Michał Gałęzewski: Co zadecydowało o waszej porażce w sobotnim meczu z Pogonią?
Ireneusz Rudkowski: Pierwsza połowa, w której popełniliśmy dużo błędów technicznych. Właściwie podawaliśmy piłki w ręce przeciwnika. Mimo to ten mecz był niezły. Troszeczkę poeksperymentowaliśmy i wyjdzie to z korzyścią, bo więcej zawodniczek grało. W obronie wchodziły Kasia Drobińska i Agnieszka Siekańska, natomiast w ataku robiliśmy zmiany. Zabrakło troszkę szczęścia i rzutu z tyłu, co powinniśmy wykorzystać. Mecz powinniśmy wygrać, ale tak się nie stało.
Warto też pochwalić grę skrzydłami, Pasternak dobrze grała podczas kontrataków.
- Po to są skrzydła, żeby kontratakować i kilka razy udało nam się dobrze wybronić. W grze obronnej zrobiliśmy duży krok do przodu. Skrzydła popełniły jednak błędy techniczne i to też zaważyło o wyniku.
Przegrywaliście już 6:11, później było 18:18. Wierzył pan wtedy w zwycięstwo, czy było to wszystko na co było stać pańskie podopieczne?
- Po meczu możemy sobie tak powiedzieć, a w trakcie meczu jeśli przeciwnik może rzucić nam bramkę, to my to samo możemy zrobić w drugiej połowie i się udało. Zabrakło czegoś, żeby przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Jeżeli doszliśmy na remis, to dowód na to że mogliśmy rzucić więcej bramek niż Szczecin w drugiej połowie.
Raziła gra w przewadze. W drugiej połowie Szczecin miał 6-7 kar...
- Co zrobić? Mimo ułożonej gry dziewczęta gubiły się. To jest w psychice. Jak patrzymy na Mistrzostwa Europy, to tam jest podobnie - czasami lepiej się broni, jak gra się w osłabieniu, aniżeli w pełnym składzie (śmiech). Tu też się tak stało, że nie potrafiliśmy wykorzystać tych kilku ładnych minut, aby zagrać szybciej, aby zagrać w wolne miejsce do zawodniczki, która nie była kryta. To były sytuacje decydujące, jak na przykład wtedy, gdy lewoskrzydłowa podała piłkę w ręce przeciwniczki przy sytuacji 6 na 4.
W sobotnim meczu do zespołu doszła nowa twarz...
- Tak, Karolina Kopczyńska z Łączpolu Gdynia. Jest to juniorka, która bardzo ładnie prezentowała się na treningach. Tu miała swój debiut, ale trudno oczekiwać tego, że będzie decydującą zawodniczką. Asia Zych zagrała bardzo dobry mecz i jestem pod wrażeniem jej gry mimo kilku prostych błędów. W trudnych sytuacjach naprawdę broniła bardzo dobrze. Chwała jej za to, to był jej najlepszy mecz w sezonie.
Porażka pokrzyżowała wam jakiekolwiek szanse do walki o pierwszą czwórkę. Patrząc na tabelę to był decydujący mecz...
- Tak i mecz w Obornikach też będzie ciężkim spotkaniem, bo jest to trudny teren. Może wygraną z Obornikami coś zawalczymy, ale jest mała szansa na to. Szkoda, bo byśmy grali w drugiej części z bardziej klasowymi zespołami i nawet ewentualne wygrane nie przyniosą celu sportowego.
Czy jest szansa, że za rok-dwa można byłoby zbudować coś ciekawego z aktualnego zespołu? Takie miasto jak Gdańsk mimo wszystko nie powinno grać w I lidze...
- Wyniki może na to nie wskazują, ale moim zdaniem one grają coraz lepiej. Przegrywamy, ale jest kilka obiecujących, perspektywicznych zawodniczek, które gdyby znalazły się w zespole Ekstraklasy też by sobie dobrze poradziły. One się ogrywają w I lidze, brakowało tylko paru decydujących, rzutowych zawodniczek, które by wzięły ciężar gry na siebie. Ten brak decyzyjności, zagrania z poświęceniem widać często, choćby w pierwszej połowie meczu z Pogonią.
Może niepotrzebnie niektóre zawodniczki przechodziły do gdyńskiego zespołu? Choćby Marta Taczyńska gra tam tylko epizody, jak w ogóle wychodzi na boisko...
- Tak, to prawda. Był jednak taki moment, w którym Vistal Łączpol Gdynia był w potrzebie i zwrócił się do nas. W związku z tym, że jesteśmy współpracującym klubem, zgodziliśmy się. Myślę, że są szanse na to, że wrócą i żeby zagrały u nas w tym sezonie i na pewno byłaby wzmocnieniem. Marta to duże osłabienie, ale i tak skrzydłowe mamy niezłe. Nasza bramkarka też zaprezentowała się bardzo dobrze. To kwestia wzięcia ciężaru gry na siebie. Kiedy była Dominika Brzezińska, Asia Zych była zawodniczką wchodzącą. Teraz nie jest słabszym punktem, niż Dominika w innych meczach. Jasne że każda zawodniczka jest na wagę złota. Szczególnie, że teraz mamy tylko cztery rozgrywające i to jest naszą bolączką.