- Po meczu z Kwidzynem ten balon został trochę za mocno napompowany - tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl Matulski. Grający trener Piotrkowianina nie ma wątpliwości, że tamto spotkanie nie było realnym wyznacznikiem formy zespołu. - Otrzymaliśmy zbyt dużo pochwał - przyznaje. - Teraz przed nami dwa mecze na własnym parkiecie z Chrobrym i Zagłębiem. Na nich musimy się skoncentrować, żeby do końca roku zdobyć jeszcze jakieś punkty - nie kryje.
Jak na razie Piotrkowianin zamyka ligową tabelę ze skromnym, 6-punktowym dorobkiem. Przegrany mecz w Puławach obnażył wszystkie słabości zespołu, zawoalowane wcześniej przez sensacyjne zwycięstwo nad MMTS-em. - Zabrakło nam przede wszystkim konsekwencji - nie ma żadnych wątpliwości Dominik Płócienniczak, który był w sobotę najskuteczniejszym zawodnikiem Piotrkowianina. - Nie wykorzystaliśmy kilku stuprocentowych kontr, a wynik cały czas był na styku. Trochę zabrakło nam też szczęścia.
Szczypiorniści Azotów rozstawiali piotrkowską defensywę po kątach - często rzucali z drugiej linii, Dmitrij Afanasjev prawym skrzydłem w linię obronną wchodził jak w masło. Na niskiej skuteczności zagrali obaj bramkarze - Matulski i Piotr Ner - w sumie odbijając tylko 6 piłek. Dużo było strat i niecelnych podań, w ataku gracze z Piotrkowa raz po raz nadziewali się na Macieja Stęczniewskiego - zmarnowali kilka sytuacji sam na sam, rzutów karnych nie wykorzystali Przemysław i Michał Matyjasik.
Z opinią o kiepskiej grze ostatniego zespołu PGNiG Superligi nie zgadza się jednak trener Azotów, Bogdan Kowalczyk. - Przez cały mecz walczyli szalenie ambitnie, prezentowali się dobrze i potwierdzili, że są w tej chwili w naprawdę niezłej dyspozycji, a wygrana z MMTS-em nie była przypadkowa - tłumaczy. Wicemistrzom Polski Piotrkowianin był jednak w stanie rzucić aż 33 bramki. W sobotę żółto-czerwono-czarni pudłowali setnie, sam Płócienniczak pomylił się aż 5 razy.
Piotrkowianin do 8. miejsca traci 3 oczka. W tym roku zagra jeszcze dwa mecze. - Musimy zbierać punkty. Najlepiej, żeby w tej jesieni były jeszcze 4, ale to jest sport i oczka zdobywa się na parkiecie - zaznacza Matulski. - Walczymy o utrzymanie, staramy się jak możemy - zapewnia z kolei Płócienniczak. - Od dwóch tygodni tak naprawdę wprowadzamy zupełnie inną piłkę ręczną, niż graliśmy w pierwszej rundzie. Mamy teraz dwa mecze u siebie, w których trzeba zwyciężyć za wszelką cenę.