Szczypiorniści Politechniki sprowadzeni na ziemię

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Szczypiorniści Politechniki Warszawskiej na przyszły sezon będą musieli zapewne odłożyć marzenia o PGNiG Superlidze. W sobotę Inżynierowie ulegli we własnej hali Jurandowi, rzecz idzie jednak nie o wynik, a o styl, w jakim gospodarze porażki doznali.

- Przeciwnik był od nas lepszy w każdym elemencie gry: od bramki, przez obronę, kończąc na ataku pozycyjnym - tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl szkoleniowiec Politechniki, Mirosław Robak. Sobotnie spotkanie pokazało, jak wiele brakuje jeszcze Inżynierom do drużyny, która w tym sezonie jest jednym z głównych pretendentów do miejsca premiowanego awansem do PGNiG Superligi. I jest to różnica większa aniżeli 4 oczka, które obecnie dzielą oba zespoły w pierwszoligowej tabeli.

- Nigdy nie myśleliśmy o ekstraklasie, bo nie mamy zespołu na ekstraklasę - przyznaje Robak. - Każda seria zwycięstw kiedyś się kończy. Dysponujemy młodym zespołem, zebranym praktycznie w ciągu ostatnich 3 miesięcy i ci zawodnicy nie są w stanie unieść takiego ciężaru, wmawiania im, że będą grali w PGNiG Superlidze. Może kiedyś uda im się to osiągnąć, ale na pewno nie w następnym sezonie - ucina doświadczony szkoleniowiec. - Teraz trzeba wygrać z Bydgoszczą i zapewnić sobie spokojne miejsce w środku tabeli.

W meczu z Jurandem zawiodło wszystko - słabiutko grali bramkarze, gracze z Ciechanowa bez problemu przedzierali się przez stołeczną formację defensywną. Brakowało pomysłu na rozwiązanie ataku pozycyjnego, warszawiacy do skrzydła dogrywali rzadko, rzuty z dystansu najczęściej nie znajdowały drogi do bramki (sam Arkadiusz Prokop pudłował aż pięciokrotnie). Mnożyły się straty i faule w ataku (w sumie aż 17 błędów własnych), jedyną skuteczną receptą na bramki było szukanie na kole Tomasza Kasprzaka.

- Nie mamy zawodników, którzy potrafią rzucić z drugiej linii - martwi się Robak. - Rywale postawili nam takie warunki, że trudno było coś zdziałać, grając jeden na jeden. Zabrakło nam kontuzjowanego Mateusza Wiaka, który jest naszą jedyną strzelbą. Bez niego ciężko jest nam grać z zespołami pokroju Juranda, który dysponuje kilkoma zawodnikami umiejącymi rzucać z drugiej linii - tłumaczy. Gospodarze ulegli szczypiornistom z Ciechanowa 28:34, raz tylko - na kwadrans przed końcem - zbliżając się do rywala na różnicę jednego trafienia.

Politechnika przegrała tej jesieni trzy mecze - z Jurandem, Wisłą II Płock i Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Tej jesieni Inżynierów czekają jeszcze mecze z bydgoskim UKW i Pogonią Handball Szczecin. Gdyby udało im się wygrać oba spotkania, w tabeli przesunęliby się na miejsce trzecie, gwarantujące obecnie udział w barażach o awans do ekstraklasy (Wisła II Płock na promocję liczyć bowiem nie może). - Na razie trzeba pokonać UKW i zapewnić sobie 14 punktów - uspokaja Robak. - Co będzie w drugiej rundzie, zobaczymy.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)