Niezła zaliczka Zagłębia - relacja z meczu Traveland Społem Olsztyn - Zagłębie Lubin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed meczem trudno było szukać zdecydowanego faworyta rywalizacji. Zarówno Zagłębie Lubin, jak i Traveland Społem Olsztyn nie są zadowolone z faktu, iż przegrały rywalizację o "czwórkę". Walka o piąte miejsce to przysłowiowa "gra o pietruszkę", a oba zespoły myślą już raczej o szybkim zakończeniu sezonu, niż ligowej walce. W przypadku lubinian ważne wydarzenia będą miały miejsce w sobotę, kiedy zmierzą się w finale Pucharu Polski z Vive Kielce.

Olsztyński szkoleniowiec konsekwentnie nie zmieniał składu meczowego na rywalizację z Zagłębiem. W związku z tym na ławce rezerwowych zabrakło dwóch graczy, którym zespół na pewno zawdzięcza bardzo wiele: Adama Wolańskiego i Piotra Frelka. Prócz dwójki zawodników mieszkających na co dzień w Kwidzynie, na trybunach pojawili się Jacek Zyśk, Marcin Żelazek i Krzysztof Maciejewski. W pierwszej siódemce Warmiaków nastąpiła niespodziewana zmiana - Mateusza Kopycińskiego zastąpił Marcin Malewski, a rozgrywającego ostatnio dobre spotkania Michała Bartczaka zmienił Paweł Ćwikliński. W roli kołowego od pierwszych minut pojawił się Szymon Hegier, który zastąpił poturbowanego po rywalizacji z Nielbą Wągrowiec Marka Boneczkę. Jak się potem okazało to właśnie Hegier mógł się stać cichym bohaterem tego spotkania, o czym w dalszej części relacji.

Od pierwszego gwizdka pary sędziowskiej na parkiecie dominowali goście, którzy starali się grać szybko, często "szukając" dograń do skrzydłowych i kołowego. Olsztyńska obrona nie prezentowała się zbyt dobrze, stąd utrudnione również zadanie miał broniący w bramce gospodarzy Sebastian Sokołowski. Zawody toczyły się bramka za bramkę, ale to zawodnicy z Olsztyna byli tymi, którzy "gonili" wynik. W 16. minucie sędziowie zdecydowali się na dość kontrowersyjne ukaranie w krótkim odstępie czasu dwóch zawodników Travelandu. Grając w szóstkę przeciwko czwórce obrońców z Olsztyna, lubinianie zdobyli trzy bramki pod rząd i wyszli na prowadzenie sześcioma trafieniami. Na szczęście chwilę później przebudzili się także Warmiacy, którzy nie zamierzali oddawać pola rywalom - kolejne skuteczne akcje Krzysztofa Kłosowskiego oraz Marcina Malewskiego sprawiły, że ekipa ze stolicy Warmii i Mazur doszła swych przeciwników na dwie bramki. W ten sposób przed zejściem obu zespołów do szatni na tablicy świetlnej wynik brzmiał 18:20 dla Zagłębia. Brak skutecznej obrony z obu stron aż nader widoczny był w wyniku po 30 minutach gry.

Początek drugiej odsłony to katastrofalna gra gospodarzy, którzy pozwolili rzucić Miedziowym cztery bramki z rzędu, samemu oddając jedynie dwa rzuty na bramkę. Olsztynianie za wszelką cenę starali się dogrywać piłki do słabo bronionego kołowego, jednak w bramce doskonale dysponowany był tego dnia Michał Świrkula, który na drugie 30 minut zmienił Adama Malchera. Hegier, obrotowy z Olsztyna, po raz pierwszy w tym sezonie musiał grać zarówno w obronie i w ataku, co w widoczny sposób przełożyło się na jego skuteczność w drugiej połowie. Postawny Szymon nie zszedł z boiska do 45. minuty ale zmęczenie musiało w końcu dać o sobie znać. I wtedy okazało się, że nie ma komu wystąpić na kole. Kontuzjowany Boneczko mógł jedynie obserwować mecz z ławki, a na trybunach siedział… zdrowy Maciejewski. W tej sytuacji na 6. metrze zobaczyliśmy najpierw Krzysztofa Szymkowiaka, a chwilę później… skrzydłowego, Mateusza Kopycińskiego. Na szczęście kilka minut przerwy sprawiło, że olsztyński kołowy nabrał sił, dzięki czemu powrócił na parkiet i dotrwał do końca spotkania. Końcowe minuty meczu, to dobra gra Bartczaka, który zmienił w drugiej połowie Ćwiklińskiego i coraz bardziej zachowawcza gra gości, którzy myślami byli już przy sobotnim finale Pucharu Polski. Dzięki temu Warmiacy zmniejszyli nieco wymiary porażki i ostatecznie ulegli w stosunku 32:36.

Do przeciętnego poziomu gry kolejny raz dołączyli sędziowie. Podobnie jak rok temu, gdy oba zespoły zmierzyły się w ramach pierwszej rundy ekstraklasy, arbitrzy nie mieli udanego dnia. Szkoleniowcy obu ekip co rusz wybuchali na przemian złością i śmiechem, obserwując niezrozumiałe decyzje meczowych rozjemców. Na szczęście dla tych ostatnich, słaba postawa gospodarzy sprawiła, że tym razem nie było nerwowej końcówki i Zagłębie Lubin zasłużenie wygrało w olsztyńskiej hali Urania. Wśród gości prym wiedli: skuteczny w pierwszej połowie Piotr Obrusiewicz, Michał Nowak, Michał Świrkula oraz niezastąpiony na kole Michał Stankiewicz. W zespole gospodarzy na brawa zasłużyli: Michał Bartczak, Marcin Malewski, Krzysztof Szymkowiak i, za pierwszą połowę, Krzysztof Kłosowski.

Traveland Społem - Zagłębie Lubin 32:36 (18:20)

Traveland Społem: Sokołowski, Boniecki - Ćwikliński 2 (2 karne), Urbanowicz 2, Hegier 4, Kłosowski 4, Masiak 3, Garbacewicz 1, Kopyciński 2, Bartczak 7 (3), Szymkowiak, Krawczyk 4, Malewski 3

kary: Urbanowicz, Hegier

Zagłębie: Machler, Świrkula - Orzłowski 1, Stankiewicz 4, Niedośpiał 1, Steczek 1, Paweł Adamczak 2, Fabiszewski 3, Kozłowski 4 (1), Piotr Adamczak 3, Obrusiewicz 8 (4), Yakouvlev 1, Nowak 6, Tomczak 2

kary: Stankiewicz, Obrusiewicz, Nowak.

Sędziowie: Kaszubski - Wojdyr

Delegat: Wróblewski Jacek

Widzów: ok 350

Źródło artykułu:
Komentarze (0)