Echa spotkania w Głogowie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

"W meczu czwartej kolejki fazy play-out ekstraklasy mężczyzn Chrobry Głogów zremisował z AS-BAU Śląskiem Wrocław 28:28. Najwięcej bramek zdobył..." - tak mogłaby wyglądać większość relacji z tego meczu. Jednak warto poświęcić trochę więcej miejsca otoczce tego spotkania, której towarzyszyły nie do końca zdrowe i sportowe emocje.

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że dalecy jesteśmy od oceniania sędziowania. Piłka ręczna jest sportem, który jest bardzo często trudny do jednoznacznej oceny, ale naprawdę, to co wyprawiała para sędziowska w Głogowie, momentami wołało o pomstę do nieba. Brak jednoznacznej decyzji w kwestiach zdobycia bramki w "środku" spotkania, kiedy jeszcze w praktyce nic nie jest rozstrzygnięte, można pominąć. Jednak takie niezdecydowanie w samej końcówce jest niedopuszczalne.

Przy stanie 28:27 dla AS-BAU Śląska, Chrobry zdobył bramkę. Jeden z sędziów uznał gola, natomiast drugi pokazał... przekroczenie linii! Po kilkudziesięciosekundowym zamieszaniu przy stoliku sędziowskim ostatecznie uznano gola, ale trzeba przyznać, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.

Osobną kwestią jest czerwona kartka dla Mariusza Gujskiego. Chyba każdy, kto brał udział w sobotnim widowisku do tej pory zastanawia się, dlaczego szczypiornista Ślaska obejrzał czerwony kartonik. Tę kwestię potrafią rozstrzygnąć sami rozjemcy... Aby potwierdzić nasze opinie, możemy przytoczyć fakt, że obserwator bardzo nisko ocenił pracę sędziów. Słowem ujmując - takiego sędziowania dawno nie było.

Mecz zakończył się remisem. Dla jednych i drugich sukces i porażka zarazem. Sukces, bo wszyscy w tej strefie spadkowej potrzebują punktów jak ryba wody. Porażka, bo nie udało się zgarnąć pełnej puli. Z jednej strony wrocławianie mogą żałować, bo to oni prowadzili i stracili w ostatniej minucie bramkę, ale z drugiej strony ostatnie słowo należało do głogowian i gdyby nie Marcin Schodowski i jego fantastyczne interwencje, wynik mógłby być zgoła odmienny. - To był jego bardzo dobry mecz, uratował nam remis - mówił o koledze z zespołu Mateusz Frąszczak.

Jednoznacznie wypowiada się trener AS-BAU Śląska, Tadeusz Jednoróg: - To jest nasz sukces, bo końcówkę graliśmy naprawdę w okrojonym składzie. Trudno się z tym nie zgodzić, wszak los wyjątkowo nie oszczędza wrocławian w tym sezonie. W ostatnich minutach jedynymi w pełni zdolnymi do gry byli... bramkarze. Przed Śląskiem jeszcze dwa spotkania i dwa punkty potrzebne, by móc cieszyć się z bezwarunkowego utrzymania. Zatem przed podopiecznymi Tadeusza Jednoroga szalenie ciężkie zadanie.

Źródło artykułu: