Po "zimnym prysznicu", jaki przed tygodniem sprawili kielczanom szczypiorniści płockiej Wisły, mało kto spodziewał się, że podobny scenariusz mógłby powtórzyć się w spotkaniu z Zagłębiem. Jednak sam początek meczu wcale nie wskazywał, że mistrzom Polski zwycięstwo przyjdzie z tak dużą łatwością. Zespół gości, zwłaszcza w początkowej fazie spotkania, sprawiał wrażenie zdeterminowanego i gotowego do podjęcia równej walki.
Pojedynek rozpoczął się od celnego rzutu Mikołaja Szymyślika, ale chwilę później po dwóch szybkich kontratakach, gospodarze prowadzili już 2:1. Mistrzowie Polski długo nie mogli jednak narzucić rywalom swojego stylu gry. W 6. minucie goście za sprawą trafienia Piotra Adamczaka ponownie objęli prowadzenie. Doskonałą okazję do wyrównania miał Mirza Dżomba, ale Chorwat nie wykorzystał rzutu karnego. Skrzydłowy Vive zrehabilitował się dopiero w następnej akcji, po której zdobył czwartą bramkę dla gospodarzy.
W kolejnych minutach kielczanie zdecydowanie poprawili grę w obronie, co natychmiast przyniosło efekty. Kapitalnie zawody rozgrywał kapitan "żółto-biało-niebieskich", Mariusz Jurasik, który z "zimną krwią" wykorzystywał wszystkie błędy lubińskiej defensywy. W rezultacie po 13 minutach mistrzowie Polski prowadzili już 9:5, a zaniepokojony trener Jerzy Szafraniec musiał prosić o czas.
Uwagi szkoleniowca Zagłębia okazały się skuteczne, bo przyjezdni w ciągu zaledwie kilku minut zdołali odrobić część start. W 20 minucie Vive prowadziło już tylko 11:9. Na więcej Miedziowych nie było już jednak stać w tym meczu. Ostatnie 10 minut pierwszej połowy, to prawdziwy nokaut w wykonaniu Vive. Kielczanie niemal zamurowali dostęp do własnej bramki i bezlitośnie kontrowali lubinian. Goście nie byli w stanie powstrzymać Vive nawet grając w przewadze. Swoje robił też bramkarz kielczan, Kazimierz Kotliński, który tym razem rozegrał pełne 60 minut. W efekcie po pierwszej połowie podopieczni Bogdana Wenty prowadzili 22:13.
- Przebieg drugiej części spotkania był wypadkową tego, co stało się w pierwszych 30 minutach - powiedział po meczu trener Szafraniec i trudno o lepsze podsumowanie drugiej połowy. Kielczanie w pełni kontrolowali wynik, a zrezygnowani szczypiorniści Zagłębia sprawiali wrażenie, jakby chcieli jak najszybciej zejść z parkietu. Strach pomyśleć jak wyglądałby dorobek bramkowy gości, gdyby nie Wojciech Gumiński.
Skrzydłowy Zagłębia pokazał się w Kielcach z bardzo dobrej strony, świetnie kończył kontrataki i bezbłędnie egzekwował rzuty karne. Jednak na każde trafienie przyjezdnych, kielczanie odpowiadali kilkoma własnymi bramkami. Najlepszym podsumowaniem tego spotkania była niezwykle efektowna, ostatnia akcja meczu. Najpierw po nieudanym ataku Zagłębia piłkę przejął Mirza Dżomba, który wzdłuż całego boiska podał do pędzącego na bramkę gości Mateusza Jachlewskiego. "Siwy" zdołał przejąć piłkę i tuż przed końcową syreną umieścił ją w bramce lubinian. Ostatecznie Vive Targi Kielce pokonało zespół Zagłębia Lubin 45:27.
Vive Targi Kielce - Zagłębie Lubin 45:27 (22:13)
Vive: Kotliński - Grabarczyk, Jurecki 3, Zaremba 2, Dżomba 11 (6), Jurasik 8, Jachlewski 2, Stojković 4, Żółtak 1, Rosiński 4, Nat 3, Zorman 2, Podsiadło 5.
Trener: Bogdan Wenta
Kary: 4 minuty
Karne: 6/7 (Dżomba obroniony przez Malchera)
Zagłębie: Malcher, Świrkula - Orzłowski, Stankiewicz 2, Gumiński 8 (4), Rosiek 2, Tomczak 3, Fabiszewski 1, Kozłowski 2, Szymyślik 2, Adamczak 2, Klimczak 1, Obrusiewicz, Migała 4.
Trener: Jerzy Szafraniec
Kary: 8 minut
Karne: 4/4
Sędziowie: M. Góralczyk (Świętochłowice) i G. Młyński (Zwoleń)
Widzów: 3000