Wspaniała seria Vive dalej trwa. Mistrzowie Polski nie znaleźli pogromcy już od 42 spotkań! Czy obecny sezon również zakończą bez jakiejkolwiek porażki? Czas pokaże.
Środowe widowisko w Orlen Arenie dostarczyło sympatykom szczypiorniaka ogromnych emocji. Wydawało się, że właśnie teraz płoccy szczypiorniści mogą pogrążyć mistrzów Polski. Niestety i tym razem maksyma "bij mistrza" nie znalazła swojego potwierdzenia na parkiecie.
Co prawda podopieczni Larsa Walthera toczyli wyrównany bój z ekipą Bogdana Wenty, jednak tylko do 45. minuty. Potem płocka maszyna wyraźnie się zacięła i przyjezdni skrzętnie to wykorzystali, budując z minuty na minutę coraz bardziej okazałą przewagę. - Ten mecz kosztował nas sporo sił, bo w ataku graliśmy z niewielkimi zmianami. Ale wytrzymaliśmy kondycyjnie lepiej niż gospodarze. W końcówce mieliśmy siły, żeby narzucić jeszcze większe tempo - powiedział dla Echa Dnia rozgrywający Vive Targi Kielce Michał Jurecki.
Reprezentant Polski, zapytany o elementy, które zaważyły na zwycięstwie, stwierdził: - Graliśmy bardzo konsekwentnie w ataku, to była gra "z głową". Jeśli mnie nie udało się dojść do dobrej pozycji, to Tomek Rosiński bardzo spokojnie wchodził w obronę Wisły i kończył to celnymi rzutami. Myślę, że dobrze zagraliśmy w obronie. Jeśli ktoś się przez nią przedarł, to trafiał na Marcusa.
Początek spotkania był minimalnie lepszy w wykonaniu Wisły, która w pewny momencie prowadziła z Vive różnicą 2 bramek. Wyglądało na to, że kielczanie stracili tzw. "zimną głowę" i spokój, a losy meczu mogły rozstrzygnąć się nie na ich korzyść.
Więcej w Echu Dnia.