Sprawa awansu jest otwarta - rozmowa z Pawłem Swatem, zawodnikiem ASPR-u Zawadzkie

W sobotę zespół Pawła Swata rozegra mecz sezonu. W pojedynku, którego stawką będzie miejsce barażowe, dające prawo walki o ekstraklasę ASPR zmierzy się z Siódemką Miedzią Legnica. Skrzydłowy ASPR-u w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl opowiada o zbliżającym się spotkaniu w Legnicy, ambitnych planach klubu oraz swoich celach na przyszłość.

Sławomir Bromboszcz: W sobotę ASPR Zawadzkie zmierzy się z Siódemką Miedzią Legnica, stawką tego spotkania będzie 2. miejsce w tabeli. Jak pan ocenia szanse swojego zespołu w tym meczu?

Paweł Swat: Tak, potyczka w Legnicy będzie bardzo ciekawym i obfitującym w wiele emocji spotkaniem i może w sposób znaczący wpłynąć na układ tabeli. Myślę, że o zwycięstwie zadecyduje dyspozycja dnia, ale nie ukrywam, że mam nadzieję, że to nasza dyspozycja będzie wyższa.

W pierwszym spotkaniu z Siódemką Miedzią pomimo atutu własnego boiska ASPR doznał wysokiej porażki. Jak należy zagrać, by tym razem wywalczyć lepszy wynik?

- Faktycznie własna hala w pierwszej potyczce nie była naszym atutem. Receptą na lepszy występ powinna być bardziej zdecydowana i konsekwentna gra, nie możemy "przespać" początku spotkania, jak to miało miejsce w Zawadzkiem. Najważniejsza będzie koncentracja od 1 do 60 minuty.

Którego zawodnika Siódemki Miedzi obawiacie się najbardziej?

- Myślę, że nie powinniśmy rozmawiać o bojaźni przed którymkolwiek z zawodników Miedzi. Zarówno o sile Miedzianki, jak i ASPR-u stanowi kolektyw i myślę, że nikt w tym pojedynkę nie będzie w stanie w pojedynkę wygrać meczu. Każdego z zawodników drużyny przeciwnej darzymy szacunkiem i na każdego z nich będziemy musieli w sobotni wieczór uważać.

Patrząc na tabelę na pewno szkoda niespodziewanie straconych punktów w Chrzanowie?

- Porażka w Chrzanowie bardzo bolała, ponieważ był to jedyny jak do tej pory przegrany mecz przez ASPR w tej rundzie, a w przekroju całego spotkania byliśmy drużyną dominującą. Jednak nie wystarczy dominować i grać ładnie, gdyż pomimo tego na tablicy świetlnej może widnieć jedna lub dwie bramki więcej dla gości lub gospodarzy, taki jest właśnie sport. Właśnie tak było w Chrzanowie, dwie bramki więcej widniały po stronie piłkarzy ręcznych z Chrzanowa i to my musieliśmy przełknąć gorycz porażki.

Działacze ASPR-u jak zwykle wysoko zawiesili poprzeczkę. W przypadku braku awansu do ekstraklasy, jak taki wynik zostanie odebrany klubie?

- Zdecydowanie poprzeczka została zawieszona wysoko, ale każdy z nas zdawał sobie sprawę z celu jaki został przed nami postawiony. Nie chciałbym "gdybać" co by było gdyby... sezon jeszcze trwa i sprawa awansu jest otwarta. Mimo tego na pewno dla kolegów jak i dla mnie będzie to pewnego rodzaju zawód i porażka, gdyż każdy z nas wkłada w to co robi całe swoje serce. Dlatego mam nadzieję, że tego wielkiego serca, woli walki nie zabraknie nam w najbliższą sobotę w hali przy ul. Lotniczej.

Organizacyjnie wasz klub jest gotowy na grę w ekstraklasie?

- To pytanie nie powinno być skierowane do mnie, lecz do włodarzy naszego klubu. Może kiedyś zostanę prezesem, wtedy będziemy mogli wrócić do rozmowy (śmiech).

Trenerem ASPR-u jest Gennadij Kamielin. Jak pan oceni współpracę z tym trenerem i jego metody szkoleniowe?

- Trener Kamielin jest doświadczonym i utytułowanym szkoleniowcem. Wskazówki i rady trenera pomagają w sportowym rozwoju. Jest też człowiekiem, posiada zarówno zalety jak i wady. Czasami można z nim pożartować, a czasami lepiej nie wchodzić mu w drogę.

Pierwsza runda rozgrywek w pana wykonaniu była słabsza, niż można się było tego spodziewać. Co było tego powodem?

- Możliwość udanych występów pokrzyżowała mi kontuzja stawu skokowego, w siedmiu kolejkach pomagałem kolegom egzekwując rzuty karne. Najważniejsze, że mamy wyrównany zespół i każdy wchodząc na parkiet wnosi coś dobrego.

Druga część sezonu jest dla pana bardziej udana. W ostatnich spotkaniach imponuje pan skutecznością. Czy w kolejnych występach również możemy spodziewać się dwucyfrowych zdobyczy bramkowych?

- Nie jest to tylko moja zasługa, koledzy grają ze mną, a ja staram się im odwdzięczyć zdobywając bramki. Dwucyfrowe zdobycze bramkowe cieszą, jednak nie chciałbym zapeszać i może te dwucyfrowe zamieńmy na jedną, która będzie pomagać zwyciężać w kolejnych spotkaniach, jeśli wpadnie więcej to tylko należy się cieszyć.

Jakie ma pan plany sportowe na przyszłość?

- Jak każdy zawodnik posiadam marzenie, plan, cel . Może ekstra... reszty nie powiem, ale wierzę w to, że ciężką pracą i mocną wiarą przy odrobinie szczęścia można osiągnąć wszystko, a później przyjdzie czas na kolejne wyzwania.

Pański brat Piotr broni barw AS-Bau Śląska Wrocław. Czy są szanse, że kiedyś zobaczymy obu zawodników z Końskich razem w jednym klubie?

- Możliwe jest wszystko. Wraz z bratem trochę razem graliśmy, byłbym szczęśliwy gdybyśmy kiedyś z Piotrkiem mogli pobiegać po parkiecie w tych samych strojach. Byłoby super gdybyśmy mogli zrobić to w Końskich. Musimy na to jednak chyba poczekać...

Komentarze (0)