Artur Pietrucha: Potrafiliśmy podjąć walkę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

ASPR Zawadzkie był jak dotąd najbliższy pokonania, wydawałoby się będącego poza zasięgiem pozostałych pierwszoligowców, NMC Powenu Zabrze. Po meczu rozmawialiśmy z Arturem Pietruchą, rozgrywającym ASPR-u.

- Wynik może wskazywać na to, iż mecz prowadzony był na styku, jednakże to drużyna z Zabrza przez cały mecz kontrolowała spotkanie i pozwalała dochodzić nam do siebie na 2-3 bramki - przyznaje Artur Pietrucha, rozgrywający ASPR-u Zawadzkie.

Ambitna postawa w połączeniu ze skuteczną grą pozwoliły podopiecznym Adama Wodarskiego na wyrównany bój z faworyzowanym NMC POWEN-em. - Zabrze to drużyna, której siłę stanowi zgrany, doświadczony skład ogrywający się ze sobą od dobrych kilku lat. Niestety nam dziś tego brakowało, co z przebiegu całego meczu było często widoczne. Nasz skład cały czas się dogrywa, jednakże o sile drużyny stale decydować musi "stara kadra". Zawodnicy, którzy doszli do drużyny w tym sezonie dopiero ogrywają się na parkietach I ligi i z przeciwnikiem takim jak Zabrze widać było, iż boją się podjąć odpowiedzialność za rzut. Mimo wszystko cieszę się, że chłopaki potrafili podjąć walkę i nie zrazili się aktualnego lidera - mówi Pietrucha.

Pierwsze minuty meczu były dla gospodarzy bardzo obiecujące, bowiem w 13 minucie wyszli oni na dwubramkowe prowadzenie, później jednak do głosu doszli zabrzanie. - Mimo, iż początek meczu mieliśmy bardzo dobry, to jednak szybko przyszło rozluźnienie w naszych szeregach, co skrzętnie wykorzystywali zabrzanie. Niestety nie od dziś widoczne było, że naszą "bolączką" jest gra w przewadze, w której kompletnie sobie nie radziliśmy.

Dobrze widoczne było to w pierwszej połowie, kiedy trzykrotnie graliśmy w przewadze jednego zawodnika, nie potrafiąc stworzyć składnej akcji i zmniejszyć przewagi bramkowej do zabrzan. Przeciwnie, to właśnie oni w tym czasie nas punktowali i pierwsza połowa zakończyła się ich 7-bramkowym prowadzeniem. W drugiej połowie mimo naszej ambitnej walki nie potrafiliśmy się zbliżyć bliżej niż na 3 bramki. Wysoka z przerwy zaliczka POWEN-u pozwalała spokojnie kontrolować im mecz. Pomimo, iż w końcówce meczu zrobiło się w ich szeregach "ciepło", nie pozwolili sobie wydrzeć zwycięstwa. Cieszy fakt, iż drugą połowę rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść, lecz należy pamiętać, że z takim przeciwnikiem w meczu należy być konsekwentnym przez całe 60 minut - stwierdza.

Według zawodnika to nieumiejętność gry w przewadze oddaliła od korzystnego rezultatu ASPR. - Kluczowym momentem z perspektywy przebiegu całego meczu wydaje się być jednak pierwsza połowa, kiedy grając kilkukrotnie w przewadze jednego zawodnika nie potrafimy wykorzystać tego atutu. Co gorsze tracimy wtedy jeszcze bramki, a tak doświadczony przeciwnik jakim jest Zabrze wykorzystuje w tym czasie każdą chwilową naszą słabość. Pomijając ten fakt, wydaje mi się, że równie istotne znaczenie miało ustawienie w obronie, gdzie wychodziliśmy do indywidualnego krycia zawodnika z Zabrza. Z początku zdawało to swój test jednak w miarę upływu czasu, nie stanowiło to dla POWEN-u przeszkody, by zdobywać bramki. Zmiana ustawienia na 6-0 w drugiej połowie była dużo lepszym posunięciem, lecz na korzystny wynik zabrakło już czasu - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Pietrucha.

Rozgrywający ASPR-u rzucając 11 bramek był prawdziwą zmorą zabrzańskiej defensywy. - Osobiście lubię mecze z wymagającymi rywalami, dlatego też cieszę się ze swojego występu, aczkolwiek należy zaznaczyć, iż nie ustrzegłem się również kilku błędów.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)