- Obawiałem się trochę ostatniego spotkania sezonu zasadniczego z Gorzowem Wielkopolskim - przyznał po zwycięstwie z czerwoną latarnią ligi trener Ryszard Skutnik. - Rywale nie mieli nic do stracenia, a nam trochę nieświadomie mogło przydarzyć się zlekceważenie przeciwnika, tak jak miało to miejsce w meczu z Chrobrym. Całe szczęście, czarny scenariusz nawet przez chwilę nie zaczął się spełniać. Na uciechy czasu jednak nie mamy, bo teraz czeka nas ciężka przeprawa z Olsztynem - dodał opiekun Stali.
I rzeczywiście. Mielecki zespół stoi przed sporym wyzwaniem, choć jednocześnie przed niepowtarzalną szansą, by przynajmniej w minimalnym stopniu nawiązać do niezapomnianych sukcesów Stali z lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Bilans pojedynków pomiędzy mielczanami i Warmią wypada zdecydowanie na korzyść beniaminka rozgrywek. Jak zauważa jednak trener Skutnik play-off rządzą się swoimi, odrębnymi prawami i wskazywać z góry wygranego jest niesłychanie ciężko. - Tamte dwa spotkania poszły już w zapomnienie. Zaczynamy tak na dobrą sprawę z czystym kontem, ale nadal mocno wierzymy we własne umiejętności. Chcemy udanie kontynuować naszą przygodę i postaramy się dołożyć jeszcze więcej zaangażowania. Zagramy na swoim parkiecie, a do tego pomogą nam kibice, którym chcemy sprawić jeszcze trochę radości - mówił.
Nie wiadomo jednak, czy w niedzielnym meczu wystąpi bardzo dobrze spisujący się ostatnio Michał Chodara. Skrzydłowy Stali boryka się bowiem z urazem nogi i o jego "być, albo nie być" zadecyduje opinia lekarza. Targany coraz częstszymi kłopotami zdrowotnymi zespół z Podkarpacia stara się jednak nie przejmować przeciwnościami i paradoksalnie chciałby je przekuć w dodatkową motywację. - Olbrzymie znaczenie będzie miało pierwsze starcie. Jego rezultat ustawi w pewnym sensie psychicznie obydwa zespoły. Dalej jeszcze nie wybiegamy w przyszłość. Pracujemy, analizujemy i walczymy, a jakie tego będą efekty przekonamy się niebawem - zakończył doświadczony szkoleniowiec mielczan.