Wynik inny niż gra - relacja z meczu Azoty Puławy - Vive Targi Kielce

Szczypiorniści Vive wybrali się do Puław po kolejne, pewne zwycięstwo. Wygrali różnicą ośmiu bramek, mecz był jednak zdecydowanie bardziej wyrównany, aniżeli wynik wskazuje.

Puławianie przystąpili do starcia z Vive osłabieni brakiem Wojciecha Zydronia, Dymitro Zinczuka i Piotra Wyszomirskiego, niemal całe spotkanie na ławce rezerwowych spędził ponadto Artur Witkowski. W wyjściowej szóstce na parkiecie pojawili się między innymi Oleg Siemionov i Maciej Sieczkowski; kielczanie z kolei spotkanie z Azotami rozpoczęli w zestawieniu najmocniejszym, na ławce usiadł jedynie Marcus Cleverly. Wydawało się więc, że gościom wygrana przyjdzie łatwo, podopieczni Bogdana Kowalczyka postawili jednak faworytom bardzo trudne warunki.

Początkowo scenariusz boiskowych wydarzeń rozwijał się po myśli Vive, gracze Bogdana Wenty pewnie punktowali rywali, puławianie mieli z kolei ogromne problemy z przedarciem się przez defensywne zasieki mistrza Polski. Ciężar gry w ataku próbował wziąć na siebie Grzegorz Gowin, w ciągu pierwszego kwadransa na pięć rzutów, do siatki trafić zdołał jednak tylko raz. Wkrótce na parkiecie pojawił się więc Tomasz Pomiankiewicz, który został... jednym z bohaterów spotkania. Odważnie rzucał z drugiej linii, w sumie uzbierał aż 8 trafień (na 15 prób).

W 25. minucie kielczanie prowadzili już 13:6, jeszcze przed przerwą gospodarze zdołali jednak rzucić trzy bramki, a karnego obronił Maciej Stęczniewski (kolejne znakomite spotkanie, 20 odbitych piłek). Początek drugiej części gry był... szokujący. Puławianie uwierzyli w możliwość pokonania Vive, zwarli szyki obronne, doprowadzili nawet do stanu 12:13, do gry wtrącili się jednak sędziowie, odgwizdując kilka kontrowersyjnych piłek na korzyść gości. Gdyby wówczas Azoty zdołały przełamać mistrzów Polski, sensacja zawisłaby w powietrzu.

Na niebezpieczną sytuację Vive zareagowało skutecznie, w ciągu kilku kolejnych minut odbudowując przewagę. Puławianie dystans do faworyta tracili jednak na własne życzenie: nie wykorzystali dwóch rzutów karnych, parokrotnie obili słupek, nie potrafili wykorzystać czystych sytuacji (sam Paweł Sieczka zmarnował cztery rzuty z koła!). - Mogliśmy wygrać z Vive - przyznał po meczu Gowin. Goście ostatecznie zwyciężyli jednak różnicą ośmiu bramek, a bohaterem został Kazimierz Kotliński, który bronił w Puławach z blisko 50-procentową skutecznością.

Azoty Puławy - Vive Targi Kielce 18:26 (9:13)

Azoty: Stęczniewski - Gowin 3, Sieczkowski 3, Płaczkowski, Lasoń 1, Pomiankiewicz 8, Kus, Witkowski, Siemionov 1, Afanasjev, Szyba 1, Sieczka 1, Grzelak.

Vive: Kotliński - Grabarczyk, Jurecki 1, Zaremba 1, Kuchczyński 4, Dżomba 2, Jurasik 2, Stojković 2, Żółtak 1, Knudsen 4, Rosiński 4, Nat 5, Krieger.

Przebieg meczu: 0:1, 0:2, 1:2, 1:3, 2:3, 2:4, 2:5, 3:5, 3:6, 3:7, 4:7, 5:7, 5:8, 5:9, 6:9, 6:10, 6:11, 6:12, 6:13, 7:13, 8:13, 9:13, 10:13, 11:13, 12:13, 12:14, 12:15, 13:15, 13:16, 13:17, 14:17, 14:18, 14:19, 15:19, 15:20, 15:21, 16:21, 16:22, 16:23, 17:23, 17:24, 17:25, 18:25, 18:26.

Widzów: 700

Komentarze (0)