało w pierwszym meczu w Szegedzie. W drugiej części pierwszej połowy goście nieco ustabilizowali grę, ale mistrzowie Polski i tak zeszli do szatni z przewagą 17:13.

Początek drugiej połowy nie był jednak taki, jakiego oczekiwałby Sabate. Pojawił się chaos i sporo niedokładności, co było korzystne dla gości. Na szczęście chorwacki zespół nie zdołał zbliżyć się na mniej niż dwie bramki, a duża w tym zasługa doświadczonego Alilovicia.

Słabszy okres Wisły trwał krótko. Po około dziesięciu minutach gra wróciła do normy - płocczanie nie odskoczyli wysoko, ale utrzymywali bezpieczną, trzy-czterobramkową przewagę. W Orlen Arenie nikt nie wyobrażał sobie, że "Nafciarze" nie dowiozą drugiego zwycięstwa w tej edycji Ligi Mistrzów.

Goście jednak nie składali broni. Na osiem minut przed końcem znów zrobiło się tylko 24:23. W szeregach Wisły pojawiła się nerwowość. Kapitalnie grał zwłaszcza Ihar Bialiawski, który mijał obrońców jak tyczki. Duże wsparcie dawał także Igor Karacić, dobrze znany z występów w Polsce.

Na szczęście w kluczowym momencie Wisła ponownie pokazała charakter. Ważne bramki zdobyli Lovro Mihić i Gergo Fazekas. Słabszą drugą połowę rozegrał za to Richardson, ale ostatecznie "Nafciarze" wytrzymali presję i sięgnęli po zwycięstwo 30:27.

2. kolejka Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych:
Orlen Wisła Płock - HC Zagrzeb 30:27 (17:13)

Komentarze (1)
avatar
Bron-ka
17.09.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wygrana jest , gratulacje . Stare demony wróciły . 
Zgłoś nielegalne treści