Norwegia po raz szósty z rzędu w półfinale mistrzostw świata. Nie pozostawiły złudzeń

Getty Images / Alex Gottschalk/DeFodi Images/DeFodi via Getty Images / Na zdjęciu: reprezentacja Norwegii w piłce ręcznej
Getty Images / Alex Gottschalk/DeFodi Images/DeFodi via Getty Images / Na zdjęciu: reprezentacja Norwegii w piłce ręcznej

Norwegia od kilku lat konsekwentnie pokazuje, że należy do światowej czołówki wśród żeńskich reprezentacji. Widać to także na tegorocznych mistrzostwach świata. Skandynawki po raz kolejny awansowały do półfinału i to w jakim stylu.

W pierwszych ćwierćfinałowych spotkaniach na MŚ 2025 kobiet rozgrywanych we wtorek w Dortmundzie mieliśmy wyraźnych faworytów. Zarówno Niemcy były zdecydowanymi faworytkami starcia z Brazylią, jak i Norwegia w meczu z Czarnogórą. Współgospodynie turnieju zgodnie z planem zameldowały się w półfinale. Wieczorem przyszedł czas na Skandynawki.

Norwegia przez fazę grupową przeszła suchą stopą. To nawet za mało powiedziane. Po kolei deklasowały przeciwniczki. Najmocniej postawiły się im Szwedki, które przegrały 13 bramkami. To tylko pokazuje, że dla złotych medalistek igrzysk olimpijskich i srebrnych mistrzyń świata sprzed dwóch lat turniej dopiero się zaczynał. Mimo wszystko trudno było uwierzyć w to, że akurat Czarnogóra się im postawi. Zawodniczki z Bałkanów weszły do strefy pucharowej mimo dwóch porażek i z najmniejszą liczbą punktów spośród całej ósemki. W Dortmundzie musiałby się stać naprawdę cud.

ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces

A od pierwszej akcji nic na to się nie zapowiadało. Reprezentacja Norwegii szybko narzuciła swoją grę, tak jakby nie chciała pozostawić złudzeń, kto tu jest lepszy. W 5. minucie było już 4:0. To z pewnością nie były dobre wieści dla Czarnogórek, które od samego początku musiały gonić. A Norwegia nie zamierzała się zatrzymywać, bo w 12. minucie prowadziła 8:3.

Z każdą kolejną minutą mistrzynie olimpijskie dokładały kolejne bramki. W ich ataku było widać ogromną lekkość i swobodę. W przeciwieństwie do Czarnogórek, które musiały mocno się napocić, aby dojść do pozycji rzutowej. To sprawiło, że po pierwszej połowie przegrywały 11:19. Trzeba jednak im oddać, że drugi kwadrans miały już znacznie lepszy. Było mniej strat, kilka bramek zdobyła Durdina Jauković i w pewnym momencie udało się spowolnić norweską maszynę. Mimo wszystko, jeśli liczyły na jeszcze coś więcej, musiałyby uszczelnić obronę, bo w pierwszej połowie Henny Reistad wchodziła jak w masło i zdobywała bardzo proste bramki.

W drugiej połowie Czarnogóra co prawda nie pozwalała na tak wyraźne powiększanie strat jak na początku spotkania, ale niezła gra w ofensywie to było za mało na Norweżki. W 40. minucie było 25:15, co tak naprawdę zamykało sprawę awansu do półfinału.

Wciąż największą bolączką Czarnogóry była Henny Reistad, która była prawdziwą zmorą obrony zespołu z Bałkanów. Nie miały na nią patentu. Zdobyła w całym spotkaniu 9 bramek. Norwegia ostatecznie wygrała 32:23 i po raz szósty z rzędu zameldowała się w najlepszej czwórce mistrzostw świata kobiet. Absolutnie zasłużenie, co pokazał mecz ćwierćfinałowy. Czarnogóry na więcej po prostu nie było stać w tym turnieju. Wydaje się, że ćwierćfinał to w tym momencie maksimum tej drużyny. I tak spośród wszystkich drużyn przegrały najmniejszą liczbą bramek z Norweżkami, co można uznać za mały sukces.

Mistrzostwa Świata kobiet:

Reprezentacja Norwegii kobiet - Reprezentacja Czarnogóry kobiet 32:23 (19:11)

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści