Pretensje możemy mieć tylko do siebie - wypowiedzi po meczu AZS AWF Gorzów Wlkp. - Azoty Puławy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Osłabiony brakiem dwóch podstawowych zawodników AZS AWF Gorzów Wlkp. postawił niezwykle ciężkie warunki wyżej notowanemu rywalowi. Dopiero emocjonująca końcówka zadecydowała o tym, kto dopisze do swojego dorobku kolejne punkty.

Dariusz Molski (trener AZS AWF Gorzów Wlkp.): Uważam, że zagraliśmy bardzo dobry mecz. Dobrze szło nam w ataku pozycyjnym, rozegraliśmy kilka kontrataków, nieźle zagrała obrona. Dwie minuty dla Arka w końcówce były bardzo kontrowersyjne. Nasz zawodnik zostaje wyrzucony z boiska, gdzie potem musimy męczyć się w pięciu. Pretensje możemy mieć jednak tylko do siebie, a nie do sędziów. W drugiej połowie nie mieliśmy nic do powiedzenia w drugiej linii. W ataku pozycyjnym nie mieliśmy nic do roboty i nie zagraliśmy kontratakiem. Rozegranie akcji jakie one było jest już nieistotne. Liczyć, że uda się rozegrać jedną akcję w dziesięć sekund można, ale nie zawsze zdobędzie się bramkę. Jeden zawodnik się wyłamał i było po meczu.

Bogdan Kowalczyk (trener Azotów Puławy): Niestety sami stworzyliśmy sobie taką sytuację, że w drugiej połowie było bardzo ciężko. Myślę, że można było nawet to spotkanie przegrać. Przyznaje się, że przy wyniku 11:17 dokonałem zmian, których normalnie nie dokonuję. W trudniejszym meczu gram stałą siódemką. Dzisiaj dałem odpocząć kilku zawodnikom. Zmiany nie zdały egzaminu, wtedy straciliśmy kilka bramek. Uważam, że chyba niepotrzebnie wyszliśmy obroną z jednym wysuniętym zawodnikiem. To ułatwiło zadanie tym niskim i szybkim graczom. W drugiej połowie zmieniliśmy trochę obronę i ten fakt doprowadził nas do końcowego sukcesu.

Wojciech Gumiński (AZS AWF Gorzów Wlkp.): Nie da się wygrać meczu, kiedy od pięćdziesiątej minuty gra się w osłabieniu. Dla mnie te faule nie zaliczały się do dwóch minut kary. Uważam, że pewne decyzje były nieobiektywne. W ostatniej sytuacji wykonuję zwód, rywal łapie mnie z tyłu w polu karnym i nie ma karnego. Daliśmy z siebie wszystko, jednak ta końcówka zadecydowała o przegranej. Szkoda tego meczu bo graliśmy jak równy z równym. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba się przygotowywać do meczu z Głogowem. Musimy wyjść z nastawieniem, że wygramy ten mecz.

Wojciech Zydroń (Azoty Puławy): W pierwszej połowie prowadziliśmy już sześcioma bramkami i popełniliśmy podstawowy błąd. Zachowywaliśmy się jak ludzie, którzy pierwszy raz spotkali się na boisku. Zbyt szybko podejmowaliśmy decyzje o rzucie. Zespół z Gorzowa wyprowadził kilka kontrataków, a nasza przewaga stopniała do dwóch trafień. Zaczęły się niepotrzebne nerwy. Mogliśmy to spotkanie spokojnie kontrolować i zakończyć je wysokim zwycięstwem. Oczywiście chylę czoła przed ekipą gospodarzy. Mimo osłabienia wyszli na boisko i mocno, ambitnie walczyli. Podjęli walkę, zostawili dużo serca na boisku. Nie jesteśmy w pełni zadowoleni ze swojej gry. Popełnialiśmy błędy zarówno techniczne jak i taktyczne. Cieszę się jednak, że dwa punkty jadą do Puław i umacniamy się na swojej pozycji.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)