Trzecie miejsce jest w naszym zasięgu - rozmowa z Michałem Bartczakiem, skrzydłowym Warmii Anders Group Społem Olsztyn

Michał Bartczak - skrzydłowy Warmii-Anders Group-Społem Olsztyn w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada m.in. o transferach, wahaniach formy swojego zespołu, przygodzie z beachhandballem oraz celach Warmii w obecnych rozgrywkach.

Paweł Nowakowski: Po 8. kolejce zajmujecie 4. miejsce w tabeli PGNiG Superligi. Uważasz, że stać was jeszcze na poprawienie tej lokaty?

Michał Bartczak: Myślę, że na pewno 3. miejsce jest jak najbardziej w zasięgu. Pierwsze dwa wydają się zarezerwowane dla Kielc i Płocka, a o 3. lokatę będzie się bić parę zespołów i mamy na to realne szansę. Na razie dzielą nas dwa punkty od tej pozycji. W dotychczasowych meczach mogliśmy spokojnie te dwa punkty zdobyć, chociażby wymienić tu remisy, które nam się przytrafiły z beniaminkami (Mielec, Legnica przyp. red.).

W tegorocznym sezonie dajecie swoim fanom niezłą huśtawkę nastrojów. Ogrywacie wicemistrzów Polski, by potem stracić punkty w Puławach. Potrafisz to logicznie wytłumaczyć?

- Wiele rzeczy się na to składa. Na pewno nie mamy jeszcze optymalnej kadry, jest dosyć wąską. Kluczowa jest też sprawa zgrania, bowiem cały podstawowy trzon naszej drużyny uległ zmianie. Myślę, że ci nowi zawodnicy potrzebują jeszcze trochę czasu, żeby do końca się zgrać, aby w najważniejszych momentach meczu kiedy potrzebne jest trochę doświadczenia, wiedzieć co należy robić.

Latem Warmia była jednym z najaktywniejszych zespołów na transferowym rynku. Przyszedł Mariusz Gujski, Sebastian Rumniak, Mateusz Jankowski czy Damian Moszczyński. Nie ma problemów z komunikacją i atmosferą w zespole, wszystko funkcjonuje tak jak powinno?

- Z komunikacją nie ma jakichkolwiek problemów, gdyż każdy z nas gra już kilka lat w piłkę ręczną, także podstawowe rzeczy w tym sporcie wszyscy znamy. Rzeczywiście są pewnie niuanse, które należy dograć i na to potrzeba czasu i spotkań z rywalami, którzy będą wywierać na nas dużą presję.

Po przerwie na reprezentację jedziecie na południe Polski, a dokładniej do Piotrkowa. Jak wiadomo Piotrkowianin zamyka ligową stawkę, więc każdy mecz jest dla tego zespołu o życie. Czeka was zatem nie łatwa przeprawa...

- Piotrków jest jak dotychczas na ostatnim miejscu w Superlidze, ale to wcale nic nie odzwierciedla. Nie tak dawno jechaliśmy do Puław, które też były w dołku i dostaliśmy od nich srogą lekcję, także dla nas każdy mecz w tym sezonie jest bardzo ważny i na pewno będzie bardzo wyrównany. Nie możemy się stawiać w roli faworytów tylko z odpowiednią koncentracją podejść do tego meczu.

Smaczku tej rywalizacji dodaje fakt, że trenerem Piotrkowa jest Edward Strząbała, z którym miałeś okazję nie tak dawno współpracować...

- Było to już jakiś czas temu. Wielu zawodników z Olsztyna bardzo dobrze pamięta pana Strząbałę. Jest to na pewno ciekawy element tego spotkania, ale żaden z zawodników nie bierze tego pod uwagę. Takich sytuacji, gdzie były trener siedzi po drugiej stronie ławki w barwach innej drużyny czy zawodnicy jest masa i spotykamy się z nimi na co dzień.

Michał Bartczak pogrąży Piotrkowianina?

Na koniec rundy czeka was przyjazd do Wągrowca, który w tym sezonie zawodzi, jednak w minionych rozgrywkach dwukrotnie im ulegliście. Pewnie będziecie chcieli zrewanżować się Nielbie za tamte porażki?

- Tamten sezon to już historia, należy o tym zapomnieć. Niby Nielba ma tych punktów na razie mało i tutaj się mówi o jakimś kryzysie, ale to nadal jest całkiem dobry zespół. Ma wielu ciekawych, dobrze grających zawodników. Będąc na zgrupowaniu w Wągrowcu widziałem ich sparing z Norwegami. Powoli ta gra w ich wykonaniu wygląda całkiem dobrze, zresztą grają u siebie, a tutaj gra się bardzo specyficznie. Uważam, że to Nielba będzie faworytem w tym spotkaniu. Będziemy chcieli sprawić swoim fanom miły prezent na koniec pierwszej rundy, przywożąc punkty z tego trudnego terenu.

Kiedy kończy się długi i wyczerpujący sezon ty nie próżnujesz. Grasz z paroma kolegami z zespołu w plażową odmianę szczypiorniaka - beachahandball. To bardziej hobby, sposób na aktywne spędzenie wakacji czy też nowa pasja Michała Bartczaka?

- Wszystko po trochu. Jak każdy sportowiec za długo nie mogę usiedzieć na miejscu, także staram się w jakikolwiek sposób spędzać ten wolny czas aktywnie. Beachhandball jest do tego idealną okazją. Zaczęliśmy w to grać dokładnie rok temu i złapaliśmy przysłowiowego "bakcyla". Jest to wakacyjne hobby, pasja ponieważ to nadal piłka ręczna tylko trochę w innej formule. To bardzo przyjemny i sporo dający sposób spędzenia wolnego czasu.

Tego lata udało wam się zdobyć Mistrzostwo Polski pokonując w finale ekipę Damy Radę Inowrocław. Gratuluję tego sukcesu!

- Dziękuje. Rzeczywiście w tym roku udało się to co nie udało nam się od początku naszej przygody z piłką ręczną plażową. Wielokrotnie mierzyliśmy się z tym zespołem, sporo razy im ulegając mimo tego, że to my na co dzień gramy w ekstraklasie. Okazało się, że w beachhandballu liczą się inne rzeczy i Damy Radę Inowrocław udowadniało nam to za każdym razem. Bardzo się ciesze, że w Starych Jabłonkach na własnym obiekcie udało nam się ich w końcu zdetronizować.

Jakie cele ma w tym sezonie Warmia Olsztyn?

- Chcielibyśmy zająć jak najwyższe miejsce. Nikt nie mówi wprost o medalu, bo zespół został diametralnie przebudowany. Nasz główny cel to zajęcie miejsca od 3-6.

Czego mogę tobie życzyć w obecnym sezonie?

- Oprócz zdrowia to jak najlepszych, udanych występów na parkietach ekstraklasy.

Źródło artykułu: