Łukasz Luciński: Jak się zaczęła Twoja przygoda z handballem?
Łukasz Gierak: Zacząłem grać w wieku dziesięciu lat pod okiem Pawła Galusa, obecnie drugiego trenera Nielby. Stało się to za namową Bartosza Jankiewicza, który jest moim przyjacielem. Bardzo spodobały mi się treningi, choć oprócz szczypiorniaka trenowałem jeszcze wtedy piłkę nożną. Szybko jednak z niej zrezygnowałem i wybrałem handball.
Jesteś wychowankiem Nielby. Czy kiedykolwiek myślałeś o opuszczeniu Wągrowca?
- Tak, jestem wychowankiem i jestem z tego niezwykle dumny. Moim marzeniem jest spróbować swoich sił w jakiejś zagranicznej lidze. Obowiązuje mnie jednak dwuletni kontrakt w Wągrowcu i na dzień dzisiejszy skupiam się na jak najlepszej grze dla Nielby. Dopiero po wypełnieniu umowy przyjdzie czas, by zadać sobie pytanie o moja dalszą przyszłość.
Nielba jest rewelacją rozgrywek. W czym leży klucz do waszego sukcesu?
- Na pewno naszym największym atutem jest niespotykana determinacja i wola walki! Pomogło nam również to, że w większości byliśmy anonimowymi zawodnikami, których nikt nie znał, a wielu lekceważyło. Teraz jednak wszyscy już znają zarówno nasze atuty, jak i słabe strony, a to powoduje, że z meczu na mecz jest coraz trudniej.
Jesteś uznawany za jednego z liderów zespołu. Jak radzisz sobie z tym obciążeniem?
- Nie chcę rozważać, czy jestem liderem czy nie. Jestem jednym z wielu zawodników Nielby, którzy w trakcie meczu dają z siebie wszystko, a to jest najważniejsze!
Wielu uważa, że 50. proc. waszej siły ofensywnej to Dawid Przysiek. Jak się do tego odnosisz?
- Sądzę, iż opinie mówiące, że Dawid jest połową naszej siły ofensywnej są przesadzone. Jest on oczywiście świetnym zawodnikiem, ale żaden gracz sam meczu nie wygra. W ataku gra jeszcze pięciu innych szczypiornistów i od postawy każdego z nich zależy obraz gry.
Jak współpracuje Ci się z "płockim zaciągiem"?
- Świetnie! Są to doskonali zawodnicy, a także naprawdę fajni faceci. Utrzymujemy oczywiście przyjacielskie kontakty poza boiskiem, co pozytywnie wpływa na atmosferę wokół zespołu.
Nie obawiasz się o to, że Nielba może być "przebłyskiem jednego sezonu"?
- Oczywiście przyszły sezon będzie dużo trudniejszy niż obecny, ale sądzę, iż stać nas na to by pozostać w elicie na dłużej.
Myślisz o grze w reprezentacji?
- Marzeniem każdego zawodnika z naszego kraju są występy z orzełkiem na piersi. Ja reprezentowałem naszą ojczyznę w reprezentacjach juniorskich i młodzieżowych, lecz na grę w seniorskiej kadrze jestem na dzień dzisiejszy po prostu za słaby. Z całych sił będę pracował jednak na to, aby spełnić swoje marzenie i zagrać w reprezentacji seniorskiej.
Której drużynie nigdy byś nie odmówił?
- Barcelonie…
Masz jakieś słabości?
- Jak każdy człowiek. Cały czas się uczę i ciężko pracuję, by pozbyć się tych słabych punktów.
Co robiłbyś, gdybyś nie grał w piłkę?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Być może byłbym teraz piłkarzem nożnym i reprezentowałbym barwy Realu Madryt (śmiech). Mówiąc całkiem serio myślę, że uprawiałbym jakąś inną dyscyplinę sportową. A może byłbym szefem kuchni, gdyż bardzo lubię gotować (śmiech).
Na co poświęcasz czas wolny od treningów?
- Między treningami oczywiście odpoczywam i poświęcam jak najwięcej czasu mojej dziewczynie Judycie. Poza tym jak każdy młody człowiek spotykam się ze znajomymi i chodzę do kina. Oglądam naprawdę dużo filmów, a moim ulubionym gatunkiem są horrory.
Co według ciebie jest najpiękniejsze w dyscyplinie, która uprawiasz?
- Najpiękniejsze są oczywiście częste i niespodziewane zwroty akcji oraz ogromne tempo gry. Na boisku cały czas coś się dzieje i nigdy wynik nie jest do końca pewny. Łatwo odskoczyć na kilkanaście bramek, lecz równie łatwo tę przewagę roztrwonić. Szczypiorniak jest bardzo szybką i twardą, a jednocześnie widowiskową grą.
Nielba słynie z fanatycznych kibiców. Jak ty oceniasz ich pomoc?
- Nasi kibice bardzo nam pomagają. Są z nami prawie na każdym meczu wyjazdowym i głośno dopingują nawet, gdy przegrywamy lub coś idzie nie tak. Niestety znajdzie się też na naszej hali paru pseudofanów, którzy przychodzą tylko po to, by wyśmiewać i obrażać zawodników, gdy mamy gorszy dzień lub po prostu rywal jest lepszy i wygrać się lepszy. To raczej nam nie pomoże…
Masz jakiś wzór sportowy, na którym się opierasz?
- Lubię oglądać grę Grzegorza Tkaczyka. Szkoda tylko, że ostatnio miał spore problemy z kontuzjami, jednak mam nadzieję, że teraz wszystko z jego zdrowiem będzie jak należy, a on wróci do gry na najwyższym światowym poziomie i swoim doświadczeniem pomoże reprezentacji.
Gdzie odnajdujesz motywację w zakrętach kariery sportowej?
- W tym co robię wspiera mnie wiele osób - dziewczyna, rodzina, znajomi... Nie należę też do osób, które łatwo się poddają i odpuszczają. Wiem, co chcę w życiu osiągnąć i dążę do tego nie załamując się porażkami. Staram się wyciągać z nich wnioski, by stać się lepszym graczem i człowiekiem.
Ostatnio minimalnie ulegliście Travelandowi. Czego zabrakło?
- Zabrakło nam naprawdę niewiele, gdyż w obu meczach przegrywaliśmy minimalnie. Zaważyło na pewno doświadczenie zawodników z Olsztyna, gdyż oni takich meczy zagrali dziesiątki. Obydwa mecze były bardzo wyrównane, ale to oni lepiej prezentowali się w końcówkach i grają o 5 miejsce. Ja ze swojej strony mogę im tylko pogratulować i życzyć powodzenia. Nam udało się wygrać w Piotrkowie jedną bramką, jednakże to dopiero połowa drogi co zajęcia 7. miejsca w naszym debiutanckim sezonie w Ekstraklasie. Drugi mecz odbędzie się jednak w Wągrowcu i liczę na to, że ponownie uda nam się zwyciężyć.