Kolejna kontuzja w NMC Powen

Zwolennicy NMC Powen modlą się, by ich faworyci nie przeżyli deja vu z zeszłego sezonu. Po dosyć poważnej kontuzji Łukasza Płonki, do grona poszkodowanych dołączył Michał Szolc. - Żeby zespół mógł dobrze grać, potrzebni są zawodnicy w pełnej dyspozycji - komentuje spokojnie tę sytuację trener Krzysztof Przybylski.

Kontuzje to od dłuższego czas bolączka zespołu, kula u nogi która towarzyszyła drużynie z Zabrza cały zeszły sezon. Do grona poszkodowanych należeli między innymi Łukasz Kulak, Aleksander Kryszeń, Krzysztof Wojtynek czy Łukasz Kandora. W poprzednim sezonie przysparzało to drużynie wielu dodatkowych zmartwień, powstawały luki na ważnych pozycjach. Był to jeden z powodów słabych występów w Ekstraklasie. Rozgrywki pierwszoligowe miały być dla NMC Powenu szansą na podbudowanie drużyny. Czy uda się to na przekór kontuzjom, które nijak nie dają o sobie zapomnieć? - Przez cały okres przygotowawczy nie było żadnych kontuzji. A teraz zaczynają się mecze i niestety zaczynają się urazy drobne, i poważniejsze - ubolewa szkoleniowiec zabrzan, Krzysztof Przybylski.

Na sukces składa się wiele czynników, jednym z nich jest zdrowie zawodników. Tymczasem... Łukasz Płonka nabawił się poważnej kontuzji kolana. - Kontuzja przytrafiła się zawodnikowi który bardzo dba o swoje zdrowie, robi to wręcz wzorowo - komentuje trener Przybylski - Ale w sporcie różnie bywa, źle postawi się nogę i kontuzja gotowa. Piłka ręczna to sport kontaktowy, więc kontuzje są niejako nieuniknione... - słusznie zauważa.

Kolejny poszkodowany to Michał Szolc, jeden z pionierów w NMC Powen, który ma problemy z żebrami. Na kontuzjach nie cierpią jedynie sami poszkodowani, ale i cała, niekompletna drużyna. Nie zraża to szkoleniowca zabrzan, który podchodzi do sprawy optymistycznie: - Mam nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja sprzed roku. Treningi zahartowały zawodników, mają sporo siły w nogach i rękach. Są przygotowani do sezonu - zapewnia.

Komentarze (0)