Klub nie płaci. Zawodniczka przerwała milczenie w sprawie skandalu

Newspix / MIROSLAW SZOZDA / Na zdjęciu: Aleksandra Dorsz
Newspix / MIROSLAW SZOZDA / Na zdjęciu: Aleksandra Dorsz

SPR Sośnica Gliwice nie wypłaciła pieniędzy swoim byłym zawodniczkom. - Próbowaliśmy rozwiązać to polubownie. Znalazły się osoby, które miały trochę mniej cierpliwości - ujawnia w WP Aleksandra Dorsz. Mamy komentarz ze strony ligi.

"Wyobraźcie sobie państwo taką sytuację: chodzicie do pracy dzień w dzień, ryzykuje swoim zdrowiem, wkładacie w nią całe serce, a nie dostajecie wynagrodzenia, wasz szef mówi, że pensja zaraz przyjdzie, ale tak się nie dzieje. Taka sytuacja ma miejsce przez kilka miesięcy. A przecież za coś musicie utrzymać siebie i swoją rodzinę.

To niestety nie jest scenariusz filmu o walce z nieuczciwym pracodawcą. To realia w najwyższej lidze piłki ręcznej kobiet w Polsce. Warto dodać, że to nie jest męski futbol czy siatkówka, gdzie sportowcy są zazwyczaj bardzo dobrze wynagradzani, więc brak wypłaty jednej, dwóch pensji nie będzie dla nich tragedią. Wynagrodzenie zawodniczek w Orlen Superlidze Kobiet nie różni się niczym od tego, co zarabia przeciętny Kowalski. Część z nich łączy klasyczną pracę na etacie z grą w klubie".

We wtorek zrobiło się głośno o wpisie Aleksandry Dorsz na Facebooku. W obszernym poście opowiedziała, że SPR Sośnica Gliwice nie wypłaciła pieniędzy swoim byłym zawodniczkom, a także pracownikom. Opowiedziała też, że miała być ignorowana przez prezesa klubu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piłkarz Jagiellonii pokazał swój muzyczny talent

"Prezes klubu, Pan Adam Mrowiec, od dłuższego czasu unika kontaktu. Nie odbiera telefonów, nie odpowiada na wiadomości, nie podejmuje żadnych działań, by rozwiązać problem. A Superliga? Udaje, że nic się nie dzieje" - napisała zawodniczka.

"Wierzyłyśmy w te deklaracje". Zawodniczka ujawnia kulisy

Skontaktowaliśmy się z Aleksandrą Dorsz, by dokładniej opowiedziała nam swoją sytuację. Opowiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty, że problemy z wypłatami sięgają nawet 2024 roku.

- Zaległości sięgają kilku miesięcy. Coś nam wypłacono, ale sporej części dalej nie otrzymałyśmy. Oczywiście, sprawa nie dotyczy tylko mnie. Na palcach jednej ręki można policzyć, ile osób zostało spłaconych całkowicie - mówi Dorsz.

Piłkarki dalej grały w barwach klubu pomimo narastających zaległości. Ze strony prezesa miały słyszeć słowa, że zaległości zostaną uregulowane. Tak się jednak nie działo. - Ciągle miały miejsce zapewnienia ze strony klubu, że środki zostaną wypłacone w najbliższym czasie. Wierzyłyśmy w te deklaracje i starałyśmy się zachować cierpliwość, natomiast finalnie terminy były cały czas przesuwane - ujawnia Dorsz.

Zawodniczka podkreśla, że opublikowanie oświadczenia było dla niej ostatecznością, bo wraz z większością koleżanek chciały się porozumieć ze swoim byłym pracodawcą. - Próbowaliśmy rozwiązać to polubownie. Znalazły się osoby, które miały trochę mniej cierpliwości. Ale czy ktoś temu się dziwi? Na pewno nie ja - tłumaczy zawodniczka.

Wskazuje także, że bolał ją długotrwały brak reakcji ze strony Orlen Superligi Kobiet. Klub otrzymał licencję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej.

- Wielokrotnie wysyłaliśmy maile do Superligi. Według mnie i tak mają błędne informacje co do przekazanych przez SPR Sośnica Gliwice zobowiązaniach wobec nas. Mimo naszych starań i cierpliwego działania formalnego sytuacja pozostawała bez realnego rozwiązania - dopiero po upublicznieniu sprawy pojawił się ruch - twierdzi Dorsz.

