- Mam delikatny plan - przyznaje tajemniczo w rozmowie ze SportoweFakty.pl Kurowski, który pierwszym trenerem Azotów został w ubiegłą niedzielę, zastępując na stanowisku Bogdana Kowalczyka (kontrakt z klubem rozwiązał za porozumieniem stron). - Analizowaliśmy już grę naszą i przeciwnika wspólnie z zespołem, przedyskutowaliśmy wszystko z Dymitro Zinczukiem i będziemy starali się to zrealizować w sobotę - zapowiada 34-letni trener, dla którego będzie to drugi mecz w roli pierwszego szkoleniowca puławskiej "siódemki".
Przed Marcinem Kurowskim wielkie wyzwanie, czy jego plan przyniesie pożądany skutek?
Egzamin zerowy Kurowski oblał, na przygotowanie nie miał jednak zbyt wiele czasu. Już dwa dni po objęciu posady pojechał z zespołem do Lubina z nadzieją na zwycięstwo i odzyskanie szóstej pozycji w ligowej tabeli. Celu wykonać się nie udało, puławianie Miedziowym ulegli i zamiast konfrontacji z MMTS-em, w ćwierćfinale zmierzą się z Orlen Wisłę Płock. - Gdybym nie widział szansy na zwycięstwo, to nie zajmowałbym się sportem przez tyle lat, najpierw jako zawodnik, a później jako trener - podkreśla Kurowski, pytany o perspektywy swojego zespołu w starciu z ligowym potentatem.
Płocczanie na ligowych boiskach przegrali w tym sezonie tylko raz, polegli też w finale Pucharu Polski. Dwukrotnie lepsze od Nafciarzy było kieleckie Vive, przed tygodniem podopieczni Larsa Walthera skutecznie się jednak mistrzom Polski zrewanżowali. - Może to wskazywać na wzrost formy płocczan, ale dzięki temu mogą oni też za bardzo uwierzyć w swoją siłę i przez to nas zlekceważyć - zastanawia się Kurowski. - Oczywiście, to doświadczony zespół i doskonale wiedzą, o co grają. Mam jednak nadzieję, że nie podejdą do meczu z nami tak skoncentrowani, jak do starcia z Vive - przewiduje.
Grzegorz Gowin robił co mógł, do zwycięstwa w Lubinie swojego zespołu jednak nie poprowadził
Na początku lutego puławianie przegrali w Płocku wyraźnie, biorąc pod uwagę mecze pucharowe Azoty w tym roku odniosły ledwie trzy zwycięstwa. We wtorkowej porażce z Zagłębiem Kurowski szuka jednak pozytywów. - W Lubinie widziałem u chłopaków chęć walki, to w końcówce sezonu jest bardzo ważne. Przesyt graniem w szczypiorniaka ma czasem decydujące znaczenie, u nas jednak było widać ochotę do gry, czasem nawet za bardzo i emocje brały górę nad chłodną kalkulacją. Zespół zaczyna tworzyć prawdziwy kolektyw i jestem optymistą przed najbliższymi meczami - zapewnia.
Na zwycięstwo z Wisłą Azoty czekają od półtora roku, przegrali z nią sześć poprzednich ligowych spotkań. Po raz ostatni puławianie z pokonania Nafciarzy cieszyli się w listopadzie 2009 roku, płocczan pokonali wówczas na własnym parkiecie 32:28. Bohaterem meczu był Wojciech Zydroń (rzucił rywalom aż 14 bramek), z tamtego składu w puławskim zespole brakuje tylko Remigiusza Lasonia i Przemysława Paczkowskiego. Wszyscy pozostali ponownie stawią czoła płockiemu potentatowi, wyjazdowe zwycięstwo byłoby jednak sensacją gigantyczną.