Będziemy mieli duży problem, aby dograć ligę - rozmowa z Ireneuszem Rudkowskim, trenerem AZS AWFiS Gdańsk

Sytuacja zespołu AZS AWFiS Gdańsk jest trudniejsza, niż mogłoby się to komukolwiek wydawać. Pracujący za darmo i wykładający często pieniądze z własnej kieszeni, choćby na wyjazdy na mecze trener Ireneusz Rudkowski przybliżył jak ogromne są problemy w sekcji.

Michał Gałęzewski: Pańska drużyna przegrała ostatni mecz z Pogonią Handball, jednak tego meczu nie odpuściliście.

Ireneusz Rudkowski: Trudno mówić dobrze o spotkaniu przegranym, ale ja tak tym razem zrobię. W tej atmosferze jaka tu panuje, ja podziwiam te dziewczyny, że chcą dalej grać, wygrywać i że się starają. Niedzielny mecz pokazał, że chcą walczyć, a że się nie udało, to już jest oddzielna sprawa. Sytuacja jest bardzo trudna, bo sześć dziewczyn jest już spakowanych i będzie wracać do domu, gdyż nie stać ich rodziców, żeby one tutaj mieszkały.

Było widać, że wiele razy pańskie zawodniczki uderzały piłkę w słupki, poprzeczki, miały niepotrzebne straty. Pewnie gdyby miały komfort psychiczny, byłoby tego mniej...

- Trudno zrzucać przyczyny porażki na brak koncentracji i sytuację w klubie, jednak pewne jest to, że one chciały wygrać. W ostatnim czasie położyliśmy spory nacisk na element rzutowy, a piłka ręczna to gra błędów. Mecz z Pogonią był do wygrania, ale zabrakło zbliżenia się na dwie bramki. Ciągle były trzy-pięć, a tak to moje zawodniczki by poczuły, że mogą skutecznie powalczyć. Nie można jednak odebrać ich ambicji i woli walki.

Tą wolę walki można było zobaczyć na początku drugiej połowy, kiedy AZS mozolnie budował akcje, a Pogoń zdobywała szybkie bramki z kontrataku...

- One bardzo chciały wygrać ten mecz i się mobilizowały. Ogromna chęć zwycięstwa działa jednak czasami w drugą stronę. Mam wielki podziw, że w tej sytuacji chcą grać i zwyciężać.

Rozmawialiście z zarządem klubu o tej sytuacji?

- Oczywiście, że próbowałem, ale komu na tym zależy? Mi się wydaje, że jesteśmy sami. Nie mamy wsparcia od dyrekcji klubu próbowały znaleźć sponsora, aby dograć ligę, przynajmniej ja nie mam takiej wiedzy. Będziemy mieli duży problem, aby dograć ligę.

Dziwne jest przede wszystkim to, że Akademia Wychowania Fizycznego ma tylko jeden zespół ligowy i o niego nie dba, a nie mające zbyt wiele wspólnego ze sportem inne gdańskie uczelnie - Politechnika Gdańska i Uniwersytet Gdański mają kluby w futsalu, koszykówce kobiet, czy piłce ręcznej mężczyzn...

- Nikt z władz Gdańska nie pomyśli ile jest szkół, w których uprawia się piłkę ręczną. Teraz nie będzie zespołu i zawodniczki będą jeździły do Gdyni. Na kogo mają pracować szkoły? Komu mają szkolić zawodniczki? Na sukces gdańskiej piłki ręcznej pracuje wielu trenerów i czemu mają pracować na sukces Gdyni? Czemu nie chcemy mieć swojego zespołu?

Widać, że cała sytuacja odbija się na młodzieżówce, bo po raz pierwszy AZS AWFiS nie był najlepszy na Pomorzu...

- Jeszcze przed nami Młodzieżowe Mistrzostwa Polski, ale nie wiem czy pojedziemy na te mistrzostwa. To jest bardzo smutne, a najgorsze jest to, że to nie są tylko zawodniczki, ale tez studentki, które będą musiały rzucić studia.

Jak odczuwacie na co dzień te problemy w klubie?

- Nawet nie ma obiadów podczas wyjazdów. Dziewczyny, które są na drugim roku mają stypendium, ale po fakcie, że muszą zapłacić za akademik, ich sytuacja jest trudniejsza. Sytuacja dziewczyn na pierwszym roku jest już dramatyczna. Są dziewczyny, które są na studiach zaocznych, płacą za nie i jeszcze będą musiały płacić za Akademik, a jest to nie do przeskoczenia. Jeżeli uczelnia, która jest w złej sytuacji finansowej nie pomoże, to w Gdańsku żeńskiej piłki ręcznej nie będzie.

Ile pieniędzy by wystarczyło, aby zachować drużynę?

- Potrzebowalibyśmy około 130 tysięcy złotych. Z Pawłem Mielczewskim pracujemy za darmo i nie dostajemy pieniędzy za pracę, a nawet nikt nie przyszedł do nas i nie powiedział, że nie będzie przez jakiś czas pieniędzy i czy moglibyśmy poprowadzić zespół. Po prostu nikt się tym za bardzo nie przejmuje. Druga sprawa jest taka, że trenerzy w tym klubie wykładają pieniądze z własnej kieszeni, aby wyjechać na zawody i to jest dla mnie dramat, żeby klub nie zabezpieczył pieniędzy na wyjazdy i na mecze u siebie.

Może musicie się jeszcze cieszyć, że nie musicie płacić za własną halę...

- No na szczęście możemy trenować i nie ma żadnych przeszkód. To jest jedyne co mamy. Niektórzy pewnie powiedzą, że trzeba się z tego cieszyć, bo zaraz może tej hali nie być.

Nie myśleliście o rozmowach z podmiotami, które mogłyby przejąć sekcję, jeśli AZS AWFiS jej najzwyczajniej w świecie nie chce?

- Szczerze powiem, że ja nie rozmawiałem i nie mam takich pomysłów. W wąskim gronie rozmawiamy, piszemy pisma i szukamy, jednak na pionie trenerskim nie mamy takich znajomości i poparcia, jakie mogliby mieć rektor uczelni, czy dyrektor klubu. To zależy od nich, czy pomogą, czy nie.

Dogracie ten sezon?

- Moim zdaniem dogranie sezonu stoi pod znakiem zapytania. Z tego co słyszałem, kierownik sekcji wyciągnął z tego co wiem pieniądze z własnego konta, aby zapłacić za organizację meczu ligowego, ja od początku roku płacę za wyżywienie na wyjazdach, bo koszty autokaru są z tego co wiem odroczone i będą do zapłacenia w późniejszym terminie.

Komentarze (0)