Takie działania podjęła liga. "Złamanie warunków licencji"

Delikatnie inaczej sprawę widzi Orlen Superliga. PR Manager rozgrywek Jakub Dmoch podkreśla, że SPR Sośnica Gliwice otrzymała warunkowo licencję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Klub nie spłacił zobowiązań w wymaganym terminie, więc została na niego nałożona kara finansowa.

Ponadto Orlen Superliga Kobiet wydała także specjalne oświadczenie w tej sprawie. Podkreśla, że klub został już ukarany za brak wypłat należytych pieniędzy swoim zawodniczkom.

"Komisarz Ligi informuje, że monitoruje sytuację i pozostaje w formalnym kontakcie z władzami klubu. Wobec klubu zostało wszczęte formalne postępowanie o naruszenie warunków licencji, dotyczące regulaminowych zobowiązań finansowych wobec zawodniczek. Zgodnie z obowiązującymi procedurami, w pierwszej kolejności to klub, jako podmiot bezpośrednio odpowiedzialny, jest formalnie zobowiązany do uregulowania należności" - czytamy w oświadczeniu.

"Superliga sp. z. o.o., działając na podstawie regulaminów, zabezpieczyła środki finansowe na pokrycie ewentualnych, potwierdzonych roszczeń. Środki te pochodzą z należności wypłacanych klubowi przez Superligę. Jednocześnie informujemy, że na klub SPR Sośnica Gliwice została nałożona kara finansowa za złamanie warunków licencji" - dodaje ORLEN Superliga Kobiet.

Na oświadczenie zareagowała także sama zawodniczka.

- Mam ogromną nadzieję, że ta sytuacja zakończy się pozytywnie dla wszystkich, którzy oddali serce temu klubowi. I życzę każdej zawodniczce lub każdemu zawodnikowi, aby nigdy nie musiała bądź nie musiał walczyć o swoje wynagrodzenie - zwłaszcza wtedy, gdy próbuje to robić spokojnie, cierpliwie i zgodnie z zasadami. Sport to ciężka praca i poświęcenie, a szacunek i terminowość powinny być standardem - podkreśla Dorsz.

Skontaktowaliśmy się z prezesem klubu Adamem Mrowcem. Ten odpowiedział, że w czwartek SPR Sośnica Gliwice wyda stosowne oświadczenie i do tego czasu nie chce komentować sprawy.

Tajemnicą poliszynela jest to, że problemy z punktualnością wypłat występują także w innych drużynach. Otrzymaliśmy sygnały także od pracowników z innych klubów, że występują problemy z zaległościami.

- Nie chcę odnosić się do konkretnych przypadków w innych klubach, ale jeśli takie sytuacje mają miejsce, każdy powinien mieć odwagę mówić o nich głośno. Jako zawodnicy wkładamy w tę pracę całych siebie - trenujemy, walczymy z kontuzjami, robimy wszystko, żeby wrócić jak najszybciej i reprezentować klub na boisku. W zamian oczekujemy podstawowego szacunku i terminowego wywiązywania się ze zobowiązań. To nie są dodatkowe przywileje, tylko należne zaległości, które powinny zostać wypłacone - podsumowuje Aleksandra Dorsz.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (24)
avatar
Nicki Ej
30.10.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Adam, ty nie oświadczenie, a kasę przesyłaj. Wstydu nie masz? Zmalwersowaliście z fumflami te pieniądze czy jak to z tym jest? Zaraz Sławo do was tam wbije i kasę szybko znajdzie. Och, sorry, S Czytaj całość
avatar
Hakan Izmir
30.10.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Sytuacja w Koszalinie wcale nie jest lepsza. Zawodniczki, które zostały w klubie milczą bo bieżące pieniądze są wypłacane. Te które rozstały się z klubem nie dostały pensji za kwiecień i maj. K Czytaj całość
avatar
dział analiz
30.10.2025
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Myślę że trzeba dodać, że aby uzyskać licencję, klub musi przedstawić porozumienie z tymi wobec których ma zaległości finansowe! Taka niby ugoda, zaufania preferencje, klub dalej nie płaci i ni Czytaj całość
avatar
Ron Stan
30.10.2025
Zgłoś do moderacji
8
3
Odpowiedz
No to olać ich i zmienić klub!!! 
avatar
zxx
30.10.2025
Zgłoś do moderacji
9
2
Odpowiedz
Prezes i reszta zarządu rozumiem dostawali regularnie kasę na konto ????? Tylko zawodniczki które tyrały na klub były dymane na kasie ???? 
Zgłoś nielegalne treści