AS-BAU Śląsk Wrocław przegrał z NMC POWEN-em Zabrze 28:32, ale gdyby nie Artur Banisz, przewaga zabrzan mogła by być o wiele wyższa. Sam bramkarz nie widzi w tym swojego udziału: - Nie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji. Kilka rzutów więcej, zwłaszcza z dystansu, można było obronić.
Dlaczego więc się nie udało? Zabrzanie dawno nic nie wygrali i do Wrocławia mieli przyjechać na pożarcie. Szybko się jednak okazało, że tego popołudnia tanio skóry nie sprzedadzą i nie chcą powtórzyć historii sprzed tygodnia. - Popełniliśmy zbyt dużo błędów zarówno w ataku, jak i w obronie. Zabrzanie to wykorzystali, wyszli na prowadzenie i nie oddali go do końca spotkania, przez co przegraliśmy czterema bramkami - wyjaśnił Banisz.
Wrocławianie prowadzili różnicą nawet już trzech bramek, ale przewagi nie potrafili utrzymać. To był ważny moment tego spotkania. Śląsk miał szansę odskoczyć na więcej goli, ale całkowicie pogubił się w grze w przewadze. - Zabrakło koncentracji. Zamiast uspokoić grę, chcieliśmy szybko dobić przeciwnika i to się zemściło - próbował znaleźć wytłumaczenie bramkarz. - Spodziewaliśmy się trudnego meczu głównie dlatego, że graliśmy w osłabieniu. Sporo zawodników jest kontuzjowanych i trener miał małe pole manewru - dodał.
Zapytany czy Śląsk nie lubi grać z POWEN-em, szybko odparł: - Jestem przekonany, że gdybyśmy byli dzisiaj w tym składzie, co na początku sezonu, to spotkanie byśmy wygrali. Wojskowi przegrali bowiem z zabrzanami drugi raz w tym sezonie.